-
Mirielko,dobrze ze Hybris zyje szkoda tylko ze jest chora
-
Hybrisku co slychac u ciebie?
-
jesteśmy, pamiętamy i z otwartymi rękoma na Twój powrót czekamy...jak rozwiążesz swoje problemy (a moze ja bym mogła Ci jakoś pomóc- jakby co to zgłaszam sie do pomocy i czekam na dyspozycje ), uporasz sie z choróbskiem i oczywiście poczujesz sie gotowa aby tu zajrzeć.
pozdrawiam :*
-
Zaglądam... Strasznie dawno mnie tu nie było.
Wiele rzeczy się nałożyło - najpierw zawirowania osobiste, potem przygotowania do operacji, której... nie było. Historia dość zabawna, chociaż kosztowała mnie dużo nerwów.
Mój pan profesorek od krojenia (ten co to uznał, że za gruba jestem ) wyznaczył mi termin na 17 listopada, miałam się stawić świtem bladym, lub jak kto woli w środku nocy (o 7) w szpitalu, wygłodzona (od popołudnia dnia poprzedniego bez jedzenia) i gotowa na wszystko, jak się wyraził. No to się stawiłam, ze swojej strony dorzucając jeszcze makabryczny stres i przerażenie, bo ja ze szpitalami nieobyta totalnie, a sama perspektywa, że ktoś mi będzie w środku grzebał, przyprawia mnie o mimowolny dreszcz. Ale cóż było robić, sama się zdecydowałam, więc mogę sobie te nerwy do kieszeni schowac. Na Izbie Przyjęć spędziłam godzinę, potem następną, rejestracja nie ruszała, tłum rósł coraz bardziej i nikt nie wiedział, co się dzieje. W końcu tak koło 8.30 okazało się, że dnia poprzedniego był pożar w szpitalu MSWiA na Wołoskiej, więc WIM ma wstrzymane przyjęcia na planowe zabiegi, bo musi przejąc pacjentów ewakuowanych właśnie z Wołoskiej. Decyzja o wznowieniu przyjęć przyszła ok. 9, ale nie na wszystkie oddziały - między nimi wyłączony był i ten, na który ja miałam trafić. Summa summarum skończyło się na strachu i umówieniu z panem Profesorem na kolejny termin - 4 grudnia, czyli w najbliższy poniedziałek. Wprawdzie wisi nade mną cały czas wizja, którą w.wym. również mi nakreślił, tzn. że jeśli mu się zwolni jakiś termin to poinformuje mnie o tym dzien wcześniej - ale mam nadzieję, że to nie nastąpi - wolałabym nie być w taki sposób zaskakiwana Wystarczy mi emocji i wrażeń.
W wyniku tych całych zawirowań dostało mi się zupełnie gratis 2 tygodnie zupełnie wolne, co oczywiście jest iluzją, tyle tylko, że nie pracuję. W sumie dobry zbieg okoliczności, bo od czwartku małż ma stoisko na Tragach Książki Historycznej, więc przydam się jako siła roboczo-stojąca.
Z dietą - bo to w sumie główny temat tego wątku - bywało różnie. Nawet bardzo róznie, bo kiedy dowiedziałam się, że operacji nie uniknę, odjęło mi rozum i rzuciłam się na żarcie, ze słodyczami włącznie. Wyglądało to kretyńsko, bo w obecnej kondycji mojego woreczka absolutnie nie powinnam sobie była na takie ekscesy pozwalać, ale przegryzanie wszystkiego, co niedozwolone No-Spą w dużej mierze załatwiało sprawę. Nie piszcie mi, że jestem idiotką, bo doskonale zdaję sobie z tego sprawę Nawróciłam się 2 tygodnie temu, kiedy juz musiałam się opamiętać przed zabiegiem i kiedy... zważyłam się. 79,8 trochę mną wstrząsnęło, bo stąd do katastrofy bardzo niedaleko. Takoż opamiętana wróciłam do starych sprawdzonych sposobów - tzn. małe porcje, mało węglowodanów, 5 posiłków i stepowanie i teraz z powrotem jest 76,6, mam nadzieję, ze do momentu pójścia do szpitala wrócę na 75. A po operacji - tu już zacieram moje tłuste łapki - waga powinna polecieć lawinowo, bo z premedytacją zamierzam przestrzegać ścisłej diety pooperacyjnej, która jest IMO arcypaskudna, więc wnioski nasuwają się same. Liczę, że Nowy Rok powitam już z "6" z przodu
Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy w czasie mojej absencji tutaj zaglądali. Dziekuję za wszystkie komplementa pod moim adresem, chyba je sobie wydrukuję i będę podczytywać w chwilach zwątpienia - ja sama jestem dla siebie o wiele bardziej krytyczna Ale powiem nieskromnie, że z powrotu do krótkiej fryzurki się cieszę i uważam, że był to jeden z lepszych pomysłów - bardzo się dobrze w niej czuję.
Eh... i to chyba tyle na razie
-
Hybris będe trzymała kciuki za tę 6 na nowy rok!! fajny prezencik
planuję podobny - tylko ze w końcu zostawienie bałwanka na rzecz zgrabnej siódemki!!
pozdrawiam gorąco!!
-
Witaj Hybris!
Mam nadzieję że po operacji szybko dochodzisz do siebie
nie doczytałam się niestety czy to będzie laparoskowpowo czy tradycyjnie - ale jeśli laparoskopowo to może dasz radę "doczołgać" się na spotkanie warszawskie
TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów
Pozdrawiam
-
No i się odbyło Zgłaszam się stosownie wybebeszona, względnie zdrowa i w zdecydowanie dobrym nastroju. I muszę wam powiedzieć, że wszystko to nie było warte połowy tego stresu, jaki mnie zżerał ante factum.
Było nawet momentami zabawnie, no może pomijając parogodzinny okres po operacji, ale tu cudów nie wymagam, trzeba swoje odcierpieć. Ale szpital na Szaserów świetny, porządek, organizacja, personel na poziomie - zwłaszcza utkwił mi w pamięci uroczy anestezjolog, który nawet nie wiem, jak wygląda, już nie mówiąc o nazwisku (bo byłam bez okularów, co zdecydowanie zaburza moja poercepcję), który bardzo się starał rozbawić mnie, kiedy już leżałam na sali operacyjnej i czekałam na ciąg dalszy nielekko sina ze strachu. Widać miał chłop doświadczenie - pewnie nie pierwszego i nie ostatniego takiego tchórza spotka
Dochodzę do siebie nawet szybko, szwów już nie mam, dziurki (bo trudno to nazwać ranami) goją się ładnie i szybko - może coś tak będzie widać, ale jeśli nawet to minimalnie. Acz tutaj akurat nie mam jakiejś obsesji estetycznej.
Dieta? Ta pooperacyjna jest trochę męcząca. Na początku własciwie wolno same wegle, chociaż mój Profesorek na konsultacji powiedział, że listę tego, co mi służy a co niekoniecznie, muszę ustalić sama metodą prób i błędów. No to zaczęłam od błędów - bo mnie skręcało za owocami i przetłumaczyłam to sobie na moje, że jak organizm tak chce i pożada, to znaczy, że mu potrzebne. Niestety, przecier jabłkowy dla niemowląt posłużył mi mocno średnio - więc teraz znowu płatki ryżowe na wodzie z odrobiną słodzika i czekamy, aż się wszystko uspokoi. Pocieszam się tylko wspomneniem Devoree jedzącej marynowane patisony 2 m-ce po operacji... Może i ja będę miała tyle szczęścia? Chociaż na razie mam przynajmniej silną motywację do pilnowania się - w sumie przychodzi mi to bez większego trudu...
Niedługo zmienię suwaczek, bo ten juz trochę nieaktualny. I bardzo dobrze. Nie wiem, czy dojdę do "6" do końca miesiąca, ale nawet jeśli nie... to dojdę w styczniu
ściskam i pozdrawiam, myślę, że niedługo będzie mnie więcej na forum
-
Ciesze sie Hybris,ze dochodzisz powoli do zdrowia i w ogole ,ze juz po operaci
Widze ,ze juz niedlugo bedzie 6 z przodu,ale musisz byc uradowana,ja narazie na 7 czekam
Napisz co u twoich futrzaczkow i ucaluj od cioci ich pyszczki
-
Dobrze czytać, że u Ciebie wszystko się układa, powoli ale się układa... Szaserów znam (urodziłam się tam) i równieżo tym szpitalu nic złego powiedzieć nie mogę.... Teraz pozostaje mi tylko życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia
-
Hybris, cieszę się, że Cię poznałam! Spotkanie u Ewy było fantastyczne!!!
Tyle dobrych duszyczekw jednym miejscu
Ciasto marchewkowe rewelacyjne!!!
Czy możesz zdradzić przepis?
Będę bardzo wdzięczna
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka! :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki