Kapusta, nie kapusta, coś mi w tym tygodniu nie podpasowało - po porannym ważeniu zawód w oczach... tylko -0,4 kg... a przy takim ładnym dietkowaniu myślałam że coś się ruszy a tu nici... bęc...
Pewnie jutro na złość będzie lepiej... bo jutro też się zważę, tak dla pewności... suwaczek zmieniam na 65,7 bo się należy... i zaczynam się z tego cieszyć... bo jednak w dół a nie w górę....
Zaraz dokończy gotować się pyszny barszczyk ukraiński... doprawię go jogurtem... i dużą ilością pietruszki i kopru... a potem rowerek... niunię w siedzonko i mykamy na wieś... 18 km w jedną stronę, w większości przez las i pola..