Witajcie
Wczoraj miałam megagłoda. No, cały czas myślałam o żarciu. Zjadłam więcej niż 1200 kcal, ale nic z tuczących potraw i żadnych słodyczy. Same zdrowe jedzenie :P
Przedwczoraj rowerek - 10 km, wczoraj 5 km (15 minut pedałowania) i pół godziny marszu.
Dzisiaj na wadze malutki spadek, ale czuję, że zeszło ze mnie ciut wiecej, tylko, że nadal mam problemy z wypróżnianiem.
Cieszę się tym małym spadkiem. Wczoraj waga 85 kilo, dzisiaj 84,8
Nadal mam kłopot z rozłożeniem posiłków. Jem bardzo nierówno. Jednego dnia zjadam w pracy ok. 500 kcal, innego 300, a potem w domu - głupawka.
Walczę też nadal z chęcią nażarcia się po pracy. Wczoraj naszły mnie myśli, żeby sobie zrobić grzanki z żółtym serem. Za takim jednym posiedzeniem potrafię zjeść pół bochenka chleba i 40 dag sera żółtego i pół słoika majonezu...a potem nie wiem, od czego tyję
No, ale wczoraj tak szybko, jak ta myśl zakwitła, tak szybko ją zdusiłam
Kolano nie boli mnie już w zasadzie. Niestety wczoraj wychodząc z domu weszłam na ścianę i przywaliłam oczywiście tym kolanem, no, ale nic się nie stało. Dzisiaj nie boli. Mogę jeździć
Ortopeda na pewno by mi powiedział, że przede wszystkim muszę schudnąć, żeby zadbać o kolana, tak wiec spróbuję z tym schudnięciem a jak po odszczupleniu nadal bym je czuła, to wtedy pójdę.
Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny, lecę do Was
Zakładki