HEJ DAWNO MNIE U CIEBIE NIE BYŁO , A TO Z TEGO POWODU ŻE DO WRZEŚNIA JESTEM NAD JEZIORKIEM I WPADAM OD CZASU DO CZASU.
DASZ RADĘ DOJŚC DO KOŃCA JESTEŚ BARDZO KONSEKWENTNĄ OSOBĄ I ŻYCZĘ CI SZYBKIEGO DOJSCIA DO FINAŁU.![]()
HEJ DAWNO MNIE U CIEBIE NIE BYŁO , A TO Z TEGO POWODU ŻE DO WRZEŚNIA JESTEM NAD JEZIORKIEM I WPADAM OD CZASU DO CZASU.
DASZ RADĘ DOJŚC DO KOŃCA JESTEŚ BARDZO KONSEKWENTNĄ OSOBĄ I ŻYCZĘ CI SZYBKIEGO DOJSCIA DO FINAŁU.![]()
Ja tez wybaczam, 40 kg to rewelacyjny wynik, naprawde. Powinnas byc z siebie naprawde dumna, ze dotarlas, ze wytrzymalas! A teraz juz bedzie latwiej, wiem, co mowie, bo startowalam z 107kghehe I lecialy te kilogramy strasznie szybko!!! Buzka i milego weekendu! Proponuje nakroic sobie przeorznych warzywek, porozkladac po domu i w razie kryzysu- chrupac!!
![]()
agula nadrabiam Twój wąteczek, nic nie jest mi teraz bardziej potrzebne, niż czyjeś doświadczenia i wyniki na DC![]()
ale nim przejdę do końca DC, to mogłabyś mi przybliżyć ile udało Ci się na niej zrzucić i ile to cykli było? będe wdzięczna...
wyniki masz piękne...to co już osiągnęłaś jest moim marzeniem.
pozdrawiam
Gratulacje !!! Jesteś bardzo wytrwała - 40 w dół to moje marzenie nie do osiągnęcia. Twoja walka mnie też mobilizuje. Trzymam kciuki![]()
Agulko ,jestem w istnym szoku.Pędzisz jak szalona.Brawo.
A mówiłam ,że to ja będę z Ciebie czerpać motywację![]()
Jak Ty to robiszTrzymam kciuki za dwucyfrówkę
To jest moje największe marzenie,i bardzo bym chciała ,żeby się ziściło...
zapraszam do mnie
16.06.2010 waga 135 kg
1.02.2011 waga 123.1kg,9.02.2011 waga 121,1kg
[url=http://straznik.dieta.pl/][/url
Agulko!
Ja też jestem pod ogromnym wrażeniem![]()
![]()
![]()
![]()
Jesteś przykładem, że jak się naprawdę czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć!![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
stare forum: http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?...=asc&highlight
------------------------------------------------
Cześć dziewczyny, jakoś mi kurczę brak czasu na wszystko. Co do weekandu, przetrwałam dzielnie bez szaleństw. Nagotowałam gar cały kabaczkowego leczo z warzywami i tak sobie całymi dniami pojadałamW ten sposób żadnych zachcianek nie miałam, kalorycznie wyrabiałam się idealnie i to jeszcze z miejscem na jakiś owoc. Podsumowując ostatni czas był łaskawy dla spadającej wagi i opłaciło się nie padać na tarczy
, przy pierońskim dwutygodniowym przestoju.
Dziś rano waga pokazała 105,8, ale dodałam te 20 deko na suwaku, tak na wszelki wypadek, gdyby miał to być jakiś omam
. Najwyżej sobie pojutrze przesunę, a co...
Dziękuję za wszelkie gratulacje. Mam nadzieję, że jednak ta dwucyfrówka stuknie mi jednak przed końcem wakacji, tych studenckich oczywiście. W sumie mam na to dokładnie 39 i 1/2 dnia :P . We wrześniu zacznie się basenik, bo w mojej ukochanej wschodniej metropolii latem wszystkie pływalnie zamknięte![]()
![]()
. A jak się nie uda- nie będę rozdzierać szat.
Co do wytrwałości, to nie wiem, czy to silna wola czy maxymalne wkurzenie na samą siebie. Przynajmniej na początku, bo teraz, to już rutyna. Tak jak planowałam na samym początku- po DC nie chcę być na diecie jako takiej, tylko doprowadzić do tego, aby po prostu zmienić nawyki żywieniowe- to juz brzmi jak banał. Na szczęście odkryłam, co tak na prawdę mi szkodzi. Kiedyś wydawało mi się, że bez białego pieczywa, makaronów, ziemniaków i tym podobnego przetworzonego świństwa nie ma dla mnie posiłków, a dnia nie da się przeżyć bez czegoś słodkiego na ząb ( i nie pisze tu o owocach
). Okazuje się, że da się i potrafię tak żyć, żeby nie być sterowanym przez nieracjonalne poczucie szczęścia po wtranżoleniu 10 tysięcy kalorii na dobę
.
I najważniejsze. Przyjaciele i znajomi, którzy rozumieją problem, na każdym kroku mnie wspierają, dodają otuchy, chwalą a kiedy potrzebuję emocjonalnego kopa w tyłek dla pionizacji chętnie mi go wymierzają i cieszą się z każdego zgubionego kilograma. Byli ze mną zawsze. Przy 147 kilogramach, są i teraz. Dlatego właśnie tutaj chcę im baaardzo podziękować, bo co poniektórzy chętnie zaglądają na forum żeby sprawdzić, czy nie ściemniam (do Ciebie piszę Mała). Dlatego musiałam przyznać się do piwnej libacji…
.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Agula, nawet nie wiesz, jak ogromnie się cieszę, że Ci tak świetnie idzie. Jesteś tak rozsądną osóbką, tak wewnętrznie poukładaną, że aż czasami zastanawiam się, jak to się stało, że tak bardzo sobie kiedyś popuściłaś?Tzn. nie zrozum mnie źle, każda z nas na tym forum sobie "popuściła", dlatego tu jesteśmy, ale Ty akurat jesteś tak wytrwała, tak mocna od środka, tak spokojnie-spokojna, że kurczę, jakby to dwie osoby były
Gratuluję Ci bardzo serdecznie i mocno zaciskam kciuki, żebyś i dalej tak ładnie spadała z wagi.
Aga, przy okazji, bo od 2 tygodni zapytać chciałam - wiem, że ograniczyłaś maksymalnie węglowodany, ale jak dokładnie wygląda Twój jadłospis? Wiesz, próbuję sobie w głowie poukładać swój plan działania i ogólnie rozmyślam dużo na temat zdrowego żywienia i jego zasad, podczytuję mądre lektury i akurat węglowodany są tematem, który mnie ostatnio nurtuje. Chyba głównie dlatego, że mam tendencję do bycia niedobudzoną w ciągu dnia i czasami poddepresyjną, i boję się ograniczyć je drastycznie, bo - myślę sobie - skąd wówczas siły do działania, myślenia itepe itede? Pewnie doczytać muszę konkretnie liczbowo ile nam ich trzeba dziennie i okaże się, że wystarczy ich wcale niewiele.
Czy prócz warzyw/owoców (a propos, jakich unikasz, które pożerasz?) dokładasz jakieś ziarna, coś zdrowego?
To tak na wolniejszą chwilę, jeśli można...![]()
(a propos, sama diety zdrowej się trzymam, ale nie chudnę, bo oscyluję wokół 1500 kcal i właśnie węglowodanów jest w niej cała masa - z tym, że uważam, że potrzebny mi ten okres stabilizacji, by w Wwie wkrótce znów ruszyć z kopyta)
A ja dokladnie rozumiem, jak agulka mogla sobie tak "popuscic" w przeszlosci. To jest jak mechanizm bez szans na zatrzymanie, tak jakby czlowiek lecial i wiedzial, ze na koncu jest cos zlego, ze to sie zle skonczy, ale nie zauwazal, ze moze sie czegos po drodze zlapac, ze to od niego zalezy, czy spadnie czy nie....brak tej swiadomosci, zniechecenie, swiadomosc, ile to moze kosztowac, wyrwanie sie z tego mechanizmu i pewnie tez swiadomosc, jakm"daleko" sie spadlo, sprawiaja, ze mechanizm tycia trwa. Ale na szczescie zdarzaja sie czasami takie momenty, ze niechcacy "zahaczymy" o cos spadajacI wtedy, jesli poczujemy, ze my same tez mozemy swiadomie "zahaczyc", kiedy uwierzymy, ze wcale nie musimy spadac w te cholerne kilogramy, to odnosimy sukcesy
I nie wiem dlaczego akurat wtedy, a nie kiedy indziej dieta zaczyna byc skuteczna, sukcesywna i przemyslana. Nie mam pojecia, dlaczego akurat wtedy udaje sie nam byc konsekwentnym i mozemy przezyc bez slodyczy, ziemniakow czy innego przetworzonego cholerstwa, ale....jak to mawiala moja pani psor "co mnie obchodzi, ze Pani/Pan sie starala? Mnie interesuje efekt!"
przepraszam, ze sie tak rozpisalam, ale jakos nie moglam sie powstrzymac, tak bardzo pamietam, jakie to niesamowite, ze czlowiek w koncu zaczyna wierzyc, ze to wcale nie jest takie niemozliweBo nie ma rzeczy niemozliwych, tylko osiagniecie niektorych zajmuje wiecej czasu
pozdrawiam goraco i do znajomych agulki- prosze ja wspierac i byc z niej dumnym! Dziewczyna ma charakter!![]()
buzka!
Ja startowałam od 102kg. Teraz mam 90kg. Kilka lat wcześniej udało mi sie schudnąć 20 kg w zbyt krótkim czasie i po 3 latach efekt jojo i bylo 107 kg. Dwa lata temu ważyłam znów 90 kg. Teraz walczę kolejny raz. Z chęcia będę Ci towarzyszyć![]()
Zakładki