-
Zosiu
chyba mi pożarło tego posta, bo nie znalazłam u nikogo, a chyba jednak u Ciebie pisałam.
Chodziło mi o pracę, ze takie czasy,że nawet jak dają Ci zarobić / nam właśnie obcięli stawki prowizyjne na 3 najlepiej sprzedające się produkty / to i tak nie jesteś pewna dnia ani godziny....o podejściu do człowieka nie wspomnę...."tymczasem", wieczny bacik i niepewność jak w takiej sytuacji wziąść np. kredyt????pod zaangażowaniem u nas rozumie się praktycznie niewychodzenie z pracy...widziałaś kiedyś nagrodę w postaci możliwości ułożenia sobie grafika? dziewczyna, która go wygrała przychodziła codziennie od 9 do 21szej.....ja rozumiem szanować pracę, ale jakaś odskocznia przecież musi być, nie samą pracą człowiek żyje jakaś równowaga
Uff wyżaliłam się
A dla Ciebie - to może czas ,żeby poważnie pomyśleć nad zmianą
Buziaki
***
Grażyna
-
Zosiu,
zyczę Ci tego spadania już bez przestojów.
Dobrej nocy i dobrego tygodnia
-
Grażynko, system pracy, taki jak twój, to w ogóle zabójstwo dla życia. Kiedy człowiek sam sobie dokłada pracy ponad możliwości, żeby więcej wyciągnąć. I żeby z tego jakieś prawdziwe kokosy były... a pewnie nie ma.
Emilko, dzięki! Właśnie kończy się gotować kolacja dla chłopaków. Brat powinien jakoś niedługo się pojawić z lotniska. Nabrałam trochę sił do walki w nadchodzącym tygodniu.
Ćwiczeń nie będzie. Nie zdążę!
-
Waga spada...zaczynaja sie dobre czasy Z calego serca zycze, by tak bylo
-
Taaa.... dobre czasy trwały. Jeden dzień. Wczoraj, w efekcie długiego bycia poza domem, zjadłam w sumie jakieś 880 kcal. Fakt - 50 z nich koło 21, ale było to 50 ze szpinaku i pieczarek, nie sądzę więc by się jakoś straszliwie odbiło. A waga co dziś powiedziała? Oczywiście, dokładnie to samo, co przez cały zeszły tydzień!! Wkurza mnie to!!
Uciekam się zbierać i do pracy. Dziś prezes za granicą więc spokój powinien być. Spokój przed burzą i nad cmentarzem, ale co tam.
Miłego dnia
-
Zosiu, dzień dobry!
Miłego dnia życzę!
Ja w sobotę tańczyłam właściwie non stop przez 5 godzin, zjadłam mało i co?
I dzisiaj waga pokazała więcej, ale mam nadzieję, że to chwilowe :P
Chyba przestanę się ważyć,bo coś czuję, że te moje mięśnie to coraz cięższe są i będzie mnie strasznie denerwować
Spokojnego dnia w pracy!
-
Ja w pracy już od jakiegoś czasu. Zrobiłam sobie herbatkę, bo przez tych kilka metrów od bramy do samochodu zdążyło mnie zlać. A przed wyjściem widziałam piękne, mocne słońce!
Wagą postaram się nie przejmować, ale naprawdę mnie to wszystko męczy. Że złości itd dalej to jasne, złość jednak przechodzi. Coraz bardziej jednak jestem tą dietą zmęczona. Za chwile minie rok, kiedy to będąc na diecie, w efekcie przytyłam kilogram. Tyjąc i chudnąc bez przerwy, cały czas w tych samych granicach 3-4 kg. Miałam nadzieję, że ćwiczenia tu zadziałają jako wystarczający kop dla organizmu, niestety, tak się nie stało. Na dodatek ostatnio trawienie mi się pogorszyło i ciągle coś mi tam w środku się dzieje.
Powiedzcie mi, przyniosłam sobie siemie lniane (w całości) do pracy. Jak się go używa? Bo powinno chyba na jelitowo-żołądkowe problemy pomóc, prawda? Wiem, że można zalać i jeść powstały kisiel, ale to raczej ochydne. Jakieś inne sposoby?
Kasiu, gdyby to był pojedynczy skok, to bym się nie przejmowała. Ale tydzień temu dokładnie, waga zrobiła to samo, a potem przez tydzień utrzymywała się na podwyższonym poziomie. W niedziele spadła, a dziś znów po kazuje tyle samo więcej. A wczoraj na prawdę nie było z czego. Też zastanawiam się nad porzuceniem ważenia się. Tylko że mi daleko do twojej figury.
-
Zosiu, ja w sumie od lutego, czyli przez prawie 7 miesięcy schudłam niecałe 8 kg, żaden to wyczyn.
Wiem jednak, że do takiego niedużego spadku przyczynia się moja tarczyca i wielokrotne odchudzanie się w przeszłości. Organizm jest rozregulowany i cieszę się, że w ogóle schudłam.
-
Zosia....moze badania krwi, moczu, tarczycy...przynioslyby jakies informacje. Skoro od roku bez WYRAZNIEJ przyczyny jest tak a nie inaczej
Fakt - bardzo to deprymujace, pomysl jednak, ze gdybys przez ten rok nie robila NIC dietowo czy gimnastycznie, z pewnoscia mialabys inna sylwetke i mysle, ze jednak kilogramow wiecej ... Mi wystarczy fakt, ze 2 lata temu kiedy sie odchudzalam bez cwiczen i wazylam 62 kg - wygladalam niemal tak samo jak w tej chwili (67 kg) i wchodzilam w te same ciuchy
nie jest to jednak wszystko "na marne"....
-
Tagottko, absolutnie masz rację, znaczy nawet nie przyszło mi do głowy, by uznawać to za 'marność'. Niezaprzeczalnie jest lepiej niż kiedyś i wiem, że byłoby w moment gorzej gdybym się nie pilnowała. Sama jednak rozumiesz, że staram się schudnąć, a nie jedynie utrzymać wagę. I kiedyś, przy takich restrykcjach itd chudłam. A teraz nie.
Może rzeczywiście powinnam zrobić badania. Mimo że ;ekarze jednak za zwyczaj uznają to za 'fanaberię'. W końcu dziś idę akurat do internisty, poproszę o skierowanie i zobaczymy.
Kasiu, żaden wyczyn?! Normalnie, za taki żaden wyczyn to dałabym sobie ... no, wiele bym oddała! Po prostu miałaś niewiele do zrzucenie,a teraz pozostałości przekuwasz w mięśnie!
Na drugie śniadanie zjadłam serek wiejski light z fitupem i lnem, a zagryzłam dwoma kawałkami chrupkiego chleba. Coś mi się pozmieniało i serek wiejski znów wolę na słono i z przyprawami, a nie z miodem Tylko się cieszyć. Głodna nie jestem, popijam kolejną herbatkę i ze zdziwieniem oglądam to, co dzieje się za oknem. Znów wiatr niesamowity, chmury pędzą jak oszalałe, tak nisko, że aż dziw iż nie rozdzierają się o dachy budynków. A podobno koło mojego domu, 15 minut drogi stąd świeci słońce. Oszaleć można!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki