Mam dosyć niewygodną prace bo raz mam 6h raz 12h. Jak idę na 12godzin to w domu porzadnie się najada bo wiem,że w ciagu tych 12h mam tylko dwie przerwy czasem zjem normalny obiad sfinxowy bo rodiznka pracuje i czasem podrzuci bym nie umarla,a czasem zupka chinska baton i bulka , później jak jestem w domu po 21 po tych 12h objadam sie wszytskim co jest czyli buleczka,kakao, pomidorek to co znajde to jem.

Chcę schudnąć lecz nie mam silnej woli, mimo,że sobie powtarzam już mnie będzie mniej bolało, będę lepiej wyglądac, kupię sobie nowe extra spodnie, będę mogła chodzić z psami na energiczniejsze spacery z frisbee ale wystarczy,ze wpadne w zly humor pierwsze co robir ide do sklepu i kupuje dwie tabliczki czekolady i sie sama uzalam.
Ja swoj stres lagodze slodyczami, po prostu musze jesc i tyle co jest zgubne dla mnie i ja to wiem ale wpadam w taki amok ze musze
Nie umiem sama nad soba panowac, moj zoladek i moje myslenie jest silniejsze