-
brrrrrrr ten smalec to naprawdę niezla motywacja brrrrr
Pozdrawiam serdecznie
-
Hehe, Mirielko DZIĘKI smalczuś przecudnej urody - głównie dlatego, że już go u mnie nie ma! Myślę, że dziewczyny uciekać nie będą no... chyba żebym wstawiła sobie te dwa obrazki do sygnaturki Ale wtedy to raczej mnie by z foruma wypisały, hehe
A, i proszę 10 kilopaki smalczyku trzymać na podorędziu, bo już niedługo będzie mi przysłygiwał kolejny pakiecik :P
Analenko - a wiesz, że już po pierwszym Twoim poście byłam niemal pewna, że Ty to Ty?
A co do słodyczy - widzisz, ja akurat mam świadomość, że czekolady nie wezmę do pyska już NIGDY. Może to głupie tak mówić, zwłaszcza, że jeszcze kilkadziesiąt lat (statystycznie) przede mną, ale postanowiłam, że nie i koniec. Bo ja jestem niestety uzależniona - więc uzależniona będę dalej, całe życie. Dlatego nie chcąc rozkręcić kolejnej spirali tycie - rezygnuję. Ale co śmieszne - np. ciast nie lubię. Serio. No może poza moim marchewkowcem, albo sernikiem na zimno (acz nie jestem w stanie zjeść tego dużo), ale tradycyjnych polskich ciast i tortów w ogóle nie zauważam. Więc wspomniane przez Ciebie 2 kawałki ciasta u cioci na imieninach - może kiedyś, jak nie będzie można się wyłgać. Ale batonik - nigdy, a jak widzę reklamę pralin Lindt'a to w ogóle zamykam oczy
Myszko - pomysł ciekawy i bardzo mi się podoba, jak zrealizowałaś go w praktyce. Z tym, że dla mnie w tej chwili zjedzenie nawet czegoś, co na mieszanej niedozwolone - przekracza granice pojmowania, więc o "dniu grzechu" nawet nie myślę. Zresztą - powiem Ci szczerze - ja po prostu nie mam na nic niegdyś ukochanego ochoty. No, może na makaron, pewnie w maju sobie pozwolę, ale teraz - odpada zupełnie. Jak widzisz - wielka jest potęga autosugestii
Balbinko - poczta pobiła wczoraj swój rekord, bo paczkę z motylkami odebrałam o...21.50 Wczoraj już trochę ćwiczyłam, jest nawet fajny, ale chyba coś słabo ćwiczyłam (ok. 15 minut) bo dziś nie czuję mięśni, ani nie mam zakwasów. Wieczorem powrótka z rozrywki, ale jak na tę cenę - fajny sprzęcik
Maniutko - bo tak naprawdę człowiek nie uświadamia sobie, ile tego nosi - a takie obrazki doskonale to wizualizują. Jakże ja się cieszę, że to już za mną...
pozdrawiam![/img]
-
Hej Hybriku
Podziwiam Ciebie ,że masz jeszcze siłe cwiczyć na agrafce
Nie czujesz sie osłabiona???
Bo ja nie mam wcale siły
Dzis dostałam@..a na wadze bylo 20 dag mniej...
Pozdrowionka
-
Hybrisku!
Toż ty geniusz jesteś!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
Wiedziałam ,że mądra istota z ciebie ale nie sądziłam,że aż tak bardzo
Autosugestia to podstawa więc nastawię się psychicznie na półmetek mojego odgrubiania i chyba zmienię ten suwaczek .Jak będę na niego patrzeć będę sobie wyobrażać jaka będę zadowolana jak dojdę do połowy.
I co ja bym bez Ciebie zrobiła??????
Wylądowałam jednak na zwolnieniu , a właściwie to chyba było mi tego trzeba.
Trochę choruję trochę się lenie, no i tak upływa sobie mój tydzień .
W ogóle muszę coś pozmieniać u siebie bo już sama siebie nie mogę słuchać, tego biadolenia no a poza tym to ileż można nie oznajmić ani sobie ani wam jakiegokolwiek sukcesiku - że ja wcześniej sama nie wpadłam na tę autosugestię
No nic lepiej późno niż wcale,
Kasieńko dziękuję ci za podpowiedź, sama chyba sobie nie zdajesz sprawy jak mi bardzo tym pomogłaś.
Pozdrawiam Cię bardzo mocno i wręcz wiosennie i życzę sukcesów dalszych
Buziak
Kasia
-
HYBRIS! jesteś wilka!!! żeby tak czekolady? do końća życia? ooo nieeeee
ja niestety MUSZĘ próbować. TAki mój zawód. I co tu poradzić...
Ano-ćwiczyć, coby te kęski gubić.
Smalczyk baaardzo sugestywny, nie powiem.....
-
Kasiu - bo ja jestem genialna w swojej prostocie, hehe
Ale mówię Ci, pomysł z autosugestią warto zastosować - zupełnie inaczej będziesz się czuła jako kobieta 70 kilogramowa, choćby to było 79.9 kg Ja pamiętam, jak mi zależało na "8" i co? I jest. A teraz polujemy na 7 z tym, że mnie to jeszcze co najmniej miesiąc zajmie, ale miesiąc to już w tym rozrachunku tyle, co nic
Kasiu, z jednej strony smutno, żeś chora, z drugiej fajnie, ze sobie chociaż troche odpoczniesz. W każdym razie dbaj o siebie, bo chorowanie do przyjemności nie należy, życzę Ci, żeby to było jak najszybciej za Tobą!
Stellunia czyli wczorajsze złe samopoczucie to @ była? No widzisz, to może jednak z DC dojedziesz do końca? Ja na razie prowadzę bój sama ze sobą, żeby zjeść tyle, ile powinnam na mieszanej z 1 saszetką i idzie mi... kiepsko. Odzwyczaiłam się od jedzenia i koniec. A z drugiej strony konia z rzędem temu, kto mi powiem, jak ja mam nabić to 800 kcal, jeśli primo: mogę jeść tylko chude mięso i warzywa, secundo - mam skurczony żołądek i nie pochłone na raz więcej niż 250/300 gram, tertio: najzwyczajniej nie chce mi się jeść. No ok, to trzecie to raczej problem natury psychicznej, ale pierwsze dwa? Naprawdę nie mam pomysłu
Co do siły i enegrii - Stella, mam w nadmiarze i tak było przez całą ścisłą, niezmiennie. Ja Ci mówię, po prostu DC to jest to, co IDEALNIE trafia w potrzeby mojego odchudzającego się organizmu, stąd współpraca układa się bez zarzutu. I w tym cały sekret powodzenia
pozdrawiam
-
a czy opisałyście gdzieś DC? albo czy jest gdzieś opisana? plizzzz linka
-
Sandraj,
możesz albo przeczytać wątek od początku, albo zajrzyj np. na [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Tam wszystko masz opisane.Ja nie mówię, żeby od tej pani konkretnie nabywac dc, bo ja jej nie znam,ale tam masz dośc czytelnie o posiłkach, ich składzie, ilościach itp.
Hybris,
no to się odkryłyśmy Powim Ci, że dziś znowu czytałam długodystansowo, bo wątek Margolki i nawet wyciagnełam go w górę.No i się trochu martwię.Tym powrotem do "normalnego" jedzenia.Będziemy musiały ściśle do bólu przestrzegac planu wychodzenia z dc, bo grozi nam hustawka metabolizmu i totalna klapa.
Naprawdę boję się jak to będzie.A najbardziej chyba zatrzymania wagi.
Znów jestem dziś rozchwiana nieco...ech...
Ściskam ciepło, A.
-
Analenko - jeśli DC powtórzysz kilka razy, to możesz mieć ten sam problem, co ja - nie z szalejącym metabolizmem, a z powrotem do normalnego jedzenia. Dziś dostałam od Małgosi solidny opieprz za to, że za mało jem, no i dziś udało mi się dojechać do ~600-650 kcal i znowu koniec. Dowiedziałam się natomiast, że wolno jeść jajka i kukurydzę konserwową - tym sie trochę "dopcham" jutro. Żeby dobić chociaż do 800. Bożżże, to brzmi jak absurd. Więc jeśli mamy coś rozpatrywać w kategoriach "bania się" - to ja się boję zaburzeń łaknienia, bo mam w tej chwili próbkę, jak to wygląda. Zatrzymania wagi już się nie boje. Chudnę bardzo powoli jak na DC i trudno, widocznie tak ma być, nie narzekam. Zresztą na początku odchudzałam się "na czas", ale już mi przeszło, zmądrzałam. Boję sie też tego, że dopadnie mnie kryzys, którego nie będę potrafiła rozładowac i sięgnę po słodkie. Lęk to irracjonalny, ale wiem, że bywają momenty, w których zachowuję sie absolutnie nielogicznie - dlatego tego się boję.
Coś się stało, że jesteś, jak piszesz, rozchwiana, czy po prostu taki dzień?
Ściskam!
-
Wierzę w Hybris i racjonalne zachowanie..
Nie wierzę natomiast w zestawienie Hybris i niekonsekwencja..
Przestawisz się powoli... będzie dobrze
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki