Byłam już w kościele, siedzę i czytam w aniwnym przekonaniu, że zdążę Do zerówki może i zdążę, ale z jakim wynikiem? Pocieszam się, że zerówka nic mnie nie kosztuje. Tylko że po drodze mam masę rzeczy do zrobienia. No ale co wam będę opowiadać, wy to wszystko wiecie, nie jestem jedyna, która to przechodzi.
Refleksje jak na razie mam następujące. Wszyscy mówili, że matura to pestka, a sesja da popalić. Hmm a mi się wydaje, że matura bardziej stresowała. Pewnie dlatego, że wszyscy gadali o tym non-stop, chodzili na specjalne kursy i w ogóle A tu każdy wie, że musi i nie strzępi języka na marne. Zobaczymy tylko, co powiem za kilka tygodni Oby było tak samo optymistycznie
Na koncie mam 500 kcal. Specjalnie zostawiłam sobie zapasik na wieczór, choć wyszedł on trochę większy niż zakładałam. Ale też do końca nie wiem dokładnie, ile zjadłam na obiad, bo miałam nałożone na talerz przez mamę bez ważenia, więc ważyłam na oko Poza tym mniej dzisiaj zjadłam, bo za późno wstałam. Jutro trzeba to zmienić Nie znoszę budzić się o 11, kiedy mam coś do roboty. To pół dnia zmarnowanego, ale to niestety silniejsze ode mnie

No cóż Kubo, ja za to nie rozumiem miłości do piwa Gusta i guściki
Emelko, ja na wykład piątkowy u baby, co czyta slajdy poszłam, bo mi jej żal. Wpadam co jakiś czas, bo grupa powoli się wykrusza. Ciekawe dlaczego Ale za tydzień też pójdę, bo będzie podsumowanie. Pewnie się przyda

Nie wiem, co to. PMS albo pogoda, albo fakt, że tata nie odzywa się do mnie od równo tygodnia za jakieś głupstwo sprawia, że cały dzień chce mi się płakać, ogólnie mi smutno i strasznie zimno. Szukam powiązań między tymi wszystkimi zmiennymi (rzuca mi się na mózg ta nauka).

Idę coś przekąsić, zrobić herbatkę i czytać dalej