Kolejny dzień za mną...
7 stycznia zaczęłam notować skrzętnie cyferki i od tego czasu czuję się znakomicie - prawie bez kawy (wczoraj wypiłam taką pyszną z mleczkiem), czarnej herbaty... ale na najwyższych obrotach...
Przed chwilą skończyłam ćwiczyć- dzisiaj była ponad godzinka ćwiczeń... 35 minut stepu, a potem rozciąganie, brzuszki (3 serie, raz 30 i dwa razy 40) no i dołączone dzisiaj półpompeczki...
Zaczęłam też kręcić hula-hop ale narazie jakoś strasznmie kiepsko mi wychodzi... (wstyd się przyznać że mojej połówce lepiej)...
Dzisiaj było 1130 kcal... w tym malutki jeden grzeszek...
Czuję się świetnie będąc na diecie... mimo że okres z uwagi na zwiększony wysiłek pojawił się dzień wcześniej... ale jakoś nie odczuwam go tak jak poprzednie - aż dziwne bo przecież ćwiczę dopiero tydzień...
Zaraz kąpiel, potem małe nacieranko kremikami i balsamikami... i głowa do podusi - należy mi się dużo wspaniałego snu
Zakładki