witam właśnie ja wyznaje zasadę że kaloria kalorii nie równa. Po za tym jedno to pozbyć się kilogramów a drugie to już nie wrócić do wyjściowej wagi.(moja lata od 65kg. do 55 kg)Nie dawno było 57 teraz jest prawie 63, najgorsze jest to że cierpi na tym mój organizm. Nie polecam nikomu diety jeśli ma problemy ze sobą, to już trzeba załatwić u psychologa. Z jedzeniem jest o tyle gorzej że potrzebne jest nam po to abyśmy żyli. Ale nie powinno być pocieszycielem, czy nagrodą, tylko dodatkiem do życia.
Teraz sobie myślę po co mi ten pamiętnik, co chce przez to osiągnąć ? bo w sumie to prawie jak blog(ale jego nie mam odwagi założyć ). W tym roku zdaje maturę, jeszcze starą, nie wiem czy zdam, za mało umiem, próbuje ogarnąć swoje życie. Bo martwi mnie to że jestem takim pół produktem, który czeka by coś z niego zrobić...
takim z lekka smutnym akcentem kończę
pozdrawiam
ps. po obiedzie popłynełam, duża ilość jedzenia, ciasto, kajzerki,maca, morele suszone, i inne takie, trudno jutro też jest dzień właściwie jeszcze dzisiaj też