-
eehhh....dziewczyny....
Ja to powoli juz zaczynam sie dołowac tym wszystkim Zrobiłam podstawowy bład....Okłamałam mamę co do okresu,bo ona by cały czas we mnie pakowała jedzenie a ważę praktycznie tyle co wcześniej.....I fajnie ,stoje w martwym punkcie.....
Bez sensu to wszystko.....Mam napady znów....Wszystko z nerwów...Bo szkoła,bo okres,bo chłopak rzucił,bo cośtam jeszcze.....I to jest sposób na odreagowanie....I nie chce mówić jak sie żarcia pozbywam...Zaczynam sie zastanawiać nad sobą,przecież zaczynałam diete po to zeby schudnąć,żeby zmienić siebie,zeby siebie pokochać...A zwaliłam sobie życie.Nie wiem czy odwracalnie,bo podobno to NA ZAWSZE zostaje w psychice w jakimś stopniu....
mala,fajnie że wpadłaś.I ciesze sie ze masz okres i wszystko jest na dobrej drodze..
noemciu,nie jesteś sama....Duzo tego wróciło?i czemu tak?z tego co pamiętam to jesteś jedną z najsilniejszych z nas babek,więc sie uda znów wiem to!!!
Poprostu teraz już ręce mi opadają co do mojej głupoty.PO CO JA JĄ OKŁAMAŁAM???
Wiem,teraz powinnam powiedzieć jej całą prawde.Ale ona mi tego nie wybaczy.Ja mam taki kontakt z mamą nie bardzo....Kłócimy sie cały czas,nigdy nawet nie rozmawaiłyśmy jak matka z córką,tak prawdziwie.Nigdy nie zdradziłabym mamie swojego sekretu...Ona jest w pewnym stopniu dla mnie jakby troche "odległa".A powinnam jej ufać.....
-
Cześć dziewczyny.
Pamiętacie mnie? Sylvatice? Anorektyczkę? Tak, tak siebie teraz nazywam... I chociaż jestem wciąż pod tym samym nickiem, piszę do Was nowa ja. Nie pisałam długo, bo czekałam na moment, kiedy przestanę myśleć o odchudzaniu, zajmę się ŻYCIEM. I jestem. Teraz jestem ładniejsza, weselsza, bardziej lubiana, ale najważniejsze, że jestem SZCZĘŚLIWSZA. Teraz czuję, że żyję. Kocham, czuję. Wtedy... pamiętacie. Byłam maszyną, która chodziła, aby zjeść, policzyć, zasnąć i tyle. Ważę obecnie 50 i wyglądam jak osoba szczupła, ale nie chuda. Podobam się sobie.
Ale to nie o to chodzi... po prostu coś zrozumiałam. Nie wiem, dzieki czemu. Mówią, że anoreksja to choroba na całe życie. Nie. MI się udało.
Wiem, że z Wami nie będzie tak jak ze mną, ale chciałam Wam dać jakiś znak życia, bo to Wy się przyczyniłyście miedzy innymi do tego, że żyję normalnie. DZIĘKUJĘ. Mysle ze to doswiadczenie wiele mnie nauczylo, ale nigdy nie chcialabym go powtorzyc.
Jesli kiedykolwiek ktoras z Was znajdzie sie w mojej sytuacji, chcialabym, abyscie pamietaly ze się da. Że nie możecie marnowac zycia dla odchudzania. Ze to jest dodatek, jesli musicie.
Dziekuje.
-
Widzę, że sporo osób wróciło. Fajnie, bo myślałam, że już nikt nie napisze.
Czy anoreksja to choroba na całe życie...? Myślę, że w pewnym stopniu tak. Też miałam czas kiedy myślałam, że to wszystko się skończyło, że to wszystko należy do przeszłości. Jednak to zmienia sposób w jaki postrzega się świat, innych ludzi, siebie. CZasem zastanawiam się jakby wyglądało moje życie gdyby tego wszystkiego nie było... Byłoby beztroskie? Umiałabym się nim cieszyć? Widziałabym w nim jakiś cel?
Ta choroba naprawdę zmienia wszystko... Skończyłam z odchudzaniem chyba z półtora roku temu, ale jeśli chodzi o psychikę to nie mogę powiedzieć, że jest już dobrze. Sylvatica cieszę się z tego co piszesz, mam nadzieję, że to tak na stałe. Ja próbowałąm sobie wmówić, że wszystko jest ok.
Verdona, niestety nie umiem postawić się w Twojej sytuacji, bo ja mam bardzo dobre kontakty z moją mamą. Fakt, że kiedyś za czasów any okłamywałam ją, niesuchałam się i hmm... byłam wredna. Dobra teraz też czasami jestem , ale to nie zmienia faktu, że rozmawiamy często i nie okłamuję jej. Hmm ja bym chyba na twoim miejscu powiedziała jej prawdę, ale jakoś złagodziła to... tzn. np. powiedziałabym że nie mam okresu od jakiegoś krótszego czasu a nieregularny miałam już długo. Może jakaś bliższa rozmowa zbliżyłaby was do siebie? Najtrudniejszy pierwszy krok.
Noemcia, dziewczyny mają rację zrzucisz to, skoro wcześniej odniosłaś takie sukcescy Duże to jo-jo?
Mala04 mojej mamie teraz to nawet zdarza się chwalić to jak jem :P Zaczyna doceniać warzywa i ciemne pieczywo. No, ale nadal narzeka na to, że codziennie jem jakiś ser
A rodzice nadal tak Ciebie pilnują z sportem, ćwiczniami itp.? Skoro przytyłaś to powinni pozawolić Ci na to co lubisz A te udawane odchudzania to mnie nie denerwują, raczej śmieszą
Yhh... a na poniedziałek mam referat z histy, min. 5 stron... musiałam się komuś wyżalić.
-
dziewczyny....nie wiem czy jeszcze pamiętacie mnie,mam nadzieje ze tak
widze ze wy wszytskie wyszlyscie z Tego...serdecznie wam gratuluje ale jednoczesnie zazdroszcze i prosze o rade...korzystam z pomocy psychologa-to oczywiste ale mysle ze Wy ktore pokonalysci w penym sensie same siebie mozeie mi baaaardzo pomoc-powiedzcie JAK to zrobic ??? Pomozcie prosze...powiedzcie jak z tego wyszlyscie,prosze poradzcie mi ....
-
Czesc dziewczyny!!!
Nie wiem czy ten wątek ma szanse na reaktywacje ze wzgledu na nasze doświadczenia......U mnie obecnie jest śąrednio.Czuje sie dobrze psychicznie,baa....nawet bardzo dobrze,alegorzej fizycznie....Napady mam,ukrywac nie będe i znow nie akceptuje siebie,tego jak wyglądam....Tylko poswięcam temu mniej czasu,.........Ale to jest nadal....Do psychologa chodze rzadziej,mialam dlugaprzerwe,chytba ze 3miesiace.Przepraszam ze tak dziwnie pisze ale psuje mi sie klawiaturka:/.Szajs.Mam nadzieje ze u was juz lepiej.Po kilku badaniach okazało sie ze moge schudnąć,ze moge ważyć te swoje 50kg,ale nie umiem....mam za słabą wolę... Dzisiaj rano ważyłam 56kg.I xlemi z tymU mnie to kwestia budowy,bo jak na mój wzrost to niewiele....A wrrrrrr.........Zła jestem na siebie cholernie bo dzisiaj miałam napad.Noalejakoś staram sie o tym nie myśleć i obiecuje sobie ze jutro bedzie lepiej.....I mam zamiar dotrzymac slowa:]Tak sie zastanawiam czyt jeszcze ktoras z was tu zajrzy czy nikt nie porzeczyta tegoco napisalam...A ja za wami tesknie!!!!!!!!!!
-
Dziewczynki, widze,ze praktycznie kazda z Was ma jakies problemy dotyczace jedzonka...Ja juz nie licze kcal, waga teoretycznie wciaz ta sama co po ukonczeniu dietki i ciesze sie,ze nie stalam sie jakims niewolnikiem jedzonka... Mysle,ze i Wy dacie rade. Najprostsza droga jest niemyslenie o diecie,jedzeniu. Przestancie liczyc kalorie,wywalcie te cholerne wagi i centymetry, jedzcie wtedy kiedy chcecie i nie myslcie o jedzeniu w kategoriach kalorii,ktore przemienia sie w tluszcz. Jesli bedziecie tak postepowac, zapomnicie o diecie, zaczniecie zajmowac sie innymi waznymi czynnosciami to w koncu wszystko sie jakos ulozy. Organizm zacznie brac tyle ile bedzie chcial, nie bedzie napadow, nie bedzie niedojadania. problem lezy w psychice i poki nie wyzbedziecie sie mysli o odchudzaniu, o waszym ciele, jesli nie przestaniecie sie bac przytycia, nigdy z tego nie wyjdziecie!!!Nie pomoze zaden psycholog, psychiatra, kolega, przyjaciolka, rodzic, babcia, dziadek,ciotka czy sąsiad!!!Nikt!!! Najpierw Wy musicie sobie uswiadomic pewne sprawy, zrozumiec,ze jedzenie jest tylko pewnym elementem niezbednym do zycia,ale nie elementem,ktory ma wypelniac cale wasze zycie! Koniec,przestancie myslec o jedzeniu o swoim wygladzie. Pomyslcie o zdrowiu, przyszlosci. Anoreksja,bulimia- z tym cholerstwem da sie wygrac Wiem,ze to trudne,ale nie niemozliwe. I wiecie co? jak czytam to forum to widze,ze co 3 osoba przez odchudzanie wpadla w jakies chorobsko, ma jakies glupie schizy...albo te dziewczyny,ktore waza tak malo a ciagle sie odchudzaja...czy one nie widza co z siebie robia??? Wiecie, to zaczyna mnie przerazac... Tak wiele osob pakuje sie w bagno...odchudzanie zbiera niesamowite zniwa w postaci kolejnych wyniszczajacych sie osob...Boze...to jest przerazajace...Moze gdyby te dziewczyny wiedzialy,ze to sie tak skonczy nigdy nie zaczelyby sie odchudzac?
-
MłodyAniołku, masz rację. Wszystkie przez to przeszłyśmy, albo przechodzimy. To zdumiewające jak od myśli 'zaczynam się odchudzać' można przejść do 'nienawidzę siebie', 'moje życie jest beznadziejne' . Zwykłe odchudzanie, a kończy się na obsesji, która niszczy życie. Jednak, z autopsji wiem, że zerwanie z tym ciągłym liczeniem, z ważeniem się, nie jest łatwe. Ta choroba stała się częścią nas, a nie da się zmienić siebie tak szybko. Na to potrzeba tygodni, miesięcy, lat. Ale masz rację - To od nas zależy co będzie dalej. Tak na prawdę nikt nie jest w stanie nas uratować, tylko my same. Fakt, wsparcie też pomaga, ale to my decydujemy co będzie dalej. Verdona, z napadów da się wyjść. Sama miałam napady, nie raz codziennie. Pamiętam, że czułam się po nich okropnie, jak śmieć,beznadziejna, żałosna; ale to był trans... nie mogłam tego powstrzymać. Wiadomo, że od razu się nie da tego przezwyciężyć, ale jest to możliwe. Jeżeli tyle już przeszłaś, to znaczy, że jesteś silna. Chcesz coś zmienić, to na pewno Ci się to uda. Co jakiś czas zaglądam na ten temat, więc piszcie jeżeli macie problem lub chcecie się po prostu wygadać. Nie mówię, że wam pomogę, bo nie jestem w tym najlepsza, ale mogę się starać, w końcu jesteście mi bliskie, a życie jest ciężkie i musimy się wspierać.
-
ja co prawda nie mam problemu z anoreksją ani bulimią (tą drugą już nie. bo prawie miałam), ale mam napady kompulsywnego obżerania się, choć ostatnio jakos się opanowuję ale jo - jo mam niesamowite, jak nigdy dotąd, przez głupootę, chorą psychę itp
-
ja mam to samo co xix....nienawidzę tego...i siebie przez to też...
-
ale dlaczego? dlaczego tak jest?????!!!!!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki