-
witam wiesz mam pewien problem chce sie wypowiedziec na forum a niewiem jak to zrobic.podpowiesz mi
-
Przepraszam, będzie krótko - jestem nieubrana i nieumalowana, mam mokrą głowę i za 10 min musze wyjśc z domu, bo inaczej ktoś mnie zabije, lub w wymiarzebardziej zyciowym - przejdzie mi koło nosa zlecenie. Klasyka gatunku a la Bridget Jones.
Samirko - jak opowiedzieć o problemie? Po prostu napisz, co Ci leży na watrobie. Możesz założyć własny wątek, a którym będziesz pisała o swoim odchudzaniu, możesz zrobić to w watku którejkolwiek z dziewczyn - choćby u mnie.
Jak wrócę do domu - przeczytam i odpiszę.
Ściskam mocno!
-
" Zastanawiam się, czy to ma sens. Ja sama CIESZĘ SIĘ z mojej wagi. Cieszę się, że multum ciuchów już mnie nie opina, ładnie na mnie leży, że mam coraz mniej w biodrach, zgrabną talię, że coraz ładniej rysują mi się kości policzkowe - cieszę się jak szalona. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby mówić, że mam tyłek jak szafa, chociaż mam. I co z tego? To tylko stan przejściowy i - w perspektywie dalszego życia - juz krótkotrwały. Więc niedługo osiągnę wymarzone 100 w biodrach, kupie fajne spodnie i będę z każdym dniem lubiła siebie coraz bardziej. Zasługuje na to. Jakież to ważne przestać być we własnym pojęciu wielorybem, a zacząć człowiekiem, który wprawdzie trochę się po drodze pogubił, ale potem znalazł, który zasługuje na szacunek, sympatię, miłość... Odkąd kocham sama siebie - świat o wiele częściej uśmiecha się do mnie. Lubię to, nie chcę tego zmieniać "
Hybrisku! Zacytowałam Twoje słowa bo one bardziej mi do Ciebie pasują. Twoje słowa " odkąd kocham sama siebie - świat o wiele częściej uśmiecha się do do mnie" chodzą za mną od kilku dni. To są bardzo mądre słowa i zobaczysz , że lada dzień wrócisz do nich. Niedawno też wpadłam w taki paskudny nastrój - wyżaliłam się trochę u Mirielki. Wydawało mi się , że jest mi najgorzej na tym świecie i że tylko ja mam wiecznie problemy. Wpadałam z jednego nastroju w drugi. Jakoś podświadomie wydaje mi się, że Twoja rozmowa z mamą dolała oliwy do ognia.
Pomyśl ,że już za tydzień majówka , na którą tak czekałaś i obojetnie czy spędzisz ją tak jak chciałaś to osiągnęłaś ogromny sukces - sama dla siebie , a nie dla kogoś.
Mam nadzieję, że obudzisz się jutro , pojutrze lub za kilka dni ( byle nie za długo ) jako dawna Hybris dająca mądra rady i bez której to forum to już nie będzie to samo forum....
Buziaczki ogromniaste!
-
WITAM LUDZIE
MAM NADZIEJE ZE JAK WSZYSTKIM TAK POMAGACIE TO I MNIE ROWNIEZ NIE ZOSTAWICIE CHOC DOPIERO WCZORAJ ZACZELAM COS DZIAłAC
-
Wróciłam do domu, jak na złość dzień jest piękny, świeci słońce, niebo jest niebieskie.
Sandra, absolutnie nie jesteś tępa Po prostu ja napisałam tak, żeby nie napisać nic konkretnego - skupiłam się raczej na tym, co czuję, a nie na problemie. Bo problemu jako takiego nie ma. Wszystko, co mnie teraz dręczy, zamyka się w obrębie udręk wyobraźni, paru straconych złudzeń i zawiedzionej nadziei. Ja potrzebuję w życiu celu, perspektywy, że cos na mnie czeka, że coś przeżyję, że będę szczęśliwa. Paradoksalnie - bo jak do tej pory dawałam się poznać raczej od strony wariackiego realizowania marzeń na "mieć". Więc - nic się nie stało i nic się nie stanie. Tylko kiedy ja się o tym dowiedziałam - jakby mi ktoś wyrwał skrzydła, na których unosiłam się od jakiegoś czasu. Straciłam punkt odniesienia. Coś, co było dla mnie bardzo ważne. W wymiarze egzystencjalnym to nie jest żadna tragedia. Jestem zdrowa, moi najbliżsi są zdrowi, moje zwierzęta są zdrowe. Mamy co jeść, gdzie mieszkać, mam pracę, która daje mi satysfakcję. Na poziomie życiowym jestem "ustawiona" wręcz rewelacyjnie. Ale nie mam w tej chwili celu. Ktos potłukł moje marzenia. A ciężko mi żyć bez marzeń.
Dorciu - widzisz, przepraszam, ale nie piszę o konkretach, bo w tym nikt mi nie pomoże, nikt za mnie nie przeżyje zawodu, więc nie ma tutaj co radzić.
Nie mam problemu - jestem po prostu smutna. Dzięki za miłe rzeczy, które mi napisałaś. Co jest ważniejsze ode mnie samej? Moje marzenia. Właściwie to dla nich warto żyć. Bo dopóki marzę, dopóty wiem, że jeszcze na coś czekam. Życie dla samego zycia to dla mnie za mało. Dlatego musze przewartościować kilka rzeczy.
Balbinko, ale mój dzisiejszy wpis wcale nie kasuje tego, co napisałam wczoraj. Nadal siebie kocham i to kocham bezgranicznie. Nadal jestem z siebie dumna i nie zamierzam z tego rezygnować. To się nie zmienia. Tylko te uśmiechy świata to własnie były nagrody pocieszenia. Pewnie dostanę ich jeszcze sporo. Nagroda główna, coś o co i dla czego walczyłam - przeszła mi koło nosa. Ja nie popadam z nastroju w nastrój. Stoję sobie obok siebie i patrzę na to, co robię, co myślę, jak powoli odfajkowuję kolejne czynności zaplanowane na dzisiejszy dzień. Jak byłam na spotkaniu, potem u fryzjera, potem załatwiłam kilka rzeczy w mieście, odebrałam nowe okulary od optyka i wyglądam w nich rewelacyjnie, wróciłam, zjadłam, wybieram się dziś wieczorem na koncert. Wszystko jest takie normalne. Ale zniknął cel. Majówka? Też będzie sobie i będzie tak, jak dzisiejszy dzień - powoli, punkt po punkcie, tak, jak zostało zaplanowane. Tylko że jeszcze wczoraj realizacja tego planu była związana z jakimś większym celem. Teraz - sztuka dla sztuki. Sukces? Ok, z tym, że sukces ma czemuś słuzyć, sam w sobie nie jest wyzwaniem. Chudnąć? Prosze uprzejmie. Wszystko według planu. Wszystko konsekwentnie i skutecznie. Ale już bez tej cudownej iskry, błysku, nadziei. Nie jest mi źle na świecie, jest mi smutno. Chyba się powtarzam.
Anastazjo, Samirko - witajcie na forum, dziewczynki, miło, ze do mnie zajrzałyście.
Samiro, na pewno znajdziesz tu pomoc i dobre słowo, ale napisz, w czym problem. I pamiętaj - żaden moment nie jest zły, żeby zrobić cos dla siebie. Lepiej zacząć teraz, juz dziś, niż przez następnych 10 lat płakać nad uciekającym czasem.
pozdrawiam.
-
Rozdział mojego życia pod znakiem bałwana powoli odchodzi do historii: dziś waga pokazała 83,7 kg. Za mną już dwa pełne tygodnie na DC, przede mną 7 dni z dzisiejszym. Cieszę się ustawowo.
Pamiętacie serial Ally McBeal? Uwielbiałam go oglądać pod koniec LO i na początku studiów - aż szkoda, że nie ma już dalszych serii, czy że nie robią powtórek (somewhere? someday?). Otóż oczywiście nie mam w zwyczaju identyfikować się z neurotycznymi bohaterkami popkultury, ale w tym serialu podobała mi się jedna idea - piosenki przewodniej. Dla niezorientowanych - to było coś, co "grało" poszczególnym postaciom w głowach, prześladowało je wręcz, "włączało" się w najnieodpowiedniejszym momencie. Dla mnie piosenka przewodnia to coś trochę innego - to utwór, który ktoś już gdzieś wymyślił, ale dziwnym trafem bardzo dobrze oddaje aktualny stan mojej duszy. Dzisiaj - nie mogę sie uwolnić od dość starej piosenki T.Love - dosłownie słyszę, jak Muniek Staszczyk swoim przepitym i przepalonym głosem powtarza w mojej głowie "Jest super, jest super - więc o co ci chodzi?" No właśnie. Ale odpowiedzieć na to pytanie nie umiem.
Rozpoczyna się kolejny dzień o[d]szukiwania samej siebie. Słońce szczęśliwie nie świeci, pogoda jest - jakby to ładnie ująć - refleksyjna. Dla mnie akurat. Herbata jest cynamonowa. Właśnie zjadłam śniadanie. Pierwszy punkt dzienniego planu odfajkowany, czas na następne.
pozdrawiam.
-
To już tylko 3,8 do odfajkowania bałwanka no no... ja też dzisiaj wesoła bo wreszcie coś się ruszuyło - efekt wczorajszego zalatanego ruchliwego dnia...
Tylko pogoda jakaś nie ta... tak chcę na rower a tu pochmurno i jakoś beeee...
Ale może jutro będzie lepiej...
-
Słoneczko ty moje kochane Cóż - plany nie wypaliły w pewnym ograniczonym zakresie. Ale - jeśli nie w te piękne dni majowe - to może w jakiś piękniejszy dzień czerwcowy się ziszczą W końcu jeszcze nie zrealizowałas swojego końcowego planu, wiec potraktuj to jako niedopełnienie warunków brzegowych Masz jeszcze ciut więcej czasu na wycyzelowanie wagi i sylwetki PRZESUŃ marzenie w terminie - nie rezygnuj z niego. Kto wie, co może się zdarzyć za miesiąc .. no na pewno bałwanka nie będzie ..
CMOK
-
Czy to na tym forum któraś z Was ma w sygnaturce wpisane
ważne, by iść
To stwierdzenie/sentencja/złota myśl trzyma mnie w pionie od trzech dni. Nie moge się zatrzymać, nie mogę mieć pretensji do całego świata, nie mogę zamknąć oczu i zapaść się w siebie. Muszę się zachowywać normalnie, muszę wziąć się w garść i konsekwentnie dalej wykonywać to, co zaplanowałam. Ból duszy? On jest niemierzalny, czasami nawet daje się go trochę oszukać, nie myśleć. Ważne, by do przodu.
Niestety moja waga chyba tego nie czytała, bo jest dokładnie tyle samo, co wczoraj. I trudno, jutro pewnie coś spadnie, a jak nie - to też znaczy, że tak miało być, więc tak będzie, a ja sumienie mam czyste, bo dietuję uczciwie. Jeszcze 5 dni na DC nie licząc dzisiejszego.
A w nocy śniło mi się, że zrobiłam wielki rajd na szafkę, w której leżą suszone daktyle i chipsy bananowe - co za fenomen, ja już zapomniałam, że kupiłam je i tam odłozyłam, ale jak widać, nie z moja podświadomościa te numery Ale nie, nie mam żadnych planów autodestrukcyjnych, DC ma dolecieć ad prosperum finem, a daktyle i spółka poczekają - właściwie tylko dlatego się pojawiły, że zupełnie przypadkiem zdarzyło mi się znaleźć w supersamie w Sezamie - a tam zawsze jest przyzwoity wybór suszonych owoców w dość rozsądnych cenach.
Pyza - rzeczywiście, do zduszenia bałwankowej zarazy brakuje mi już całkiem niewiele, ale biorąc pod uwagę moje aktualnie tempo-nie tempo chudnięcia, to może mi to zająć jeszcze ok. 2-3 tygodni realnie licząc. Cóż, już parę tygodni temu przestałam ścigać się z czasem, więc właściwie jest mi to obojetne. Jak sobie pójdzie - będę mu wielce zobowiązana Mnie akurat kaprawa pogoda nie przeszkadza, bo doskonale wpisuje się w mój równie kaprawy nastrój. Ale Tobie zyczę dużo słońca.
Mirielko - ja wiem, że można sobie wszystko wytłumaczyć i zracjonalizować, nic innego od trzech dni nie staram się robić. Jestem niezłym socjotechnikiem i manipulatorem - nie raz mi to w zyciu pomagało, ale niestety - zawsze najtrudniej odnieść wszystko do siebie. Pamiętasz "Żywot Briana" według Monty Pythona, a konkretnie finałową scenę? Kiedy Brian, już ukrzyżowany, śpiewa pogwizdując "Allways look on the bright side of life"? Próbuję sama do tego dojść, z tym, że jak na razie chyba oślepłam, bo jasnych stron jakoś nie umiem się dopatrzeć.
Widzisz, przesunąc marzenie w terminie mogę, ale - jak to mawiał Boy - w tym cały jest ambaras... więc ja już nie chcę marzyć tego marzenia. Nie chcę dalej uzależniać moim celów, planów i radości życia od CZYJEJŚ WOLI. Nie chcę, mam dość, nie pozwolę sobie znowu wejść w stan taki, jak obecnie, dość, nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Co się wydarzy, to się wydarzy, ale ja przestają traktować tę perspektywe jak mój zyciowy azymut.
Z wycyzelowaniem wagi, figury, etc - masz oczywiście świętą rację. Każdy kolejny dzień ma temu słuzyć, nie mam zamiaru rezygnować. Nie mam zamiaru pocieszać się słodyczami. Na osłodę - mogę psiknąć sobie na nadgarstek jakieś słodkie pachnidło, a potem pouśmiechać się do nowej szczupłej mnie w lustrze. O!
Trzymaj się mocno i zdrowo.
-
I dokładnie o to mi chodziło To jest MOJA Hybris - taka jaką ją chciałabym widzieć To TY masz rządzić słonko Ale w sumie .. to marzenie dało Ci kochanie bardzo piękne rezultaty .. ;P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki