Też tak robiłem. Po Świętach i wielu poświątecznych wizytach z bratem zaopuściłem się. Ale Twoja rada jest bardzo dobra. Dziękuję
Też tak robiłem. Po Świętach i wielu poświątecznych wizytach z bratem zaopuściłem się. Ale Twoja rada jest bardzo dobra. Dziękuję
wiem co u mnie jest nie tak, że w jednym dniu nie mam ochoty na słodycze a znów innego mam i to nieodpartą. Przed dietą mogły dla mnie słodycze nie istnieć, a teraz nagle mam na nie ochotę. Bynajmniej nie wynika to z zasady, że zakazany owoc smakuje najlepiej... Po prostu jesli źle skompnuję sobie menu i brakuje nergii organizmowi to włącza mi się ssanie i to własnie na słodkie. To taki nawyk chyba jeszcze z czasów studenckich - kiedy nie było czasu zjeść, a szło się na trening to człowiek ratował sie kalorycznym niekoniecznie zdrowym batonem. Podejrzewam, że to bardziej wynika z psychiki, niż z fizycznej potrzeby... Niemniej wiem, że czasmai nie potrafie tego opanować, szczególnie jak jestem głodna (choć mogę nie czuć głodu - taki paradoks). Dziś objadłam się pyszną sałatką. Pierwszy raz w tym roku mam poczucie wielkiej sytości. Zjedzone kalorie około 1400, ale ne dało się inaczej - pichciłam dziś i byłam zmuszona próbować niektóre rzeczy. Na koniec pojadłam sałatki (wprawdzie zdrowa i niskokaloryczna i przed 18,00 ale wagowo mnie dopchała). Pierwszy raz nie mam ochoty na swoją gimnastykę, bo czuję się za pełna - pomimo, ze nie zjadłam dużo. Niemniej żołądek chyba się już przyzwyczaił do malych porcji. Wypijam teraz trzecią mięte choć nie czuję żdnych dolegliwości poza sytością. Zaraz zrobię sobie gimnastykę chyba zalegnę do łóżeczka, wypocznę. Ten tydzień miałam wyjątkowo męczacy, a jutro impreza!
Pantanal -jezeli nie zrozumiesz,ze kalorie to częściowo liczby umowne
to zawsze będziesz kładł sie z wyrzutami sumienia .
Już ci powiedziałam ,ze te zdechłe bez smaku chude wędliny są bezwartościowe
-rzuć to za psem a ty usmaz sobie boczku tłustego miesiwa.,
albo swojskiego pasztetu
masz z tego same korzyści . Obiad masz na tydzień i z dodatkami jakie sam w nie włozysz . Po drugie zdrowy z pełnowartosciowym białkiem i zdrowym swiezutkim tłuszczykiem . Zapewniam cie ,ze serducho będzie baaaaardzo zadowolone.
Tylko jak masz wage to waz i licz bo obzarstwo jest grzechem.
smacznego
Krysialku, dla mnie tłuste wędliny mogą nie istnieć. Co innego tłuste ryby, zwłaszcza łosoś norweski wędzony na zimno. To jest na serce bardzo zdrowe.Gorzej z serem żółtym, który nie jest dla serca zbyt przyjazny: lubię, ale potrafię sobie odmówić. Chętnie jem za to twarożek. Węglowodany spożywam w umiarkowanych ilościach, wczoraj np. 60 g chleba (165 kcal) i 100 g ziemniaków (62 kcal). Gorzej ze słodyczami, które często niepotrzebnie zwiększają kaloryczność moich potraw (puste kalorie), tego grzechu muszę się oduczyć. No i dojadanie, nie tyle między posiłkami, ile późnym wieczorem. Pozdrawiam cieplutko
Dzień dobry! Miłego dnia!
Kinius, porównałem Twoje BMI z licznikiem na tej stronie i wygląda na to, że masz nawet mniej od pożądanej wagi 56-58 kg. Więc pośpiechu nie ma, chyba że masz drobne kości i robisz wrażenie pulchnej? Ale może Ci się tylko tak wydaje? W każdym razie odradzam pośpiech w odchudzaniu, a schodzenie nad granicę niedowagi jest chyba niepotrzebne.
Ja sam będę zadowolony, gdy osiągnę BMI ok. 24, bo na razie mam ok. 26, choć trudno to dokładnie obliczyć, bo dawniej mierzyłem 173 cm wzrostu, jednak z wiekiem zmalałem. No ale jestem dość grubokościsty, a starszy pan nie musi mieć figury Adonisa
Pozdrawiam serdecznie
witanko
Pantanal -dalej sie nie rozumiemy --masz racje wędliny są faszerowane glutenem
i jakość wątpliwa -tez za nimi nie przepadam .
Kto ci u diabła powiedział ,ze tłusty ser jest szkodliwy na serce
chyba ,ze masz uczulenie na nabiał --
Po za tym ryby to białko gorszej wartości biologicznej - i aby nie chorować na stawy serce -potrzebujesz tłustych podrobów ,jak nóżki ,flaczki ,pasztety ,mięso od kości.
Problem w tym ,ze tego niewiele nam dziennie potrzeba i ilosciowo nawet mniej niz tych rybek . po pełnowartościowym jedzonku odchodzi ochota na podjadanie łakoci .
uwierz mi wreszcie .
Gdybym ja jadła tylko zdechłe albo jarzynki dawno juz bym sie przekręciła ,
a tak dawniej było .na dodatek nie chudłam tylko tyłam.
krysial: Po cześci zię z Tobą zgadzam. Dotyczy to kwesti podjadania i ochoty na słodycze. Np. dziś na imprezie była masa jedzenia w tym również pyszne słodkości... Niemniej kiedy jestem syta mogą być to njapyszniejsze słodkości, a nie robi to na mnie wrażenia.
Właśnie było tak dziś - zjadłam kawałek pieczonej karkówki, kawałek kurczaka pieczonego, kawałek polędwiczki duszonej w porach, troche sałatek i się zapchałam. Torcik czekoladowy, sernik i ptysie domowej roboty mnie nie ruszały Pojadłam do syta więc pyszne słodkości nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia. Rodzina była nieco zszokowana, bo stwierdzili, ze to niemożliwe, że po takich "malutkich" ilościach jedzenia jestem syta i nie mam ochoty na słodkie. Oni pamietają czasy, kiedy to mogłam naprawdę solidnie się zapchać potrawami - głównie chlebem do nich (uwielbiałam chleb), a później jeszcze do tego zjeść kawał tortu.
Dziś pojadłam mięska sporo i sałatek niemało (glownie na bazie majonezu, w związku z czym kaloryczność miwyszła okolo 1800 kacl) a słodycze jakie zjadłam pzrez cały dzień to cistka pszenne z migdałami (3 sztuki) - zjadłam je bardziej ze względu na zawartość błonnika, niż z chęci na słodkie. W zamian za te niezjedzone słodycze wypiłam wieczorem około 2,5 litra miętowej herbaty.
Mam nadciśnienie i hipercholesterolemię. Po odchudzeniu stan cholesterolu radykalnie mi się poprawił. Unikam tłuszczów nasyconych jak ognia.Zamieszczone przez krysial
WITAM DIEKUJE ZA ZAPROSZENIE
PRZECZYTALAM TO CO PISZECIE MUSZE SIE NAD TYM ZASTANOWIC MAJAC 85 KG JAK ZACZELAM SIE ODCHUDZAC BYLAM NA DIECIE 1000 KCAL/ UWZGLEDNIAJAC ZAPOTRZEBOWANIE MOJEGO ORGANIZMU/ SCHUDLAM SZYBKO 15 KG. POTEM POFOLGOWALAM SOBIE RAZ JUZ DOSZLAM DO 64 KG ALE NIE UDALO MI SIE TEJ WAGI UTRZYMAC TERAZ MAM 70-68 KG . TRZYMAM SIE DALEJ 1000 ALE MI JAKOS TO NIE WYCHODZI ZASTANAWIAM SIE CO ZROBIC PRZY MOIM OBECNYM STANIE
KOLOROWYCH SNOW
Zakładki