Witaj Emkr
Gratuluję spadku wagi!!!!!!!!!!Nie dość,że solidnie wypoczęłaś to i ani grama nie przytyłaś-brawo
Witaj Emkr
Gratuluję spadku wagi!!!!!!!!!!Nie dość,że solidnie wypoczęłaś to i ani grama nie przytyłaś-brawo
A teraz trochę o moich górskich zdobyczach
(dzień pierwszy i ostatni pomijam jako nie górski - ale ponad 30 minutowy "spacer" z 15 kg plecakiem na grzbiecie tez zaliczam do osiągnięć )
Dzień 2 - rozgrzewka - na Bryjarke (682 m npm, różnica wzniesień od Szczawnicy ok. 200-250 m) i do schroniska pod Bereśnikiem (ok. 750 m npm) - razem ok. 3 godz. w tym 45 min mocno pod górę
Dzień 3 - Palenica (722 m npm) (miał być wjazd kolejką, ale ponieważ była nieczynna - akurat remontowali by było gotowe na zimowy sezon - to musieliśmy przezwyciężyć lenistwo i się wspiąć na szczyt o własnych siłach co osobiście uważam za nie lada wyczyn bo kąt nachylenia był około 60 st. A i ślisko było, bo codziennie nocami deszcze padały) i dalej przez Szafranówkę zeszlismy na strone Słowacka do Leśnicy. Wracając zjedliśmy obiad w "Pienińskiej Chacie" i zakupiliśmy lentilki i słowacką flaszkę Bez odpoczynków było tego około 5 godz, w tym ok. 1 godz. podejścia ostro pod górę.
Dzień 4 - ulgowy, bo to była niedziela. Po mszy postanowiliśmy zwiedzić zamek w Niedzicy i Czorsztyn po przeprawieniu się "Białą Damą" na drugą stronę jeziora Czorsztyńskiego. Ale łazikowania uzbierałoby się około 2 godzin
Dzień 5 - wdrapaliśmy się "polnymi" ścieżkami na Łaźne Skały (troche ponad 700 m npm) i dalej szczytami (Cyrle 774 m npm, Durbaszka 942 m npm, Wysoka 1050 m npm) spod Wysokiej zeszliśmy do Wąwozu Homole - przepiękne widoki, szkoda że nas deszczyk poganiał Trasa bez odpoczynków około 6,5 godz. w tym ok. 1,5 godz. mocno pod górę.
Dzień 6 - niestety deszczowy Zwiedziliśmy muzeum w Szczawnicy i poszwedaliśmy się trochę około 2 godz ubrani w kurtki przeciwdeszczowe. Wieczorkiem pech mnie nie opuszczał i dodatkowo dostałam okres totalna porażka.
Dzień 7 - nadal padało i to już mocno Ze spaceru nic nie wyszło, a i ja pod kocykiem dogorywałam na środkach przeciwbólowych
Dzień 8 - dzięki przesłanemu od Was słoneczku udało się wybrać w trasę (niezbyt męczącą bo jeszcze brzuszek bolał) z kurtkami w plecakach żeby deszcz wystraszyć Poszliśmy do Czerwonego Klasztoru słowacką stroną szlakiem wzdłuż Dunajca - przepiękne widoki pionowych ścian skalnych + dodatkowo możliwość przystanięcia i zrobienia zdjęć (co niestety nie jest możliwe podczas spływu Dunajcem). W drogę powrotną wróciliśmy już ze słowackimi flisakami, a to rozwiązanie okazało się dla nas o połowę tańsze niż gdybyśmy wybrali spływ po polskiej stronie W sumie tego dnia zaliczyliśmy około 4 godz. spaceru
Dzień 9 - pogoda nieciekawa od rana dopiero koło 13 zaczęło się rozjaśniać i zdecydowaliśmy się na wyjście - pojechaliśmy do Krościenka busem i stamtąd na Dzwonkówkę (ok. 900 m npm) i Bereśnik (843 m npm) - w schronisku pod Bereśnikiem zjedliśmy obiado-kolację, a schodziliśmy już jak robiła się szarówka. Było tego około 5,5 godz wedrowania, z czego 2 pod górę choć niezbyt stromo.
Dzień 10 - przywitało nas rano słoneczko i postanowiliśmy zrealizować ambitny plan - Sokolica (ok. 860 m npm) i Trzy Korony (ok. 980 m npm). Wejście pod Sokolicę choć niedługie (45 min), ale bardzo strome i męczące, za to jaki widok z góry Tratwy flisackie na Dunajcu wyglądały jak pudełka zapałek niestety mój małżonek podczas wejścia naciągnął ścięgno Wdrapał się jeszcze dzielnie na Czertezik, ale pod Sokolą Percią się poddał i zeszliśmy zielonym szlakiem do Krościenka skąd po późnym obiadku wróciliśmy busem do domu.
Trzy Korony i Górę Zamkową musimy zdobyć następnym razem.
Dzień 11 - zapowiadał się ładnie, niestety po mszy zaskoczył nas deszcz Poza 1,5 godzinnym przerywanym spacerem pomiedzy 1 a 2 nasileniem deszczu nie zdecydowaliśmy się wyjść gdzieś dalej. A wieczorkiem trzeba było już spakować manatki by w poniedziałek ruszyć w drogę powrotną do domku.
Jak na złość w poniedziałek pogoda była piękna
Urlop zaliczam do udanych pomimo deszczu i @
Jedyne zastrzeżenie - mogłby być trochę dłuższy - zwłaszca tych ładnych dni mogłoby być tochę więcej
Ciekawe czy ktoś przebrnął przez tą moją przydługa opowieść
Pozdrawiam i życzę kolorowych snów wszystkim już śpiącym
i udanego dnia wszystkim skowronkom rano zaglądającym na mój wąteczek
Ewo ja przebrnęłam bez problemu To co przeczytałam przypomnialo mi mój urlopik w Pieninach!!!Czyż tam nie jest pięknie
Tak samo jak Wy ,razem z mężem wyruszyliśmy ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru,tylko nie wróciliśmy,a poszliśmy dalej po słowackiej stronie,aż do granicy w Niedzicy i do Sromowców, gdzie mieszkaliśmy.Cały czas pieszo-zrobiliśmy wtedy ok.26 kilometrów
Emciu ja jestem tego typu ludkiem, który od gór morze woli i od chodzenia pływanko, więc za te wszystkie wyczyny moje słowa uznania się należą. Może w kolejne wakacje choć na chwilkę w góry się wybierzemy...hm...pewnie i tak większość czasu spędzimy na Helu lub gdzieś w pobliżu..świetny urlopik miałaś
buziaki
Hej Ewciu
Oczywiście zaczynam od GRATULACJI poleciały Ci kg i centymetry suuuuuuuuper!
Wakacje super.. szkoda tylko, ze pogoda czasem była deszczowa... ale i tak fajniutko, ze mogliscie tam spędzić czas połazikowac po górach..
Moja przyjacióła też niedawno była w Krościenku ze swoim chłopakiem i gdy oglądałam ich zdjęcia to wpadałam w zachwyt jak tam pieknie.. Twoje opowieście są bardzo podobne do jej przy czym oni jeszcze zrobili sobie cały 1 dzień rowerkowy, w dniu tym kąpali się w jeziorku Czorsztyńskim a wracali przez Słowację, gdzie widzieli klasztor, ktory kiedyś chronił mojej przyjaciółki dziadek
Ja nigdy nie byłam w tych górach.. w sumie od nas to jest daleko i jak jechalismy to w Tatry ale po takich opowieściach to na pewno kiedyś tu przyjedziemy
Ewunia życzę Ci jak najłatwiejszego powrotu na 1200 kcal.. i powrotu na dywan
W sumie życzę i sobie i Tobie tego
Dziś mam w planach generalne sprzątanie kilku szafek, do których wrzucilismy trochę rzeczy przy przeprowadzce.. sama nie wiem co tam dokładnie jest.. prócz bałaganu to będzie rozgrzewka.. bo od września powrót na dywan i do ruszanka koniecznie!!
buziaczki miłego dnia Ewciu
EMKR po przeczytaniu tej Twojej opowieści wcale sie nie dziwię, ze aż tyle schudłaś. Po prostu ten spadek wagi należał Ci sie, za te górskie wędrówki. BRAWA.
Start: 07/01/2014 - Dieta 1650 kcal
Tu jestem:
http://dieta.pl/grupy_wsparcia/xxl-2...czesc-1-a.html
Grtuluje udanego wypoczynku i schudneicia mimo niego ) hihih
EmkroKo, kochana, gratuluję Ci tak wspaniałego urlopowego wyniku!!! Super, że wyjazd się udał i tak pięknie "zwiedzałaś":P Ale jeszcze lepiej, że jesteś znów z nami!! :P
Byłaś tak blisko Nowego Sącza
"Przebrnęłam" przez Twoją opowieść z zapartym tchem i co tu dużo gadać, podziwiam i zazdroszczę :P
Pozdrawiam - z pięknego Beskidu Sądeckiego
Witaj juz pourlopkowo Ewuniu,
przeczytałam całego posta z wypiekami na twarzy,
juz dawno nie byłam w górach, ale na pewno odwiedzę może w przyszłym roku?
Gratulacje za spadek wabi i zgubienie centymetrów.
Przy takim intensywnym urlopie tłuszczyk nie miał szans i zachował się bardzo ładnie.
Cuieszę się ze jesteś, dziękuje za odwiedzinki i zapraszam w każdej wolnej chwili.
Ewciu,
Przede wszystkim GRATULUJĘ spadku 2,3 kg i wspaniałej kondycji. Przy takich wycieczkach, to musiałaś schudnąć. Po prostu nie było innej możliwości.
Opis wakacji jest super. Och jak ja bym chciała pojechać w góry…. kocham góry... Tyle że ja zwykle jeżdżę w Tatry… ale po Twojej opowieści muszę następnym razem pojechać w Pieniny. Tylko, że to nie w tym roku… Och jak ja Ci zazdroszczę takiego urlopu (oczywiście w pozytywnym znaczeniu).
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Zakładki