Kitola napisała:
"Wiecie, czasem siedzimy na jakiejś imprezie i zaczynam coś mówić, a za chwile już nkt nie słucha i wszsycy gadają o czymś innym. I albo ja jestem az tak nudna i nieciekawa, czy oni mnie tak nie lubią. Przykre to bardzo, i już jak gdzies jsteśmy, to ja tylko słucham. bo po co ma mi być przykro "
Mnie sie to nawet w życiu codziennym zdaża. To dlatego tez zerwałam kontakt z pewna osoba, dlatego mam doła i chyba głównie dlatego. Poczucie że wszyscy wokół nie widza mojego smutku. W sumie nie mają obowiązku, nie?
Szkoda ze nie mieszkamy blizej, bo takie spotkanka raz na jakis czas by się przydały. Nie często, bo to prowadzi do .. nie wiem.. zbyt intesywnej znajomości, która szybko sie wypala.
Agassi ma rację, siedzenie w domu z męzem przyzwyczajonym do tego że go potrzebujemy w taki czy inny sposób, totalne zasiedzenie w cztrech scianach doprowadzilo do braku znajomości, wielkiej nieśmiałości . Doprowadzilo tez do tego ze podświadomi myslę że samej nie wolno mi nigdzie iść , bo mąż sie obrazi bo nie wypada.
Czasem czuję że zycie mi umyka, że chcialbym zrobic tak wiele rzeczy a nie mam na nie czasu i jest za pózno. I powiem szczerze, wkurzam sie gdy widze ze ktos z moich znajomych pojechałasobie do sklepu, sam poszedł do kina. Czuje zazdrośc ze ja tak nie moge, nie umiem nie potrafię. I to mnie dołuje.
Zakładki