Zaraz chyba pójdę się jeszcze na chwilę położyć, bo niezbyt dobrze się czuję, boli mnie głowa (nie wykluczam, że wczorajsze chodzenie z nie do końca wysuszonymi włosami, tzn. wysuszonymi na tyle, na ile da się to zrobić pod suszarką do rąk, nie wywołało zachwytu moich zatok), oczekuję @ dziś lub najpóźniej jutro. Dziś ani jutro nie jadę do fitness klubu, bo w niedzielę nie ma tam zajęć grupowych, a w poniedziałek przed tańcem brzucha i ludowymi też się na żadne poza porannymi nie załapałabym. Więcej o moich ćwiczeniowych planach na nadchodzący tydzień (który z paru różnych względów nie będzie typowy) oraz wstępnej rozpisce na grudzień - za chwilę, najpierw pomiarki:
waga - 71,9 (czyli spadek o 0,7 kg)
talia - 69 (bez zmian)
biodra - 99 (bardzo wyczekiwany spadek o 1 cm, nareszcie!!!)
uda - 54 (bez zmian)
pod biustem - 74 (bez zmian)
na biuście - 89,5 (spadek o 0,5 cm)
oponka - 90,5 (bez zmian)
BMI - 23,8 (spadek o 0,2)
A więc kroczki do celu mniejsze, niż te krokasy sprzed miesiąca czy dwóch, ale cieszą
W przyszłym tygodniu liczę przede wszystkim na spadki centymetrowe. I oby trzycyfrowe biodra już nigdy nie wróciły!!!
A teraz ćwiczenia. Ten tydzień będzie nietypowy, bo nie opiekuję sie Conanem, ale z drugiej strony w poniedziałek mam jeszcze ostatnie zajęcia z tej serii tańca brzucha (co wyklucza Taste of GX), a w czwartek/piątek/sobotę zajęć w klubie prawie nie ma ze względu na weekend Thanksgivingowy.
Nadchodzący tydzień:
poniedziałek: 17.30-19.00 taniec brzucha, 19.30-21.30 tańce ludowe
wtorek: może 16.40-17.25 step, na pewno 17.30-18.30 joga, 19.30-22.00 tańce ludowe
środa: 16.25-17.25 kwando, 17.35-18.35 bootcamp (?) i jeśli po tym będę jeszcze miała siłę to 18.45-19.45 taste of GX
czwartek-niedziela - ćwiczenia w fitness klubie we własnym zakresie, ze względu na Thanksgivingowy brak tych w grupach. Obwącham wreszcie maszynki, może coś sobie wybiorę, trochę sobie sama w basenie poćwiczę, itp.
grudzień (na razie nie jestem w stanie planować dalej, bo wiem tylko, że w grudniu tańce brzucha będą w środy, a w jaki dzień tygodnia będą od stycznia, tego nie wiem. Niestety, plany muszą być takie a nie inne, bo od poniedziałku do środy pilnuję Conana, on przychodzi o 8 rano i jest we wszystkie 3 dni do 13.00, a potem jeszcze we wtorek i środe od 15.00 do chwilę przed moim wyjściem na tańce. Zdaję sobie sprawę, że przerwa dwudniowa wtorek/środa nie jest najlepsza, ale tego nie obejdę Mam nadzieję, że tańce w te 2 dni, zwłaszcza taniec brzucha, który ćwiczy odizolowane mięśnie, będą tu jakąś namiastką)
poniedziałek: 16.25-17.25 - Taste of GX
19.30-21.30 - tańce ludowe
wtorek - 19.30-22.00 tańce ludowe
środa - 18.30-21.00 taniec brzucha
czwartek - może 9.15-10.15 Kwando Flex
może 17.35-18.35 Powerflex
może 18.45-19.30 Step (czy chodzić na oba- Kwando flex i Powerflex, czy też po przekonaniu się, co to jest K.f. wybrać jedno?)
piątek - 16.25-17.25 - Taste of GX
sobota - 8.15-9.15 joga
9.30-10.30 basen
niedziela - zajęcia w klubie we własnym zakresie (to chcę robić zwłaszcza po tym, jak już będę po spotkaniu z osobistym trenerem i ten poradzi mi, które maszynki najlepiej ćwiczą mid-section, czyli uda, pośladki i brzuch)
(we wszystkie dni, w które jadę do klubu, należy do tego doliczyć w sumie godzinę na rowerze)
No i co Ty na tą rozpiskę, Gaguś? Zdaję sobie sprawę, że po luźniejszym wtorku i środzie, czwartek i piątek trochę przetrenowane, ale czy od biedy mogłabym je tak zostawić? Czy, jak długo i co ćwiczyć w domu we wtorki i środy?
A tak jeszcze a propos tych grubasów, to zastanawia mnie, czy oni wiedzą, ile kalorii zżerają. Wczoraj umówiłam się z Joshuą przed kinem w fast foodzie, bo docieraliśmy tam z różnych miejsc, więc gdzieś sie spotkać musieliśmy. Tylko ze ja tam poszłam przygotowana, sprawdziłam wcześniej w internecie, że mają serię "carb watch", a w niej sałatkę z grillowanym kurczakiem za 260 kcal. Ale tak z ciekawości powchodziłam i w inne pozycje i włos mi sie na głowie zjeżył. Przeciętne danie (przy czym tutejszy burger jest zazwyczaj z dodatkami typu frytki itp, to jest praktycznie cały talerz jedzenia) to 700-1000 kcal. Weszłam właśnie na [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] i losowo wybieram...
classic burger with cheese - 836 kcal
Deluxe Caesar Salad with Grilled Chicken Breast and Dressing (czyli sałatka, a więc to, co mamy zakonotowane jako zdrowe) - 600 kcal
Farmer's slam (cokolwiek to jest) - 1200 kcal (bez syropu lub margaryny, czyli z nimi jeszcze więcej)
Meat Lover's Scramble - 1241 kcal
Meat Lover's Skillet - 1147 kcal
Original Grand Slam Breakfast -795 kcal (to jest tylko śniadanie!!!)
T-bone Steak & Eggs breakfast - 991 kcal (to też śniadanko)
... a przecież do tego do popicia w najlepszym razie "zdrowy" (hmmmm...) sok owocowy z cukrem, a w najgorszym jakiś szejk. I deser. I dressingi... no i wychodzi wielorybek z fastfooda majac na koncie kolejne 2000 kcal. A to przecież jeden posiłek!!! Najgorsze jest to, że i mnie sie to zdarzało, że takie rzeczy jadłam. Nie miałam pojęcia, że to aż tyle kalorii ma. Ostatnio słyszałam, że od przyszłego roku w McDonaldzie ma być obowiązkowe umieszczanie wartości odżywczych (wiem, brzmi to w tym przypadku ironiczne) na pudełkach. Ciekawe, czy ludzie, którzy sa za leniwi by poprosić o dostępne na życzenie tabelki będą się chcieli pofatygować i spojrzeć na pudełko?
Zmieniam teraz suwaczek i potem chociaż na pół godzinki się położę, a na Wasze wąteczki wpadne już mam nadzieję mniej na ból głowy cierpiąca.
Uściski dla Was wszystkich
Zakładki