-
Przeczytałam właśnie to, com przed chwilą napisała i przeraziłam się mocno. Jeśli ja NAPRAWDĘ tak myślę, to cała moja metoda bierze w łeb. Bo w takim razie znowu przestałam siebie kochać, a zaczęłam - traktować jak wroga. Nie, nie mogę tak, bo od takiego myślenia tylko krok do "karania" siebie np. kolejnym ciastkiem z szafki. A ciastka w szafce - musze przyznac - dość mocno burzą mój spokój. A zatem - zneutralizowac wroga, ale nie, nie we własnym żołądku - rozdać, skarmić, pozbyć się. Takie ciasteczka będę sobie robiła i będę jadła, ale kiedy będę miała ustalony limit kaloryczny na poziomie 1800 kcal, a nie 1200. Przy 1200 takie ciastka zabierają za dużo miejsca tym dobrym kaloriom.
Juz się trochę uspokoiłam. Ale... Chętnych do potrząśnięcia mnie za kołnierz uprasza się o ustawienie się w kolejce.
-
UFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF .. witam z ulgą powrót do samo-lubienia się .. nie mylić z samolubstwem
Publikacja zdjęć BEZ zgody nie wchodzi w rachubę. A zgody nie mam więc żałujcie nieobecni I nie wierzcie w to co ona mówi - przesadza. Zwłaszcza na swój temat. Ma mocniejszy dół - to fakt .. ale go ładnie zamaskowała Drobinka kruszynka przy Piotrze - musiała nieźle się wyciągnąć do buziaka ..
I to JEST spódnica codzienna. I świąteczna. Jedyna, w jaką się mieszczę i jaką w ogóle mam. A na swoje nogi nie narzekam, dziękuję .. nawet je lubię, póki mnie noszą ..
-
Kochana! Wiadra miłości, baaaaaardzo dużo zrozumienia, ogromne ilości wzajemnego wsparcia- życzę Tobie i Twemu mężusiowi!
Przepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnie dni przesiedziałam u brata w szpitalu. Miał dzieciak wypadek i nie było wesoło.
Buuuziaki :*
-
Hej Hybris
gratulacje z okazji ślubu
kochajcie się i bądźcie szczęśliwi..
pozdrawiam Cię gorąco
ps. smutno mi czytac o kotku...
ps2. smutno tez czytac, ze po zgubieniu juz tyle kg nadal czujesz się gruba...powinnaś być dumna!
miłego wtorku!
-
Hybris!!!! wszystkiego, wszystkiego najlepszego!!!! Buziaki.
ETAP I
-
A jednak teoria, że w przypadku mojej osoby tylko bezwypadkowe odchudzanie ma rację bytu - w pełni sprawdza się w praktyce. W sobotę uznałam, że "wolno mi". Ok. W niedzielę było nawet przyzwoicie, ale wczoraj jakoś wszystko mi nie leżało no i skończyło się podskubywaniem. Bez przesady, ale stanęło na jakichś 1600 kaloriach. Dlatego dziś zamieniam się w mitycznego Cerbera dla samej siebie, pory posiłków ściśle wytyczone, ja zdyscyplinowana, zwarta i gotowa.
Anika - właściwie dopiero później przemyślałam to, co napisałam. Wiem, rzeczywiście niejednej dziewczynie moje utyskiwanie, że ważę ile ważę i czuję się gruba - może wydać się i głupie i przykre. Wiem, oczywiście, że wyglądam o niebo lepiej niż w czasach największego upadku, ale w tym momencie włącza mi się chory perfekcjonizm, więc żeby lepiej się poczuć - musze dojść do 2-cyfrowego obwodu bioder (moja pięta, coby nie powiedzieć d... Achillesowa ) i jakichś 55 cm w obwodzie uda. Może to jeszcze nie szczyt moich marzeń, ale pewna wartość graniczna, za która to granicą z ulgą pożegnam "grube myslenie". Taką przynajmniej mam nadzieję.
Pring, Tobie również serdeczne dzięki za zyczenia.
Mam nadzieję, ze z Twoim bratem jest już lepiej. Ściskam Cię mocno!
Agula - dzieki za zyczenia, Kochana.
A... Kocik. Kocik właściwie bez zmian od wczoraj. Słabiutki, ale jak na jego stan - wyjątkowo pełen życia i energii. Już umie oszczędzać siły, a ja już wiem, jak mu w tym pomagać. Dziś mijają 2 tyg, od poprzedniej transfuzji, więc tym baczniej go obserwuję. Fakt - jest już bielutki, czyli poziom czerwonych krwinek ma już pewnie bardzo niski. Ale on z tym żyje. A jesli on z tym zyje - to ja tylko moge się tym cieszyć.
Strasznie dzielnego mam kota
ściskam!
-
Cześć Hybris, przyszłam Cię odwiedzić i może zacznę konwencjonalnie: życzę wam jak najlepszego wspólnego życia.
I tak jakoś przy tej okazji przypomniało mi się...Często zdarza się, że młodzi małżonkowie zaczynają przybierać na wadze w większym lub mniejszym stopniu. Tłumaczone jest to poczuciem bezpieczeństwa i syndromem ciepłego gniazdka. Ja co prawda się na tym nie znam, bo ze mnie to już taka młoda stara panna , ale fakt faktem ,że coś w tym jest, wystarczy się rozejrzeć. Więc pilnuj się teraz podwójnie
Co do bezwypadkowego odchudzania to masz absolutną rację, zresztą jest to całkowicie uzasadnione fizjologicznie. Organizm przyzwyczaja się do ograniczonych dostaw i spokojnie sobie funkcjonuje uznawszy, że widocznie w „świecie zewnętrznym” są trudności ze zdobywaniem pokarmu, i postanawia to przeczekać. Gdy za jakiś czas dostanie za jednym zamachem większą jego ilość i kalorycznie bogatszą, dochodzi do wniosku, że głód na świecie się skończył i naciska guzik „jedz jak najwięcej bo zapasów mało zostało, trzeba zrobić nowe”. Niestety nasze organizmy nadal są dzikie, pierwotne, rządzą się prawami sprzed kilku i kilkunastu tysięcy lat i nie raczyły zauważyć zmian cywilizacyjnych, prowadzących do rewolucji w stylu życia.
I dlatego gdybym ja miała w szafce ciasteczka z imprezy, chodziłabym myślami wokół nich jak głodny tygrys czający się na ofiarę. Raczej nie będę zostawiać takich rzeczy, po co się męczyć.
Chylę czoła przed Twoim osiągnięciem, bardzo dziękuję za pisanie i dzielenie się doświadczeniami na forum. Napisałaś u mnie, że „odchudzanie wyjdzie wtedy, jeśli jest dokładnie i dogłębnie przemyślane. A prowadzenie wątku, mówienie o sobie, "głośne" analizowanie - bardzo w tym pomaga”. Twoje głośne analizowanie wzbogaciło moją wizję i rozumienie procesu odchudzania przeogromnie, szczególnie w sferze psychiki i motywacji, za co jestem Ci serdecznie wdzięczna.
Taka zresztą chyba jest idea forum, żeby czerpać z mądrości innych, zdobywać swoją i przekazywać ją dalej
Kończę już, bo ze mnie taki gorliwy neofita na razie , mądrzę się a nie mam na jeszcze czym, poza tym praca czeka.
Pozdrawiam, pa pa.
-
Kefa, miło mi, że zajrzałaś
Dzieki za życzenia. Widzisz, o tyciu po ślubie czytałam, ale - przynajmniej w tym artykule, który ja czytałam - był podany przykład, kiedy kobieta wprowadza się do męża, zaczyna gotować pod męski gust, a sama nakłada sobie porcje podobne gabarytami do porcji małżonka. Mnie coś takiego raczej nie dotyczy - z moim obecnie mężem mieszkam już 3,5 roku, cały ten czas właściwie gotuje na dwa gary, bo on mięsożerny, ja nie, on dodatkowo ma masę alergii pokarmowych, poza tym lubimy zupełnie inne rzeczy. No a już zupełnie od wszystkiego abstra***ąc - ja nie odchudzałam się do czy dla ślubu, ale dla siebie i do skutku, a nadal przede mną jeszcze 14 kg do stłuczenia i nie odpuszczę draniom
Udało mi się też okiełznać ciesteczkowego potwora - po prostu zostawiłam sobie tylko trzy, a w takiej ilości już nie kuszą mnie wcale. Resztę oddałam naszemu dozorcy dla dzieciaków i koniec. A te trzy będę miała na II śniadanie prze kolejnye trzy dni i super, bardzo mi to odpowiada. Poza tym juz mnie dzisiaj nie "nosi", odzyskałam spokój, dlatego i do jedzenia mnie nie ciagnie. Zresztą upał też robi swoje. W sumie - jest dobrze
Dzięki tez za miłe słowa pod adresem mojej pisaniny. Ale wiesz, chyba w sumie to mnie jest ona najbardziej potrzebna. Lubię myśleć głośno, czasami jeśli sama przed sobą nakreślę jakiś problem - o wiele łatwiej znajduję rozwiązanie, czy wyjście z sytuacji. Tak miałam od zawsze. A jeśli ktos poza mną może cos dzięki temu zyskać - sama radość
ściskam i pozdrawiam
-
Ahh, jakie to słodkie. Dwie dorosłe baby przekrzykujące się, która to z nich jest brzydsza :P Jak na targowisku: kartofle, kartofle!!!
Sorki za skojarzenie
Jeszcze raz gratulacje z okazji ucementowania związku
Cieszę się, że Maciuś walczy. Cały czas trzymam za niego kciuki.
I poproszę ładnie o przepisik na pieczone musli Będe bardzo wdzięczna A tym sernikiem to mi smaka narobiłaś. Kocham sernik, w każdej postaci.
Buziaki!
-
Eh, Jeni, nikt się raczej o nic nie kłócił, ja tylko głosno wyraziłam swoje niezadowolenie, acz do tematu nie zamierzam wracać, bo 2 dni doła z powodu grubego tyłka mi wystarczy. Teraz przerzucam się na działania strategiczne, coby się sadła pozbyć, bo innego sposobu na to, żeby sobie poprawić samoocene nie widze. I tyle.
Ciasteczka, które robiłam, są śmiesznie proste.
potrzebujesz:
2 szklanki platkow owsianych (najlepsze takie w calosci, nie rozdrobnione
ale moga byc kazde)
0.5 szklanki cukru (bialego, ale ja ostatnio zrobiłam z brązowym i były jeszcze lepsze)
0.5 szklanki maki pszennej
0.5 szklanki roztopionego masla.
duzo, duzo ziarenek (slonecznik, dynia, sezam) lub orzechow (laskowe albo
wloskie, jak lubisz), ewentualnie migdałów, mogą też być owoce kandyzowane (ananas, papaya, najlepiej rożnokolorowe), raczej nie rodzynki, bo się palą.
1-2 jajka, ewentualnie woda (tyle, zeby ciasto sie lepilo ale bylo geste)
Suche skladniki trzeba dokladnie wymieszac, dodac jajko i roztopione maslo. Znowu
wymieszac (lyzka lub reka).
Wylozyc na blache z papierem do pieczenia. Ja formuję z masy okrągłe ciasteczka łyżką, pamietając, żeby były max 1 cm grubości, a moja koleżanka na lenia nakłada po prostu całą masę równą warstwą i kro, a raczej łamie po upieczeniu, kiedy to jest jeszcze gorące. Piec je należy w 180 stopniach az bedzie zlote (ok 20-30 minut, w zależności od piekarnika, u mnie max to 25 min.)
Ciasteczka sa mocno kaloryczne (nie liczę wartości kcal, bo za każdym razem zależy to od jakości i ilości dodanych składników) - jak musli, ale przy tym bardzo, bardzo sycące
Jesli będziesz robiła - daj znać, jak wyszły
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki