Scond day of total porażka - zero ruchu, zero diety (znowu cuś z 6000kcal... ), zero nauki jak nara...
Połowę dnia przesiedziałam przed tivi (przynajmniej Kasik Neumannova wygrała ), 4godzinki padły na sen, reszta przejedzona i przenudzona...
Żebym już tak znowu była na tym akadmiku, zważam nawet, że wrócę teraz po 3tygodniach, czym później rozpocznie się autodestrukcja jedzeniem tym lepiej .
Dżiiiiiiizs, najgorsze, że jak nara nie dociera jeszcze do mnie ten fakt zjedzenia aż tylu kalorii...nawet nie chcę pomyśleć co będzie w niedzielę czy poniedziałek .
Jak widać, to nieźle rozprzestrzeniam tu teraz tego lenia i obijakę , precz z leniem, precz z leniem, precz z leniem
Jeĺi w tą niedzielę nie będzie rano na wadze znowu tych 56kg to się już ale wścieknę nie na żarty na siebie .
Mykam rozjaśnić myśli czarną kawą (herbatę mi brato wychłepcił za te 2weeks ).
Kochane moje, damy radę
Zakładki