-
No, już trochę się w domu obrobiłam, skontaktowałam z moja wet - czyli plan dnia mam w miare ustalony. Nadal jestem uziemiona, bo kocieja trzeba dogrzewać, a P odbiera dziś nową książkę z drukarni i musi ją wstawić do księgarń - wróci najwcześniej późnym popołudniem, jeśli nie wieczorem.
W ramach brania się w dietetyczne karby - ułożyłam sobie menu na dziś, podliczyłam kalorie w dzienniczku - wyszło mi 1195. I super, tego się trzymamy. Wprawdzie w tych kaloriach znalazło się i 7 dkg daktyli (zaraz dostanę kopa...), ale miałam w sumie jeszcze 15 dkg i po prostu wliczę je w limit na dwa dni - i będzie dobrze.
Z kociejem sytuacja w miarę stabilna, więc i nerwy mniejsze, a co za tym idzie - głód psychiczny sobie poszedł. Całe szczęście.
Agulko, no wiem, że oceniam opiernicz, który od Ciebie dostałam, ale Ty to bardzo subtelnie i delikatnie zrobiłaś... a ja jak histeryzuję - potrzebuje elektrowstrząsów Widzę, że w kwestii technicznej już Jeni Ci pomogła
Balbinko - nie chce ocierać się o patos, czy używać słów zbyt wielkich i nieadekwatnych, ale wiesz? Z Małego Księcia utkwiło mi bardzo głęboko w pamięci jedno zdanie: człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił. Nawet głebiej, niż piękne, choć już troche oklepane stwierdzenie o patrzeniu sercem. Biorąc każde kolejne zwierzę, biore na siebie pełną za nie odpowiedzialność, za jego zdrowie, samopoczucie, komfort. Nie mówiąc o tym, że kocham te moje futra bezgranicznie.
Biglady, serdecznie dziękuję za linkę, już ją wrzucam do ulubionych. A moje ukochane daktylki mają IG 103 Ta informacje generalnie przypieczętowuje decyzję o zakończeniu współpracy...
Katsonku, z tymi naszymi kotkami tak jest, że raz wydaje się, że kotu bóg wie co się dzieje - a w sumie to bzdurka, a innym razem - kto sprawia wrażenie zdrowego, a w środku dzieje się coś bardzo niefajnego. Dlatego właściwie żadnych objawów nie można lekceważyć, o czym zresztą sama doskonale wiesz, jako kocia mama z o wiele dłuższym stażem, niż ja A z drugiej strony smutne a prawdziwe - jeśli stracimy jakieś zwierzątko, jesli naszego podopiecznego dopadnie choróbsko, jak Twojego Whiskey, czy moja Niunię albo Macka - to popadamy w skrajności i przy każdym kichnięciu zaczynamy bać się wszystkiego.
Co do badań krwi - mam troszke inne podejście. Uważam, że mniejszą szkodą dla kota jest ukłucie, niż przegapienie czegoś, co może w normalnej obserwacji zwierzaka nie wyjść. Dlatego mam zamiar już teraz, jak Maciek trochę lepiej sie poczuje - poprosić Małgosię, żeby zrobiła badanie krwi na poczatek Mamutowi, a potem i Mańce i Trusi, jak się dziewczynki tutaj zaaklimatyzują. Żeby po prostu wiedzieć, czy na chwilę obecną nic złego się nie dzieje.
Jeni, daktyle nie sa wstrętne, sa po prostu zakazane, dopóki będę na diecie i tyle a potem też - przede wszystkim rozsądek
ściskam!
-
No i stereo mi się wysłało... znowu jakoś ciężko mi forum działa.
Camkey, histeryzować, pochlipywać i rozpaczać to ja sobie moge (i robię to, co ja będę udawać, że nie), ale jak wykonam już wszystkie działania praktyczne, jak zrobię wszystko, co w danej materii zrobić można. Bo od mojego pochlipywanie nikomu niestety zdrowie nie wróci.
Dzięki w imieniu Maciula za życzenia zdrowia. Własnie myje się obrażony, bo mu przed chwila parafinkę zaaplikowałam i jeszcze zastrzyk go czeka... Ale to za chwilę. Wrażenia nalezy stopniować, także kotu
-
Hybris znasz mnie, ja zawsze zaczynam delikatnie, no przynajmniej się staram, ale ty mnie nie drażnij żadnymi wpadkami, bo wtedy to całą moją dyplomację trafi gigantyczny szlag. Co do daktyli to chyba tez w końcu się skuszę na troszkę, bo mi ciągle kalorii brakuje, albo ewentualnie może inne cuda. Już po prostu świruję, żeby do tego 1000 dobić na normalnym, ale zdrowym żarełku. Uff.
ETAP I
-
jejku jak Wy macie problemy z dobiciem do 1000 ?? ja to mam duze problemy zeby sie w nim zmiescic
-
Camkey, ależ to wcale nie jest takie niewyobrażalne
Pomyśl sobie tylko, że musisz wyrobic tysiaka, ale
masz ma maksa skurczony żoładek, więc na raz wchodzi Ci porcja 200, max 250 gram.
nie stosyjesz węglowodanów ani jesz tłustego mięsa... Ty wiesz, ile trzeba kurzego biustu czy warzyw zjeść, żeby tysiaka wyrobić?
nie jesz owoców, które też potrafią miec w sobie sporo kcal.
i juz chyba wszystko jasne
-
No to ja jestem do przodu o weglowodany i owoce Nie jem ich duzo ale jednak jem Bo lubie A to jest mniej szkodliwe niz moje inne ulubione jedzonko
-
Wiesz moze masz racje z ta krwia .Ja poprostu naczytalam sie gdzies horrorow na temat pobierania kota krwi i tak juz mi to w glowie zostalo ze to takie okropne chociaz Whiskey mial pobierana bez problemu ale on byl taki chory
-
Pytanko dla Maciusia od Whiskego.Macius czy ty jestes szefem w domu ? Bo ja tak wszyscy mnie sluchaja .Moje przezwisko to " King Whiskey" Fajne nie?
-
Katsonku, a z ciekawości, jak jest w Australii? Tzn. czy Ty jesteś obecna przy wszystkich zabiegach, jakie wet wykonuje na Twoim zwierzaku? No, oczywiście, pomijam operacje czy to, co dzieje się w narkozie, chodzi mi raczej o leczenie zwierzaka i zabiegi, które odbywaja się w jego przytomności.
Widzisz, ja mam taki układ z moją wet, że wszystko zwierzakowi robi przy mnie. Co więcej - ja jej w tym pomagam. Więc wiem i jak wygląda pobieranie krwi i jak wygląda kroplówka i jak wygląda dawanie narkozy. A przy tym wiem, że jeśli to zostanie zrobione szybko i sprawnie - to zwierzak specjalnie nie cierpi... A Małgosia pobiera krew po mistrzowsku
Tzn. zgadzam się z Tobą, że pobranie może byc nieprzyjemne, zwłaszcza, jeśli np. zyły w przednich łapkach nie współpracują i trzeba szukać w tylnych. Ale mimo wszystko - ukłucie uważam za mniejsze zło.. cóż, może jestem sadystką
Kto u nas rządzi? No oczywiście, Maciek Zresztą stąd jego imię... kiedy do nas przyszedł, nazwalismy go Maluś, bo taki delikatny, chory, biedny i specjalnej troski. Ale kiedy po miesiącu przyszły Mamut z Niuńkaskiem, to się okazało, że z naszego rechitycznego Malusia wyłazi kawał dominującego drania, ipod płaszczykiem Malusia kryje się naprawdę Super Macho Kot I tak się zaczęło, najpierw był Macho, ale szybko zaczęlismy go zdrabniac i własnie na Maćku stanęło
Maciej serdecznie pozdrawia Whiskeya i solidaryzuje się z nim w imie twardej samczej dominacji... Choć podejrzewam, że Whiskey tak jak Maciuś za przeproszeniem jaja juz dawno stracił pod nieubłagana ręką chirurga weterynaryjnego... No ale precz ze stereotypami, grunt to charakter
-
Hybrisku, ostatnio tylko zaglądam do Ciebie, nic nie pisząc, bo nie umiem napisać niczego, co w moim mniemaniu polepszyło by Twoj stan i stan Twojego kotka.
Smutno mi po prostu.
Abstra***ac od tego tematu donoszę, że i umnie niewesolo, diety sie nie trzymam, jem jem jem nie wiem co sie dzieje, z jednej strony chce byc szczupla, wchodzic w te wszystkie normalne rozmiary a z drugiej slodycze mnie koją najbardziej.
Jak to pisze, i czytam ponownie, to mam wrażenie, ze to nie ja , że znowu ze mnie wychodzi moja obsesja, kompleksy itp. Ja wiem, że to chwilowy (mam nadzieję) kryzys, ale nie umiem się wziaść w garść. Kopnij mnie mocno, bo miłe słowa na mnie nie działają. Tak strasznie się pogubiłam i nie wiem jak wyjść na prostą.
Pozdrawiam Cię i ściskam.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki