-
Dzień dobry
Wczoraj jedzeniowo było:
śniadanie: melon, kiwi, sok z pomarańczy
drugie śniadanie: sałatka (ta co opisywałam)
obiad: ziemniaki i marchewka znad pary, mniam
podwieczorek: reszta sałatki i kalarepa
kolacja: dwa jajka na twardo, pomidor, Wasa x3
Z tego w sumie było 990kcal, no i oczywiście podjadłam trochę bakalii, więc w sumie było jakieś 1100kcal. Bakalie się skończyły, więc problem z głowy
Teraz czeka na mnie już zrobione śniadanko, takie samo jak wczoraj, pychota.
Termin egzaminu przesunęłam na sobotę, bo dzisiaj to bym go raczej nie zdała. Na szczęście kobieta sama nam to zaproponowała i sporo ludzi sobie przesuwało, więc nie ma z tym problemu. Teraz się może wezmę do spokojnej, regularnej nauki, a nie dziobania przez cały dzień..
Z tego też powodu jednak nie będę od jutra jeździć do pracy na rowerku, tylko od przyszłego tygodnia, toteż od jutra wracam na stacjonarny, zgodnie z planem, że od środy będę rowerować. Obtarcia już się chyba zagoiły, więc powinnam dać radę. A zaczyna mi już tego brakować . No poza tym boję się, że gdybym tak wsiadła na rower po tygodniu przerwy, to bym do pracy jechała dwie godziny i dotarła ledwo żywa. Nie mogę na to pozwolić.
Ivett, CzarnaWampirzyco, dolinolotosu, monique, Jesi, AmmyLee, agitku, Autkobu, chusteczko, Julcyk, dziękuję Wam wszystkim za regularne odwiedzanie mnie wyczuwam nadchodzący spadek sił (te bakalie ), więc się przydajecie bardzo.. ja mam nadzieję dzisiaj po nauce nadrobić zaległości i Was poodwiedzać . Ale muszę na to mieć jakieś dwie godziny pewnie, bo ja to się rozpisuję oczywiście, więc lepiej zrobić to po dziobaniu, a nie przed, bo wtedy to bym się nigdy do notatek nie zabrała.
Agitku, cieszę się bardzo, że melony zasmakowały ja bardzo chętnie wstąpię do klubu melonożerców . Mam zapas do końca tygodnia, gdyby ktoś chciał podważać moją wierność dla tego owocu..
Autkobu, właśnie się z Mamą dziwiłyśmy, jak usłyszałyśmy w tv, że w Krakowie był grad i w ogóle pandemonium. U nas przez jakieś 10 minut była wichura, potem trochę popadało i koniec .
chusteczko, ważenie w piątek, ale zaczynam się martwić, że moje bakaliowe ekscesy i brak rowerowania negatywnie wpłyną na wynik.. eh. Zobaczymy.. na pewno Was poinformuję co mi ta wstrętna waga podała, niezależnie od wyniku .
Wampirzyco, poniedziałek jak poniedziałek.. uczyłam się od rana, potem się dowiedziałam o możliwości przesunięcia i już uczyłam się w spokoju . A potem się poleniłam troszkę, pogadałam z lubym (z dnia na dzień coraz mniej rozmawiamy, w każdym razie takie mam wrażenie, on pewnie nie), a potem padłam. Zasnęłam przy filmie i obudziłam się dzisiaj rano . Można z tego chyba wysnuć wniosek, że nauka męczy
No nic. Zmykam do śniadania i nauki. Później do Was wpadnę
Buziaki i miłego dnia!
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
SPADEK SIL W POWIETRZU???? TO U CIEBIE RACZEJ
NIEPRAWDOPODOBNE, TRYSKASZ ENTUZJAZMEM I GDY MI CIĘŻKO ZAWSZE DO CIEBIE
ZAGLĄDAM
ZMOTYWOWALAŚ MNIE DZIŚ DO WSADZENIA SIĘ NA ORBIEGO.. NIE MA WYJŚCIA
TRZEBA SIE RUSZAĆ A LEŃ MNIE STRASZNY OPANOWAŁ
IDZIE CI SUPER!!!!!!!!!! ŻADNYCH WPADEK!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!! ŻADNEGO MARUDZENIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
SZACUNEK CAUCHY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
No to chyba dobrze z tym egzaminem,tylko teraz znowu będziesz się stresować te kilka dni A Twój rowerkowy plan jest bardzo dobry, chociaż nie wydaję mi się, że przez tydzień powinnaś zaliczyć aż taki spadek formy
-
hehe, u mnie wczoraj było tak samo, pewnie dlatego, że my mieszkamy na zadu...eee to znaczy obrzeżach
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
Weszłam na paluszkach, bo widzę, że się jakaś "kobyła" szykuje i ostro zakuwasz.
Więc znikam, żeby Ci nie przeszkadzać
Napiszę tylko szeptem, że tak, jak Dolinka podziwiam Cię za determinację, samokontrolę, konsekwencję i wytrwałość. Tylko to jest naprawdę skuteczne.
Pozdrowienia !!!
-
tylko zamelduję ,że orbi zaliczony, dzięki Tobie Cauchy :P :P :P
-
No. Zgodnie z przewidywaniami, rajd po forum i odwiedzenie Was wszystkich zajęło mi drobne dwie godziny . Ale to i dobrze, posiedziałam sobie, nawsysałam się wody i nie skusiłam na nic wstrętnego, obrzydliwego, z pewnością nie smacznego i w ogóle .
Menu dzisiejsze:
śniadanie: wyciśnięty z dwóch pomarańczy sok, melon Galia, dwa kiwi
drugie śniadanie: sałatka (wielka improwizacja), Wasa x3
obiad: bukiet jarzyn (z mrożonki za 130kcal) z odrobiną masła i bułki tartej (policzyłam to za 70kcal, żeby nie było)
podwieczorek: reszta improwizowanej sałatki, Wasa x2
kolacja: ulubione połączenie - serek wiejski, pomidor, ogórek, Wasa x1
Łącznie dzisiaj: 990kcal.
No, ładnie.
Rano wstałam, wykąpałam się, nabalsamowałam, trochę sprzątnęłam w domu, przygotowałam jedzenie na dzień i siadłam do nauki. Trzy zagadnienia wtłoczone do głowy, pozostało osiem . Powolutku się nauczę i sobie spokojnie podejdę do egzaminu, bez nerwów. Dobrze zrobiłam, że przełożyłam. Z przerwami na jedzenie i chwile odpoczynku uczyłam się do 16tej, potem była godzina rowerowania . Dobrze mi to zrobiło - może właśnie przez brak roweru tak mnie przymuliło ostatnio, kto wie. Potem kolacja, kąpiel, balsamowanko i forum . Oj jak miło.
Woda mineralna niedługo się skończy, więc trzeba będzie iść spać w końcu .
Ojciec wczoraj dostał czekoladki ode mnie. A jakie fajne, mówię Wam. Z różnymi nadzieniami - kokosowym, pistacjowym (kocham pistacje...), migdałowym.. mmmm.. Dzisiaj rano zastałam rozpakowane i nadjedzone na stole. Popatrzyłam sobie na nie, powąchałam niektóre i odłożyłam . To wąchanie to jakieś podejrzane, ale ja tak mam - śmieją się ze mnie, że bardzo często najpierw coś wącham nim zjem. Tym razem wystarczyły mi doznania zapachowe .
Świństwo na łapach - a właściwie na lewej łapie - znów się zaczyna robić, swędzi i boli od niektórych rzeczy (np. od wyciekającego z pomidorów soku..), więc oczywiście maść i białe rękawiczki poszły w ruch, wyglądam jak magik. Wciąż nie udało mi się dojść do jakiejś korelacji między tym co jem, gdzie przebywam i jakich używam kosmetyków / chemikaliów, a pojawianiem się tych problemów. Testy na alergię nic nie wykazały, poziom IGE wskazujący na uczulenia też mam w normie, więc cholera wie co jest grane. No ale póki co maść i inne medykamenty są skuteczne, więc nie będę się przejmowała.. tylko taki trochę wrzód na dupie, że od czasu do czasu trzeba pocierpieć.
Wkurzają mnie muchy. Taaaaaak, wiem, fajnie to brzmi . Nie można za dnia spokojnie otworzyć okna, bo wlatuje mi tyle much do pokoju, że potem mam czarną mgłę pod lampą (swoją drogą, czemu tak sobie ukochały akurat lampę?) i biegam z ręcznikiem po pokoju jak jakiś debil. Brakuje mi tylko białych podkolanówek z falbankami i różowych lakierków. Wieczorem jak otwieram okno, to od razu czuję jakie papierosy pali sąsiad na balkonie nieopodal i co kto przygotowuje na jutrzejszy obiad.. Jak otwieram na noc (co praktykuję pomimo wad, bo przynajmniej rano mam miły chłód i wywietrzone), to słyszę jak pieprzone dresy wydzierają się po nocy informując mnie o swojej sympatii do wybranych klubów piłkarskich. Już nie wiem co gorsze, oni czy muchy..
Mnie ogólnie sporo rzeczy wkurza. Avast mnie wkurza, oj jak ja brzydko na niego klnę czasami.. MPK mnie wkurza, ale to już opowiadałam. Muchy mnie wkurzają, czy to jest nienormalne? Kurz mnie wkurza - skąd się tego bierze aż tyle? Przecieram te pudełka wszystkie, a po godzinie znów są brudne. Waga nie wkurza, za dużo pokazuje . Luby mnie wkurza ostatnio, chociaż właściwie nic takiego nie robi - sama siebie wkurzam, bo lubię od czasu do czasu poszukać dziury w całym. I wtedy wkurzam jego, chociaż nie daje tego po sobie poznać. Zrozum tu kobietę. Wkurza mnie pająk, który mi wlazł wczoraj między szyby w oknie i sobie wędruje obok żaluzji, siedzi tam nadal - ciągle się boję, że wylezie na moją stronę, nie znoszę pająków.. Myślałam, że jak mu podniosę żaluzje, to się usmaży, ale się nie dał - pewnie jakaś egzotyczna odmiana, zahartowana na promienie UVA i UVB. Wkurzają mnie masakrycznie gołębie, które swoje amory muszą co roku przeprowadzać akurat na moim balkonie, gruchając mi te miłosne ptasie pieśni od czwartej nad ranem do późnego wieczora. Albo na moim parapecie, do gruchania i gulgania dodając potworny dźwięk pazurów skrobiących po metalowej powierzchni. Wkurza mnie mój pomalowany na cztery różne, zbyt intensywne kolory blok, we wzory, które nijak nie chcą się geometrycznie ułożyć w coś regularnego i powtarzalnego (mam manię szukania podobieństwa i wzorów).
Nooo, ale tak tylko sobie marudzę. Aż mnie dziw bierze, że pomimo tego wszystkiego żyję tak bezstresowo i zachowuję pogodę ducha . No bo zachowuję, tak tylko mi się zebrało na narzekanie. Ale jak się tak wkurzam, to sobie solidnie przeklnę i ciśnienie schodzi. Może to te dwa gorsze dietowo dni mnie tak marudnie i bojowo nastawiły. Ale koniec z tym, bo dzisiaj poszło śpiewająco i tak już będzie do końca, aż osiągnę te cholerne 56kg. Nie wiem czemu akurat ta liczba, ale od zawsze jest moim marzeniem. Śmieszne.
dolinko, cieszę Cię, że znalazłaś u mnie motywację i wskoczyłaś na orbiterka dziś . Oby i jutro poszło Ci równie ładnie! Przyjdę sprawdzić!
Ivett, ja tam się raczej nie stresuję na szczęście . A wręcz przeciwnie, te kilka dni więcej na przygotowanie mnie właśnie odstresują i będę mogła spokojnie pójść ze świadomością, że umiem na tyle, by sobie zdać z palcem w.. nosie.
Autkobu, aj tam od razu zadupie.. malownicze rejony nieco oddalone od centrum. A zaznaczmy, że wszelki smog i największe świństwa lecące znad Huty kumulują się nad Rynkiem, a nas omijają, bo nasze zadupie jest wyżej położone .
Jesi, cieszę się bardzo, że już wróciłaś po okresie beznecia i dziękuję bardzo za miłe słowa . A egzamin rzeczywiście ciężki, bo z przedmiotów w tym semestrze ten był dla mnie najtrudniejszy (no, nie licząc fizyki, ale to nie matematyczny przedmiot..). Ćwiczenia na szczęście udało się zaliczyć, teraz zmagam się z teorią, ale jakoś nawet ładnie wchodzi. Oby równie gładko poszło z egzaminem.
No.. zwijam się pogadam z lubym na dobranoc (będę się starać zachować spokój i trzeźwe spojrzenie, szukanie dziury na siłę nie jest pożądane w udanym związku) i w kimę, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku .
Rany, ale ktoś sobie smrodliwe jedzenie gotuje na tym osiedlu.. psią karmę jedzą czy co?
Dobrej nocy dziewczynki i bardzo BARDZO BARDZO dziękuję Wam za liczne i regularne odwiedziny to mnie napędza do walki.
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Cauchy!! jestes normalna!!! w ramach walki z czarnymi kupilam siatki do okien...
orbitowanie będzie.. ale mam wyrzuty sumienia bo Ivet chciała, aby i za jej chorego orbiego poćwiczyć a mnie się trudno zabrac za podwóją porcję
doznania zapachowe
-
muchy cię wkurzają
A mi wujek opowiadał, że jak miałam tak gdzieś 2 latka jak przeprowadziłam się ze wsi ( od babci) do miasta do bloku to kazałam sobie nałapać much bo w bloku nie było Wujek nałapał mi do słoika, przywiozłam i wypuściłam
Miłej środy
-
o lol
Wampirku jesteś debest
Cauchy- wpadam z kawką i życzę miłego dnia :*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki