już jestem!
wstałam wcześnie i korzystam z okazji, że mój brat jeszcze śpi :P
nie wiem, ile wątków zdążę przeczytać, ale chociaż u siebie dam znać, że wróciłam
przyjechaliśmy wczoraj koło 24, więc już nie wchodziłam. tak jak droga w tamtą stronę zajęła nam jakieś 11 godzin, tak teraz... 16
masakra. w ogóle cały wyjazd byłam pewna, że w sobotę już się spotkam z Pawłem a tu dupa
no ale nic. grunt, że nikomu nic się nie stało, że jestem już na miejscu!
opaliłam się (jak debil, bo w kasku jeździłam :P )
chyba nie przytyłam! a wchodziłam na wagę z duszą na ramieniu :P
bo jadłam spoto. ale nie podjadałam. no i tyyyleee jeździłam.
od 9 do 17 na stoku, z dwoma krótkimi przerwami. jeździłam z tatą i jego kumplem. inni wymiękali pod względem narciarstwa było super, super, super. mało ludzi, dużo słońca i sporo śniegu czyli wszystko tak, jak być powinno
nie wiem co jeszcze napisać... nie będę odpisywała każdej z Was, bo to trochę już za późno...
tylko napiszę, że strasznie się cieszę, że tu byłyście! :* i idę już poczytać co u Was
no i limecia! dużą niespodziankę mi zrobiłaś nie spodziewałam się Ciebie. bardzo się cieszę, że wróciłaś
miłej niedzieli!
Zakładki