Uffffffffffff... nie chcę zrzędzić, ale jestem nieżywa.
Dziś zaczął sie u nas remont łazienki i wszystko trzeba było pod tym katem przygotować, tzn. powynosić graty z tejże, a wcześniej porobić całe pranie, jakie się nazbierało, bo przecież pralkę trzeba odłączyć... co w małym, zagraconym mieszkanku jest niezłym cyrkiem logistycznym. Oczywiście zabraliśmy się do tego w ostatniej chwili, więc przygotowania zajęły nam cała noc. No, prawie całą - zdrzemnęłam się całe 2 godziny. Nie lubie mało spać.
Ale... wykazałam się dziś nadzwyczajnym ładunkiem silnej woli, tzn. pierwszym, co zrobiłam po wstaniu i wywieszeniu ostatniego prania - było wlezienie na steper i pedałowanie całe 30 minut - w nawet niezłym tempie - 350 kcal w plecy. Wieczornej sesji też nie chcę pominącPotem jeszcze spacer z psem plus wyjście po zakupy - dla utrwalenia efektów
Cały dzień obijam się właściwie między pokojem a łazienką, wpuszczam i wypuszczam panów, zaglądam do zwierzaków, robię jedzenie dla szwagierki, której znowu nawala... no właściwie trudno powiedzieć co, bo woreczka żółciowego nie ma już od 3 lat, więc chyba drogi żółciowe i może jeść tylko czyste, domowe, dietetyczne jedzenie, a w tym jestem dobra.
Plus oczywiście z całych sił walczę ze sobą, żeby nie usnąc.
Piotra nie ma w domu, musiał koniecznie gdzies tam być - jestem sama z tym cyrkiem. Trudno.
Nie, myślałam, że popisze chwilę, ale nie mam koncentracji za grosz, idę po kolejną kawę i będę sobie dalej dogorywać w fotelu. Odpiszę Wam później.
Spaaaaaaaaaaaaaaaaać...
Zakładki