Wątek: motywacja kończy się wieczorem...

czesc!!
wpadam na chwile.
przekresle Wasza wiare we mnie i moje schudneicie w Anglii. nie udalo mi sie. wracam w przyszla sobote. przytylam. ale nie wiem ile. nie mam wagi.
jedzenie tutaj opiera sie na weglowodanach i slodyczach. moi najgorsi wrogowie. ale odpoczelam i mysle, ze rusze pelna para w Polsce na swierzych warzywach.
wiecie za czym tesknie? za normalnym swierzym chlebem. czarnym z ziarnami... tutaj mam tylko tostowy, moja rodzina nie je innego;/

dzis bylam w Londynie. Londyn jest jak pedzacy pociag. albo wskoczysz albo Cie rozjedzie... [ewentualnie uciekasz].
Londyn mnie zaskoczyl, wkurzyl, przestraszyl, zaciekawil, zauroczyl i zmeczyl. po calym dniu chcialabym poznac Londyn lepiej, ale nie chcialabym tu mieszkac. wole Krakow.

ogolnie jestem bardzo zadowolona z pobytu tutaj ale tesknie za Polska. poznalam mase ciekawych ludzi i podciagnelam sie troszke w jezyku

pozdrawiam Was bardzo mocno.

HALO HALO ... OGLASZAM WSZEM I WOBEC

ZBIERAM LISTE CHETNYCH OSOB NA SPOTKANIE FORUMOWE 3 WRZESNIA W KRAKOWIE.... RYNEK GŁÓWNY - GODZINA 12 CHETNI MILE WIDZIANI

(p.s narazie na liscie : Anikas, Najmaluszek, Marti, Usiak, Jupimor - - - - > a moze byc nas wiecej ... dolaczysz )

Zaintrygowałaś mnie wrażeniami z Londynu
Może tez kiedyś uda mi sie zwiedzić
A że Kraków "lepsiejszy" to ja i bez wizyty w Londynie wiem

buziaki
Ula

Ciekawe wrażenie Ja Londyn widziałam tylko kilka godzin, w nocy, z pijanymi kuzynami, którzy patrzac na Pałac B. stwierdzili, że on jest gdzieś za miastem Było wesoło. Ale jeszcze tam wrócę. Może w przyszłe wakacje. A Tobie życzę tracenia angielskich kilogramów i jeszcze więcej Ja znikam, wrócę w październiku.

Życze powodzenia!

Buziaki!

cześć.
Jestem w Polsce. Wróciłam. Cieszę się ogromnie, ale tęsknie za znajomymi. Nie potrafię opisać jak było. Jedno słowo przychodzi mi na myśl: CUDOWNIE. Spacery po plaży, wyjścia do pubów, wycieczka do Londynu, rozmowy, rozmowy i rozmowy...

Przytyłam 3 kilogramy, co razem daje mi jakieś 9 kilogramów nadwagi. zaczynam od dzisiaj. wszelkie słodycze, słodkie napoje [coca-cola!!!] do kosza! Przestawienie się na warzywa [świerze!] i ryby, mięso. Mniej węgli. Koniec z pizza [2 razy na tydzień w Anglii to norma była;/] i frytkami! Ogólnie zdrowo się odżywiamy.
Druga sprawa - ruch. 4 tygodnie bezruchu dały w kość mojemu kręgosłupowi i mięśniom. Zaczynam chodzić na basen. Może jakiś rower, rolki. Brzuszki codzienne [to akurat robiłam w Anglii i chyba dzięki temu przytyłam tylko 3 kg a nie więcej] i spacery [też kontyunacja angielskiego zwyczaju nie wsiadania do autobusu...]
Trzecia sprawa - woda. Niegazowana, jakieś 2 litry dziennie.

Nie wiem na ile uda mi się wszystko wprowadzić w życie, ale będę się starała.
dziś na śniadanie - gruszka, 3 łyżki owsianki i 2 kawy z mlekiem.

Uda się wprowadzić w życie - na pewno trzymam kciuki
Fajnie, że już jesteś

I od razu z innej beczki: 2-go września jest spotkanko u Psotulki - może sie wybierzesz?
A 3-go (niedziela) małe spotkanko w Krakowie Będzie przejazdem Anikas i sporo osób sie już zapowiedziało

Buziaki
Ula

moge dostac wiecej wiadomosci na temat tego spotkania? gdzie, o ktorej, kto, jak?

dzis bylo w miare ok, ale oczywiscie nie doskonale. bledy: 6 kostek czekolady, slodki malinowy syrop w herbacie, troche coca-coli, garsc popkornu w kinie, za duza kolacja.
była spacer

w kinie bylam na "zabojczy numer" dobry smutny film. polecam.

ide spac

już po śniadaniu: 3 śliwki, garść malin, 3 łyżki owsianki, kawa z mlekiem.

nosi mnie.
tak cholernie mnie nosi na coś słodkiego...
musze wytrzymać pare dni nie jedzenia i bedzie lepiej...

dzisiejszy bilans.
błędy: 2 kostki czekolady, 1 kurżetka w sosie [dodatkowo], pare łyków coca-coli, mleko z miodem.
poza tym nic dziś sie nie poruszałam. jutro rano pójde na pewno na rower albo na rolki!

później
jest mi bardzo ciezko. zjadłam jeszcze 2 kolejne kostki czekolady i pare [doslownie] rodzynek w czekoladzie. nie jest źle, ale nie jest dobrze...;/