-
Oczywiście ledwo odeszłam od kompa, żeby zasiąść do notatek, spostrzegłam, że należałoby puścić pranie, uprzątnąć w pokoju, naczynia pozmywać, blat sprzątnąć w kuchni, kuchenkę umyć... to się nazywa syndrom sesji . Porządek szybko zrobiłam i w końcu się zmusiłam do nauki, sporo posiedziałam i już dość, starczy na dziś..
Jedzeniowo doszło:
groszek Bonduelle 175kcal
bukiet wiosenny znad pary z odrobiną masła 150kcal
Bakuś bananowy 125kcal
serek wiejski z truskawkami Piątnica 175kcal
Razem ze śniadaniem za 243kcal to w sumie licznik pokazuujeee... 868 kalorii! Z dnia na dzień mi coraz mniej wychodzi . Nie czuję już takiego głodu i potem wychodzi jak wychodzi, no trudno, dojem bakaliami dzisiaj, a jutro się postaram bardziej konkretnie te kalorie spożytkować, bo te bakalie to jednak.. człowiek nie czuje, że je.
Z kanapek nic nie wyszło, bo tak się tu zaczytałam na Waszych wątkach, że nie wiem kiedy zrobiło się po 18tej i trzeba już zjeść tę kolację, a nie się za nią brać. Toteż właśnie nad owym serkiem wiejskim siedzę i do Was piszę!
Potem puszczę sobie jakiś filmik na kompie i poroweruję w siną dal. Mam coraz większą ochotę na kupno roweru, żeby sobie tak pojeździć do pracy, ach.. Chyba wyszperam zaraz mapę i dokładnie opracuję trasę .
agitek80, oczywiście, że można zapraszam nawet, byś się rozgościła i czuła jak u siebie! Ja pierwszy wątek założyłam tu trzy lata temu teraz wróciłam i wolałam założyć nowy, tamten strasznie długi, nagadałam się tam już wystarczająco wtedy, pora na nowe pole do moich wynurzeń .
Dla mnie zważenie się na początku diety jest bardzo ważne - 1. żebym wiedziała ile już schudłam i od czego w ogóle startowałam, 2. dla motywacji. Bo jak wchodzę na wagę i widzę 110kg to mnie kopie strasznie. Jakoś tak mam, że akurat ta liczba mnie tak przeraża potwornie, że od razu zaczynam z dietą. Szkoda, że taka wysoka.. może udałoby mi się ją przestawić na np 60kg . Oczywiście motywowałaby mocno każda liczba powyżej, wiadomo..
Ivett, ojciec niechcący ciepnął talerzyk z kiełkami na podłogę, talerzyk poszedł w mak, a kiełki zapoznały się bliżej z linoleum. Nie wiem w sumie, czy było w ogóle co ratować, bo to wczoraj było, ojciec wszystko pozbierał i cichcem wyrzucił..
A szukałam na necie kiełkownicy - któraś z Was ma może takie urządzonko? Bo się zastanawiam, czy aby nie zmienić planów co do nagrody za osiągnięcie dwucyfrówki i zakupić sobie za to kiełkownicę, ceny na necie to około 25zł, więc całkiem rozsądnie. Tylko problem będzie, żeby to gdzieś usytuować.. chyba będę musiała zmieść wszystko z wierzchu lodówki . Ale pomysł coraz bardziej mi się podoba i chyba się skuszę, tylko teraz sesja i nie za bardzo będę miała czas, żeby za tym połazić, bo prawdę mówiąc nie mam pojęcia nawet gdzie takie coś można kupić.. ktoś cokolwiek wie w tej kwestii?
Autkobu, chyba coś przeoczyłam.. czemu owoców nie jesz? Jejku, ja sobie bez nich życia nie wyobrażam.. i to wszystko jedno, dieta czy obżarstwo, owoce zawsze w jadłospisie miałam. Biedaku!
A z tym rowerem, to ma nadzieję, że masz rację. To by oznaczało, że jest dla mnie szansa, że nie będę wyglądać w pracy jak młodziutki burak po dojeździe rowerem.
Trzymam kciuki za zaliczenie, daj znać jak poszło!
A w ogóle, nie wiem czy pisałam już, staram się nie tylko jeść dobrą ilość kalorii i w pięciu posiłkach, ale też rozkładać to odpowiednio w ciągu dnia - tzn rano jem produkty z węglowodanami prostymi, jakieś właśnie owoce, słodkie serki czy coś, potem stopniowo przechodzę w warzywa, a potem na wieczór w białko, czyli mleko, serek wiejski, jajka.. Póki co nie wychodzi mi idealnie, no bo zajęcia były, ale właśnie powolutku staram się to w ten sposób organizować. Jak będę mieć trochę więcej czasu, to sobie powymyślam co i jak, żeby to tak ładnie było.
Ja w ogóle strasznie lubię snuć plany..
Jak sobie wyobrażam, jak już będę szczuplutka, co ja sobie kupię, jak się będę ubierała (heh, pewnie nadal głównie na czarno ), gdzie to ja nie pójdę, och jak mi się marzy basen, jeziorko.. ach!
Jesi, mam nadzieję, że ten mój obecny romans z rowerem potrwa długo długo (w przeciwieństwie do większości moich związków w życiu, mam syndrom sześciu miesięcy poza moim obecnym..). No i z notatkami też by się przydał jakiś dłuższy flirt, tak do końca czerwca.. Przy meczu jechać nie będę, bo rzeczywiście komuś by się krzywda stała. Poza tym w telewizorni będą też rodzice na pewno oglądali, więc nie będę im tam przesłaniała widoku .
A "przyjemnej nauki" zawsze mi się wydawało być oksymoronem..
Lecę poczytać wątek Monique, a potem na godzinę na rowerek. Potem kąpiel, balsamowanie i meczyk. Oj będzie się działo.
Miłego wieczorku wszystkim!
Buziole, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Aaaa! Już jutro ważenie przecież! Ja już chcę jutro!
Zaczytałam się u Monique oczywiście. Ale już naprawdę idę rowerować.
Paps!
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
A bo na takiej diecie jestem - PRECZ Z WĘGLOWODANAMI! na szczęście na niedługi czas...
a zaliczenie chyba się udało dziękuje!
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
mnie też waga 110kg skłoniła do walki jakiś czas temu i byłam strasznie dumna jak zgubiłam 20kg.... ale niestety jestem łakomczuch i leń śmierdzący znowu się zapasłam i teraz przy 100 mówie STOP
Trzymam kciuki i oczywiście będę zaglądać do Ciebie a także zapraszam do mnie
MIŁEGO DNIA
-
Dziś wielki dzień, ważenie Koniecznie pochwal się wynikami
-
no i jak tam ważonko wyszło? :]
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
Witam drogie Panie
Ważenie wykazało 104kg. Po cichu liczyłam na większy spadek, ale najważniejsze, że idzie w dobrą stronę. Poza tym tydzień temu było tak naprawdę 106kg (105kg na suwaczku jest z poniedziałku bodajże), więc jest całkiem całkiem.
Ja dzisiaj spałam z małymi przebudzeniami do 15tej . Nie wiem, może musiałam odespać cały tydzień wczesnego wstawania, albo może ten rower mnie tak męczy - koniec końców z jedzeniem dziś słabo, jak się zbudziłam koło 11tej to zjadłam 200kcal, potem o 15tej kolejne 200kcal i sporo bakalii . Więc już więcej dzisiaj nic nie jem. Nie wiem też czy zdążę z rowerowaniem, bo muszę się uczyć (no tak, jak się przespało tyle czasu, to teraz mam za swoje..). Do tego żołądek mi szaleje, nie wiem czy to od dużej ilości warzyw czy co.. Marny dzień dzisiaj, gdzieś mi ta cała energia uciekła, ale cały czas poświęcam na naukę, więc nie mam kiedy pomyśleć o jedzeniu i diecie, i dobrze, bo bym się obżarła niemiłosiernie dzisiaj. Zresztą śniły mi się jakieś słodycze, czekoladki, torty, lody.. luuuudzie, co za chamstwo . No nic. Uciekam do notatek, jeszcze 5 zagadnień mi zostało.
Jutro egzamin, więc jeszcze będę rano dziobała - na forum pojawię się po południu, już znając wynik.. trzymajcie kciuki, proszę . Obiecuję też jutro Was Wszystkie poodwiedzać, a teraz muszę uciekać.
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Dziób, dziób dziobaku
Jakie Ci się słodkie sny trafiają Nie zazdroszczę
gratuluję -1kg
Trzymam kciuki za jutrzejszy egzamin
-
A JA Z PEŁNYM BRZUCHEM I LICZNIKIEM KAL. SROGO
PRZEKROCZONYM , WIĘC OGÓNIE RZECZ BIORĄC NIEGODNA, ALE ODWAŻE SIĘ I PRZYPOMNĘ
MINIMUM 1000 KAL!!!!!
GRATULUJĘ SPADKU WAGI
-
KAŻDY KILOGRAM SIĘ LICZY
GRATULUJE
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki