Ja niestety też głównie noszę teraz (nareszcie!) ciuchy sprzed przytycia, a jako baleronik starałam się nie kupować nowych (zwłaszcza takich, które nie są regulowane) - więc tak trochę głupio, bo zrobilam ten wątek i wypadałoby, żebym to ja pierwsza coś tam zaoferowała, ale wczoraj zrobiłam pod tym kątem przegląd i nie mam co. Jedna spódnica w pasie mi zlatuje, ale tą akurat uszyłam sobie sama, więc i zwężę sama. Natomiast kiedy zjadę już poniżej swojej wagi sprzed przyjazdu tutaj, oj posypią się wtedy ciuchy .
Zapomniałam napisać poprzednim razem, że uśmiechnął mnie fragment Twojego postu, w którym piszesz o obserwowaniu ludzi i o tym, że nie jesteś już w grubszej części społeczeństwa. Pocieszające, że nie tylko ja tak mam, choć ja chyba dopracowałam to do perfekcji nerwicy natręctw. Kiedy schudłam (lub dopiero chudłam) 5 lat temu, zdarzało mi się liczyć w autobusie kobiety grubsze ode mnie... Jeśli przed dojechaniem do domu doliczę np. 100, to znaczy, że już taka gruba nie jestem. Chyba mój mąż jest jedyną osobą, której się wcześniej do tego przyznałam Tutaj tego nie robię, bo to byłoby oszukiwanie, zważywszy tuszę Amerykanek (zwłaszcza tych z lower working class, a tylko te jeżdżą tu autobusami)
Ściskam, a energia nadal płynie
Zakładki