Witajcie dziewuszki
teraz wpadam, żeby zasygnalizować, że żyję, a potem, po powrocie do domku może wreszcie uda mi się Wa poodwiedzać...
idę dziś do mojej przyjaciółki na kawkę i pleciugi... widujemy się nieczęsto, ale zawsze mam uczucie jakbym widziała się z Nią wczoraj... tak to już z nami jest, najpiękniejsza jest sama świadomość że zawsze możemy się spotkać
dziś szósty grudzień, mój Mikołaj jakby zapomniał że się odchudzam i jako że puste kieszenie, postanowił wykpić się w moim przypadku wielgaśną czekoladą
UluśŻabciu... tym bardziej doceniam te Twoje odwiedzinki, mało czasu, a jednak nie zapominasz o starej bike... nie to co ja, w niedzielę i poniedziałek wpadłam tylko do siebie i to jak wicher prędko ... pozdrawiam ciepluśko
Madziulek... cieszę się, że już zdrowiejecie, bo coś ostatnio za wiele tych przeziębień u Was było... u mnie ostatnio nie za bardzo dietkowo, ale na szczęście wczoraj po tych pierogach już nic nie jadłam, więc może do wieczora udało mi się je spalić... troszkę poćwiczyłam i potańczyłam, ale kiepsko mi to szło bo jestem tuż przed Tymi dniami i skakać nie mogę bo biust mnie boli ... buziaki wysyłam
Dagmarko... widzę, że Twój ewentualny przyjazd obwarowany jest tyloma warunkami, że mnie nie pozostaje nic innego, jak bardzo mocno trzymać kciuki za Twoje odchudzanko... bo jeśli dobrze zrozumiałam, tylko przy pomyślnych jego wynikach moje oczy mają szansę zobaczyć Cię w całej okazałości... a więc do dzieła, Ty walczysz, ja trzymam kciuki... pozdrawiam serdecznie
Psotulciu... brawo, brawo ... gratuluję z całego serca i nie ukrywam, że troszkę zazdroszczę takiego zapału... bo mój nie wiadomo gdzie poszedł i kiedy wróci... muszę prędko brać z Ciebie przykład, bo inaczej będzie źle ... całuję mocno
Lunko... wczoraj troszkę potańczyłam, ale tak jak wyżej napisałam do Madziulki, kiepsko się tańczy z bolącymi bimbałkami ... troszkę poćwiczyłam, ale to tylko tak naprawdę trochę... strasznie potrzebuję kopa w tyłek, żeby mi się znów chciało tak mocno, jak teraz mi się nie chce ... pozdrawiam gorąco
Agniesiu... wczoraj udało mi się poćwiczyć, ale niestety była to ledwie namiastka tego, co zwykle robię... nie wiem, może to wina PMSu, który chyba właśnie mnie dopadł... pogoda ma na to też napewno wpływ, ja jestem solarnym człowiekiem, brak słonka wpływa na mnie dość deprymująco ... no ale zaraz wybieram się do przyjaciółki na kawusię, więc napewno humorek będzie niedługo o niebo lepszy... pozdrowionka
Plan dnia:
ś: kawa z mlekiem, 3 kanapki z siemieniem, jałowcową i ogórkiem kiszonym
IIś: kawa, jakieś owoce pewnie??
o: zupa kalafiorowa
deser: 3 kostki czekolady gorzkiej
p: jabłko
k: otręby jabłkowe z siemieniem i jogurtem
herbatki w ogromnej ilości
ruch:
dużo spacerku i marszobiegów
wieczorne ćwiczonka i taniec
życzę Wam miłego dnia
Zakładki