Bes, dzięki. W takich właśnie chwilach, gdy coś złego dzieje się bliskim mi osobom w Polsce, najbardziej doskwiera mi odległość i fakt, że nie mogę tam być, ot chociażby po to, by przytulić, potrzymać za rękę.
Do tego jeszcze przez pół godziny znowu tego *(^$%#&ego internetu nie było. Gdybym więc znowu nagle zniknęła, to będzie to spowodowane problemami z netem. Ale mam nadzieję, że nie zniknę.
A sytuacja mojej siostry wygląda odrobinkę lepiej. Rozmawiałam z nią przez telefon i już lepiej się czuje. Sądzę, że nie będzie miała nic przeciwko temu, że napiszę tu, co się z nią dzieje, bo w końcu jest to zgodne z tematyką portalu. Kiedyś (jeszcze zanim ja sama dołączyłam do tego portalu, jeszcze jak nazywało się to grubasy.pl) ona sama miała tu wątek. Jeszcze 6-7 lat temu, przy takim samym wzroście, jak mój (174 cm), moja siostra ważyła ponad 160 kg (chyba 164 to był jej rekord). Była to otyłość zagrażająca życiu. Jakieś 5 czy 6 lat temu Magda była operowana w Centrum Leczenia Otyłości w Zabrzu, założono jej opaskę na żołądek. Normalnie wygląda to tak, że opaska taka jest połączona ze światem zewnętrznym poprzez urządzenie o nazwie port. Przez ten port można do opaski wpompowywać płyn, by była ciaśniejsza, lub wypompowywać go, by była luźniejsza. I nie trzeba do tego pacjentki kroić. Niestety, moja siostra okazała się być jedną z nielicznych pacjentek uczulonych na metal w porcie, trzeba więc było ów port wyjąć. No i tak bez niego funkcjonowała przez ostatnich 5 lat, z opaską o stałym nacisku i bez możliwości bezoperacyjnej jej regulacji. W międzyczasie schudła do ok. 65-68 kg. Jeszcze do niedawna (jak działał mój telefon) wymieniałyśmy na bieżąco informacje o swoich wymiarach, więc wiem, że od kilku lat jej waga utrzymywała się na tym samym poziomie. Teraz, jak już napisałam, od prawie 4 tygodni nie miałam z nikim z rodziny kontaktu telefonicznego. Byłam pewna, że Magda wyjechała do domku letniskowego moich rodziców. Nie przyszło mi do głowy, że może być w szpitalu. Okazało się, że kilka tygodni temu opaska z niewiadomego powodu zaczęła być ciaśniejsza (lekarze nie wiedzą, dlaczego) i moja siostra nie mogła nawet przyjmować płynów (wszystko, że tak to obrazowo ujmę, wracało). 2 tygodnie temu przyjęto ją do szpitala z wagą 60 kg (!!!), w stanie odwodnienia i niedoboru potasu, którego stopień lekarze uznali za zagrażający życiu. Natychmiast zdecydowali się wyjąć opaskę. Od momentu jej zdjęcia, moja siostra zaczęła gwałtownie przybierać na wadze, w pewnym momencie przytyła do 81 kg... od wody i kroplówek!!! Była bardzo opuchnięta, napęczniała, a lekarze znowu byli zaskoczeni, bo aż taka retencja wody nie powinna się była zdarzyć. Podobno cała ta woda się w niej przelewa, np. jak śpi na jednym boku, to rano ta strona twarzy jest znacznie bardziej spuchnięta od drugiej. Od piątku znowu idzie do szpitala. W ostatnich dniach udało jej się zejść do 78 kg i ma nadzieję, że to zatrzymanie wody było tylko jakąś dziwną szokową reakcją organizmu na to, że wreszcie tą wodę otrzymał i że powoli wszystko zacznie wracać do normy. Do tej pory moja siostra utrzymywała wagę dzięki opasce, teraz czeka ją przejście na kontrolę nad tym, co je i utrzymanie tego samego wyniku dzięki diecie. I znowu - żałuję, że nie mogę tam z nią być, bo może mogłabym choć trochę w układaniu diety pomóc (co oczywiście na odległość też się postaram zrobić), może trochę dla niej pogotować. Wiem, że lekarze wciskają w nią buraczki, dużo buraczków.
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że moja sister myślała o przyjeździe tutaj w te wakacje i w ostatniej chwili jednak z tego pomysłu zrezygnowała. Gdyby te problemy z odwodnieniem wynikły tutaj, nie byłoby za wesoło. Dobrze też, że od swojego faceta (z którego dojrzałością emocjonalną wcześniej różnie bywało) dostaje teraz dużo wsparcia.
Aha, dowiedziałam się też, że ojciec nie przysłał mi ciągle pieniędzy na bilet do Polski, bo brakuje mu jakichś numerów typu SWIFT czy IBAN. Zaraz idę do banku dowiedzieć się, jak te numery brzmią i może to oznaczać, że sprawa mojego przyjazdu do Polski i grudniowego zlotu we Wrocławiu już wkrótce nabierze rumieńców i wykroczy poza fazę wstępnych spekulacji .
Dziewczyny, przepraszam, że się tak rozgadałam, ale i mnie było to potrzebne, i dla Was taka historia jeszcze jednego grubaska może mieć wartość edukacyjną. Dodam jeszcze, że pomimo tych wszystkich komplikacji, opaska zmieniła jakość życia mojej siostry, bo wcześniej zawiązanie sznurowadeł było dla niej zbyt dużym wysiłkiem, nie mówiąc już o wychodzeniu z domu. Gdyby nie to uczulenie na port, historia mogła nie skomplikować się tak, jak się skomplikowała.
Zakładki