Witajcie. Pora się rozpisać.
Dwa tygodnie temu zajrzałam na ten portal, poczytałam forum... i zostałam. Zaczęłam dietę, bo to już najwyższa pora. A teraz postanowiłam założyć własny topik, potrzeba mi wsparcia, przyznaję się. Nigdy wcześniej o to nie prosiłam, więc tymbardziej trochę mi głupio.. ale czuję, że tym razem wzięłam się za siebie na poważnie i naprawdę chcę, żeby mi się udało.
Niedawno obchodziłam dwudzieste urodziny. Rozpoczynając dietę obiecałam sobie, że dwudzieste pierwsze będę świętować w obcisłej sukience. Mam dość siebie, z daleka mijam wszystkie lustra, nie znoszę robienia zakupów ubraniowych, w każdym spojrzeniu doszukuję się myśli o tym, jak okropnie muszę wyglądać.. W lecie w ogóle wstydzę się wychodzić z domu, zresztą, na pewno wszystkie znacie całą gamę problemów związanych z nadwagą. Mój facet akceptuje mnie taką, ale.. wciąz nie do końca potrafię wierzyć w to, kiedy mówi, że jestem ładna, bo sama siebie nie akceptuję. Przyjaciele i znajomi mnie lubią i na to nie patrzą, ale też zawsze doszukuję się czegoś, czego może wcale nie ma, zastanawiam się co "tak naprawdę" o mnie myślą.. to krzywdzące dla nich i męczące dla mnie.
Mam też do siebie wyrzuty sumienia o to, że denerwuję się na te wszystkie lamenty dziewczyn, które muszą zrzucić swoją ogromną nadwagę pięciu kilogramów.. myślę wtedy o sobie i złoszczę się, co one mogą wiedzieć o nadwadze.. a w końcu, przecież każdy ma własne zmartwienia i problemy, i dla nich urastają one do największych tragedii.. nie mi to oceniać.
Problemy z nadmiarem kilogramów miałam od zawsze. Przekarmiająca babcia, która przy tym na okrągło narzekała jaka jestem gruba i że nie powinnam tyle jeść (to chyba głównie jej powinnam teraz "podziękować" za problemy z zaakceptowaniem siebie), mama która nie miała sumienia mi niczego odmawiać. Żywe, energiczne i ruchliwe dziecko, zawsze wesołe, no ale i tak było co było. Przychodzi w końcu taki czas, kiedy zaczyna się to zauważać i przychodzi chęć zwalczania.. prób było mnóstwo, dotychczas wszystkie, niestety, nieudane. Najpoważniejsze było odchudzanie, kiedy zdecydowałam się pójść do centrum leczenia otyłości - ważenie, specjalnie przygotowana dieta, leki, ziółka, wszystko pod okiem specjalistów. Udało się zrzucić 15 kilo w dość krótkim czasie, ale potem znów przyszło załamanie, przestałam odwiedzać centrum. Oczywiście stracone kilogramy szybko wróciły, a z czasem przybywało kolejnych.
I tak oto wylądowałam na potwornych 110 kilogramach (a jeszcze w wakacje było poniżej setki...
). Teraz więc zabrałam się za siebie i nie mam zamiaru przestać, dopóki nie osiągnę mojej wymarzonej od lat liczby, 56kg. Jestem na diecie 1000 kcal, odstawiłam słodycze, cukier, tłuszcz, koło sklepowych półek ze słodyczami przechodzę jak najbszybciej, byle nie patrzeć. Moja wola mnie zaskakuje, dotychczas nigdy nie była taka silna, nie mam nawet jakiejś większej ochoty na te wszystkie zakazane potrawy. Trochę to śmiesznie brzmi, bo to dopiero dwa tygodnie, ale tym razem naprawdę czuję się jakoś lepiej, sama świadomość tego, że się za to zabrałam, powoduje zadowolenie. Woda mineralna niegazowana (nie za bardzo ją lubię, ale co zrobić), dużo czerwonej herbaty, warzywa, owoce, ciemne pieczywo, wszystko rozłożone na pięc posiłków w małych ilościach, korzystam z każdej okazji do ruszania się.. jakoś idzie. Udało mi się już zrzucić 6 kilogramów. Pewnie sądzicie, że za dużo jak na tak krótki okres czasu, ale jakoś zawsze tak u mnie było, że początkowo waga leci na łeb na szyję.. potem dopiero zaczną się problemy, jak będzie stała przez miesiąc w miejscu. Ale nie poddam się.
Jutro Wigilia, duże wyzwanie dla silnej woli. Ale już ustaliłam co i w jakiej ilości wolno mi zjeść.. nie odmówię sobie tradycyjnych potraw, po prostu zjem malutko. Z jednym wyjątkiem - żadnych ciast i w ogóle słodkości. Kutia będzie musiała na mnie poczekać, może za rok się skuszę na odrobinę.
Życzę Wam Wszystkim sukcesu w tym, czego się podejmujemy. Liczę na wsparcie i trzymam kciuki za Wszystkie.
Witam serdecznie
gratuluje odwagi i zgubionych kilogramów. Tój list przypomniał mi lata moich zmagań z magwagą i babcię , która ciągle wołała do jedzenia. Dzis mam 37 lat a za odchudzanie wziełam się w wieku lat 15 , aż trudno samej mi uwierzyć odchudzałam się 10 lat .Rrzerobiłam wszystkie diety łącznie z dietą 1000 ckal. chudłam , tyłam i byłam juz u kresu .Sama wiesz , ale nigdy sie nie poddałam. Tobie też sie uda ,uważaj tylko zeby jeść odpowiednia ilość białka, jeżeli jest go zamało organizm najpierw usuwa wodę dlatego w pierwszym etapie chudnie sie więcej. Jeżeli dalej są niedobory białka osłabiają sie włosy , paznokcie i skóra , nastepnie białko pobierane jest z narzadów wewnętrznych.Nie pisze po to byś zaprzestała diety tylko by była ona bazpieczna .
Ja 12 lat temu nie wiedzac jak sobie poradzić z kilogramami zajełam się dietetyką i suplementacją.Od tego czsu zmieniłam bardzo wiele w moim życiu a przedewszystkim w sposobie odchudzania i odzywiania. od kiedy schudłam 12 lat temu utrzymuję wage i to jest najwazniejsze. masz za sobą najtrudniejsza decyzję i pierwsze kilogramy , a to wielki sukces.Jeżeli chcesz podaj mi wage , wzrost , wiek , a oblicze Ci zapotrzebowanie dzienne na białko.Chętnie taż odpowiem na inne pytania dot. odchudzania i problemów z nim zwiazanycg.Trzymam mocno kciuki w wierzę , że latem będziesz z uśmiechem chodzić w obcisłych sukienkach.trzymaj się .Elżbieta
C.
Zakładki