Grzybciu, wierzymy że wszystko będzie w porządku. I nie mow że wyglądas jak kulka :P bo co ja mam w takim razie myslec o sobie!
Grzybciu, wierzymy że wszystko będzie w porządku. I nie mow że wyglądas jak kulka :P bo co ja mam w takim razie myslec o sobie!
Julix - wymiarki już nieaktualne, ale mam nadzieję, że takie zastanę znowu na początku semestru 17.9..
Ninti - no gdybym tak jadła po 400g makowca za jednym zamachem jak jadłam w Tatrach to bym do kuli szybko zmierzała.
P.S. - też wierzę - narazie 5dzień bez napadu - jem dużo, ale bez napadu. Od jutra, uwaga, uwaga, Grzybowa na diecie - zrzucam te 2kg na plus tatrzańsko-napadowiczowskie.
Ekhm - jak się wstawia foto z komputera wprost do posta![]()
?
Oj kochana :*** jak dobrze że wróciłaścieszę sie, że sobie wszystko przemyślałaś i że się wyciszyłaś. Teraz na pewno będzie ci łatwiej, a i nam będzie bardzo miło czytać twoje posty :***
Tutaj chyba się nie da. Ale wrzuć sobie fotkę na [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]Zamieszczone przez Grzibcio
i daj tu linka
coś wcześniej ten semestr zaczynsz...
no chyba, ze jakaś poprawka...![]()
![]()
![]()
:P
fajnie, że jesteś:*
Bucik - w Czechach zaczyna się cuś wcześniej i akurat nasz uniwersytet najwcześniej ze wszystkich. A poprawki żadne - ostatni egzamin zdałam 10.7.
. Kurak ale mi się nie chce, choć przynamniej, że leje teraz u nas na pełnego, przynajmniej żal mi nie będzie, że pogoda ładna a ja zamiast na rower powinnam do książek
.
Ninti - właśnie, że ja nie chcę ciągać fotek po necie, jednako aż tak nie mam zamiaru się ujawniać.
Cherry - wyciszyłam i pojadłam sobie że hej i ho, mam nadzieję, że uda mi się od jutra wrócić do rygoru skromnego jedzenia, bo teraz to sobie pozwalałam wprost kosmicznie
. Waga cuś koło 53-54kg - od jutra znowu bieżnia, tylko nie wiem co moje kolana na ten pomysł
.
Ha a co do wyjazdu...
Zapowiadało się całkiem sympatycznie - w poniedziałek zaraz po przyjeździe zaczęło troszku popadywać, ale wyklarowało się - chmurzasto, ale bez deszcza aż do wieczora, rześko - na Plesu na Skokom łaziłam już w czapce R., na sobie koszulka z Moiry, normalny gruby T-shirt, swetr i kurtka z windstoperem. A wieczorem miał już R.po raz pierwszy podwyższoną temperaturę.
We wtorek zaplanowaliśmy wyłaz na Terryho chatę - padało przez cały czas - spodnie od pół uda w dół total mokre, wiatr, mgła, 30minut drogi od chaty zawróciliśmy, bo R.już plątł nogami a groziło, że wrócimy po ciemku jak było pochmurno- co 100m postój na odkaszlanie i spoczynek - wieczorem gorączka
. Zero foto, bo nawet fotoaparatu nie było gdzie wyciągnąć - do płaczu
.
W środę zaplanowane Popradské pleso, że niby odpoczynkowe - R.z podwyższoną temperaturą, przez całą drogę silny wiatr i śnieg, na górze 40cm śniega, koło zera stopni, my bez czapek i rękawic - na nogi nas postawiła aż świetna czosnkowa zupa - więcej czosnku niż wodyi warzywne rizotto - cud, miód
. Po drodze w dół biało, bo tak wiało, cud, że w ogóle jakie foto porobiliśmy, ale było pięknie - zima wypisz, wymaluj
. Potem, że niby wyskoczymy do Starého Smokovca i Tatranské Lomnicy - na pierona lało, zimno, R. gorączka, że na oczy nie widział a ozubačka jechała z powrotem z Plesa dopiero na godzinę
- czyli naleśniki z konfiturą, tatranský čaj
i grzane wino a po powrocie zamiast ciepłego pokoja i gorąceho prysznica ledwo ciepła woda i zimny kaloryfer - R.przemajaczył noc
. Ale było miło
.
A w przyszłym tygodniu planowane w Tatrach koło 20stopni.
Czyli w przyszłym roku zabieram pomimo września najcieplejsze ubranie, mieszkamy gdzieś, gdzie nie mrożą turystów i jedziemy na dłużej niż 3przelane dni.
Jejusiu ... no ledwo lato się skonczylo a tu juz mi o zimie mówią.
U mnie dzis calą noc grzmialo az spać nie mogłam :[ , wogole jak pierwszy raz tak strzeliło to sie obudzilam i myslalam ze albo dom sie wali albo ktos mi sie włamał
Grzybciu, jak tam dietka dzisiaj, mam nadzieje ze ok, bo jak nie to lanie! :P
Ninti u nas teraz takie deszcze, że Olza na trzecim powodniowym, już zalewa domy, gdyby jeszcze burza to by była totalna apokalipsa.
Dzisiej tak ciekawie, bo wstałam dopiero i 11 a żołądek jak na wodzie po wczorajszym folgowaniu, czyli wszystkie posiłki posunięte. A w planie -
śniadanie (w porze obiadu
) - podwójna owsianka ze suszonym bananem i kakao
obiad - rybki w sosie pomidorowo-warzywnym i ciemne pieczywo do tego
podwieczorek - mega jabłko domowe i pomarańcza
kolacja - maślanka - 400ml czy jak to się w Polsce nazywa, bo mam smaka na coś kwaśnego mleczego
.
Jak narazie litr ciepłej herbaty owocowej i czekanie na stabilizację pokarmowego. Idziom pozmywać i pokrzątać się ze sprzątaniem po domu, bo pełny zlew i syf jak mężczyźni moi sami tutej 4dni bywali
.
Hejka ;*
Życzę w takim razie miłego sprzątania(czy to wogóle może być miłe?)
Dzionek ładny pod względem jedzenia, te rybki mi bardzo apetycznie brzmią![]()
Rybki były pyszotne. No może pomijając ten pieprz w sosie, wybierałam te kulki z 10minut. A sprzątanie kocham byle nikogo w domu, bo mnie nosi jak ja sprzątam a barany mi brud na kapciach roznoszą, albo świntuszą w świeżo umytej kuchni
.
Jeszce w planie bieżnia tylko nie wiem kiedy jak w domu tak zimno, że ja siedzę w spodniach narciarskich i polarze i ani rusz się zagrzać - wizja krótkich spodenek w piwnicy przeraża![]()
Zakładki