Witm wszystkich!
Jutro zaczynam drugi tydzien mojej dietki 1000kcal, bo z tego co tu wyczytałam najbardziej mi pasuje. Nigdy nie mogłam na zadnych dietach wytrzymac nawet 3 dni, a kilogramy i tak wracały. A dzis sie zwazyłam i waga wskazuje o 3,5 kg mniej , więc stwierdziłam, ze jak juz tyle wytrwałam i sa tego efekty to i ja moge zacząć tu walke
Zreszta mam zywy przykład w postaci mojej kolezanki która zrzuciła w podobny sposób juz 24 kg, a startowała z 97 kg! Choc chyba w jej przypadku nie polegało to na liczeniu kalorii, ale na odrzuceniu całkowicie tłuszczy i słodyczy. Taka diete ustaliła jej dietetyczka. Jutro najwyzej dokładniej ja opisze. Ja zaczełam od jej planu działania, ale jak zaczełam liczyc kcal to własnie nei wychodzi więcej niz 1000. Dołaczam do tego troszke cwiczen, choc w tym tygodniu nie było ich wiele, moze poł h dziennie, ale musiałam moj organizm przyzwyczaic do innego jedzonka i brakowało mi troszke energii. To sie jednak mam nadzieje zmieni.
Dzisiaj na zakonczenie pierwszego tygodnia walki miałam chyba pierwszy taki trudny do przejsc dzien. Złapała mnie ochota na cos słodkiego, a ja uwielbiam wrecz słodycze. W dodatku przyjechała rodzinka z Niemiec z pysznymi batonikami, haribo, czekoladkami... ale wygrałam nie spróbowałam tego nawet. Natomiast na kolacje zrobiłam sobie omlet z łyzka cuku i apetyt słodyczowy minał
Na dzisiaj koncze, bo sie późno robi, a lepiej nie zgłodniec wieczorem i nie popedzic do lodówki. Kłade sie do łózeczka, a jutro kolejne nowinki z moich zmagan :P