-
Hej Katharko
Dalej nie jestem zbyt zdrowa, ale gardło już mnie aż tak nie boli. Łyknę sobie aspirynkę przed snem, bo chyba jednak pójdę na jutrzejszy wykład. Do tej pory byłam na każdym i żałuję tego, bo mogłam się wyspać, ale materiał ma zacząć robić się trudny, więc zobaczymy. Na razie nie zaczął
Sesja dwa razy w roku, ale tak lekko tylko ja mam. Znajomi muszą się uczyć na bieżąco, bo ich ciągle sprawdzają A 4 sesje to mniej materiału, więc może to lepiej
A chlebek i orzeszki zostawię zwierzątkom... od jutra. Co nie znaczy, że dziś przesadziłam. Nie, było ok. Na siłowni babka dziś wyluzowała. Zgodnie z przewidywaniami
I zastanawiam się, czy by nie wrócić na aerobik, bo ćwiczenie w domu jakoś mi nie wychodzi....
-
Hej hej, jest 7:44 i jak na razie postanowienie schudnięcia trwa. Muszę w końcu przekroczyć to okropne 70 kilo. Wczoraj też naszła mnie myśl, żeby wrócić na aerobik. No bo Gwiazdka tuż, tuż, a ja w malinach. Chodziłabym 3 razy w tygodniu, a w miarę możliwości także i w domu. Zwykle tak to u mnie działa: chodzę na aerobik nabieram energii ćwiczę codziennie. Oj byłoby super-ekstra. Dobra, zbieram się, choć i tak jestem już spóźniona
-
mój znajomy, po fizjoterapii zapewnił mnie, że wysiłek fizyczny w postaci aerobiku trzeba sobie dozować.. najrozsądniej jest 3 razy w tygoniu - częściej nie ma co. Jego mama zresztą była instruktorką, więc ufam jego słowom. Tak więc bianeczko nie szalej za bardzo.. a te 70 na pewno niebawem się ukaże.. już tak blisko jesteś
pozdrawiam
-
Wg mnie to wszystko zależy od kondycji. Wiem, że kiedyś, na początku, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z aerobikiem i ćwiczyłam codziennie przez dwa tygodnie, czułam się fatalnie, wiecznie zmęczona i zła. Więc dałam sobie spokój. Ale po latach podeszłam do tego racjonalnie, dawkowałam wysiłek i chodziłam na siłownię, kiedy miałam na to ochotę. A potem tak się wciągnęłam, że ćwiczyłam codziennie, bo było mi mało. I czułam się radośnie, pełna energii, po prostu super. Teraz kondychę mam dobrą, więc na pewno będę chodzić trzy razy w tygodniu, a, jak mówiłam, jeśli mi się zachce częściej, to będę ćwiczyć też w domu.
Zaraz kombinuję jakiś obiadek i mykam na francuski choć chce mi się jak psu orać
-
Hej Bianeczko, widze ze slicznie Ci idzie, nadrobilam "material" z kilku dni i musze powiedziec ze zmieniasz sie w oczach! juz nie chodzi mi nawet o wyglad ale o podejscie do swiata zewnetrznego, ciesze sie ze tak dobrze idzie Ci "towarzysko"
Powiadasz, ze drugi zestaw Tamylee na pupsko jest latwiejszy??? Bede musiala sprawdzic i chyba od niego zaczynac cwiczenia, bo pierwszy daje mi niezle w kosc!
-
A wiesz, że to prawda? Sama się sobie dziwię, aż czasami mam dość tych wszystkich kontaktów. Teraz tylko czasami nachodzą mnie myśli, że "kto by chciał gadać z takim grubasem". A potem pukam się w czoło i myślę, że wyglądam normalnie, tylko trochę okrąglej niż inni.
Kolejny dowód: mogę już kupować spodnie z Zary. Tam mają tak zaniżoną rozmiarówkę, że dopiero teraz wchodzę w 42. Zawsze jakiś sukces, prawda? Oj a jak będę kupować sukienkę na wesele, będzie się działo. Będę mierzyć bez strachu, że się nie dopnę
Właśnie wróciłam. Na oko, było dziś 1000 kcal. Ciągle powtarzałam sobie, że nie, tego mi nie wolno i odchodziłam od półek. Odmówiłam sobie dzisiaj dwóch kanapek w Coffee Heaven, choć je uwielbiam. A teraz uciekłam z kuchni, bo tam warzywa z patelni, winogrona pyszne jak niebo, orzechy laskowe i jakieś cholera ciacha w lodówce (nabrałam tylko kremu na palec, na spróbowanie i basta). Oj kusi, kusi, ale nie dam się. Na Magdę M. zrobię sobie dzban herbaty i koniec na dziś. Może jeszcze jakieś ćwiczenia na tyłek?
Butterku, ten drugi zestaw to bułka z masłem, bo pierwszy mało mnie nie zabił. Nie udało mi się go dokończyć
-
Proszę państwa, komunikat.
Ważę tyle samo, co tydzień temu, dzięki Bogu! Bo przez trzy dni weekendowe nagrzeszyłam jak głupia. Ważenia oficjalne są oczywiście w poniedziałek, ale dziś pierwszy dzień miesiąca i pomiary centymetrowe. Ponieważ początek października był kiepawym okresem wychodzenia z durnego jojo, w które sama nie wiem jak zdołałam się wpadkować (a raczej co mi strzeliło do łba), to dwa miesiące (wrzesień, październik) są dietowo spisane na straty. Już moja w tym głowa, żeby listopad był miesiącem triumfu, prawda? W końcu nie na darmo wprowadziłam drugi suwaczek.
Otóż w centymetrach zaskoczenie. Czuję, że mam luźniejsze spodnie, ale dół mi się nie zmienił, za to poleciała góra. Po dwa centymetry w talii i pod biustem. No bosko. Może już niedługo będzie na mnie dobrze leżeć ta bluzka kupiona na wyrost. Teraz wyglądam w miarę normalnie nawet bez wciągania brzucha Bardzo mnie to cieszy
-
Bianeczko ślicznie sobie dajesz rade, 70kg przekroczysz z pewnością, tylko się pokusom nie daj
-
Ależ tu optymistycznie, wlaśne tego bylo mi trzeba Gratuluję zgubinych centymetrów, mnie też czeka mierzenie, mam nadzieje że zadziala motywująco
Waga na pewno już niedlugo sie w końcu ruszy i przekroczy magiczną 7. Powodzenia!
Milego wieczoru
-
witaj pieknosci!
czytam sobie Twoje ostatnie wiadomosci i zasmiewam sie do rozpuku
Masz bardzo fajny sposob pisania, wieeesz?
Zazdroszcze Ci i jestem z Ciebie dumna jesli chodzi o Twoje potyczki dietowe- raz na wozie, raz pod wozem, ale rządzisz ta wagą
Ile TY masz wlasciwie wzrostu? bo albo nie doczytalam, albo nie napisalas..a tak z ciekawosci bym sie doweidziala. Ja np. jestem niziołkiem, ale pasuje mi patrzenie na swiat z dołu
Caluje mocno i do uslyszenia!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki