-
"Całkiem nieźle" to ja będę wyglądać za 10 kilo, może. Wyglądałam jak dziewczynka rozmiar 42 w bikini. Niezbyt apetycznie, ale przynajmniej teraz, kiedy ważę 11 kilo mniej niż kiedyś, moja skóra wygląda dużo lepiej no i ogólnie jakoś tak smuklejszą mam figurę (choć jeszcze nie smukłą).
No i ogólnie chodzi mi o to, że przemóż się, niczym nie ryzykujesz. A możesz zyskać bardzo wiele. Gdyby tylko pływanie mnie nie nudziło do granic możliwości, sama bym chodziła. Ale skoro Ty lubisz, to naprawdę, nie ma co się powstrzymywać!
Poza tym ja naprawdę nie wierzę, że wyglądasz okropnie. Może i widać, że masz jeszcze za dużo ciałka tu i ówdzie, ale kogo to obchodzi? Nie pchasz się do zawodów miss, prawda? Tylko walczysz o szczupłą sylwetkę.
Dobra, powtarzam się. No ale skoro masz szansę popływać za friko, to skorzystaj z niej i już!
-
Uf uf. Wróciłam właśnie z siłki
Było: 30minut stepperka, 40minut na rowerze (huh!), ćwiczenia na ramiona (3serie po 15 powtórzeń) i nóżki (tak samo), i rozciąganie i tyle. Siedzę teraz spocona przy kompie i przy herbatce czekam, aż trochę ochłonę, zaraz pójdę się kąpać i balsamować.
Od paru dni chodzi mi po głowie pomysł, a wchodząc przed chwilą po schodach w drodze powrotnej z siłki doznałam olśnienia jak ów pomysł zrealizować z Waszą pomocą!
Mianowicie: chcę sobie opracować dietowe 10 przykazań które wydrukuję, umieszczę w ramce i powieszę w jak najbardziej widocznym miejscu.. różne teksty mi chodzą po głowie, ale jakoś nie bardzo chcą się ładnie ułożyć - tak więc proszę Was o wszelakie propozycje w tej kwestii. Z góry ostrzegam - wszystkie proponowane przez Was przykazania będą podlegały mojej subiektywnej ocenie - bo chodzi mi o to, żeby do mnie trafiały.. mam nadzieję, że z Waszą pomocą będą szybciutko gotowe i dzięki nim będę się dzielniej trzymała niż ostatnio.
A oto już ustalone, pierwsze z nich:
1. Dbając o ciało nie zaniedbuj ducha.
Może i brzmi banalnie, ale Wszystkie z Was chyba potwierdzą - odchudzanie siedzi w głowie i podczas diety to psychika zmienia się znacznie bardziej niż nasza fizyczność, mimo że to na niej głównie się skupiamy.
A inne pomysły, hm hm.. niektóre trzeba ładniej ująć..
Szklanka wody i ćwiczenia to najlepsza metoda na niechciany głód.
Zarówno zbyt duże, jak i zbyt małe ilości jedzenia źle wpływają na Twoje zdrowie i dietę.
Dieta to przyjemność.
Uda się!
No, na razie tyle mam pomysłów.. czekam na Wasze..
Dwie herbatki wypite, kolejne dwie stygną, a ja idę się kąpać!
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Uj ale super pomysł! Coś, co mi by pomogło to np.
"nie załamuj się tym, jak wyglądasz, tylko uwierz, że będzie lepiej"
tekst do przeredagowania, ale takie coś właśnie bardzo często sobie powtarzam i mi pomaga. I pomaga mi też:
"schudnięcie to nie kwestia magii czy cudu, a silnej woli"
bo jak już kiedyś pisałam, nie mogłam sobie wyobrazić, że niby co, moje nogi naprawdę się zmniejszą? A jednak się zmniejszyły.
Oj i powtarzam sobie jeszcze:
"nie ma sensu jeść czegoś niezdrowego, choćby było pyszne, bo ta przyjemność mija, a tłuszcz się odkłada"
To mnie zawsze stawia na nogi. Bo może i pozachwycam się pizzą przez pięć minut, a potem będzie mi niedobrze z przeżarcia i wyrzutów sumienia.
Może wyciągniesz z tego coś dla siebie
-
o, coś gdzieś czytałam i zapamiętałam, mówię sobie, jak przechodzę koło czekolady itp.: "pięć minut rozkoszy w gębie, parę lat tłuszczu w biodrach" - i.. odchodzę..
i.."jestem panią i władczynią siebie samej" - i to ja decyduję, co kiedy zjeść i jak ćwiczyć, a nie moje ciało i brzuch
aha, i jeszcze: "jem, by żyć, a nie żyję, by jeść"...
-
Hej Kochana,
myślę że to super pomysł !! Przed chwilką przeczytałam u kogoś ( mam nadzieję, że się nie pogniewa ) : Nic w życiu nie jest dalej niż na wyciągnięcie ręki. Dobre, nie ??
Buźka, wpadne później
-
Ojoj, mam nastrój do rozpisywania się..
Ale najpierw relacja.
Udało mi się wczoraj wytrwać. Oczywiście, kiedy już leżałam w łóżku, naszła mnie koszmarna wizja grahamkowych tekturek Wasy, które wołały do mnie z kuchni.. Skupiłam się na odcinku Star Treka, który leciał na laptopie i odsunęłam te myśli daleko, daleko.. I udało się Żadnego grzeszenia, ani troszkę. Jestem straszliwie zadowolona z siebie, i ciskam z tej racji skromność w kąt
Wstałam przed dziewiątą, pokrzątałam się po domu, przygotowałam sałatkę na śniadanie, wypiłam zieloną herbatę i popędziłam na siłkę. Asia się nie pojawiła, ciekawe czy jej się zaspało.. Było po 20minut na rowerku i stepperze (nie mogłam więcej, bo nie starczyłoby mi czasu na wszystko, siłka czynna od 9tej do 11tej rano), potem ćwiczenia na nogi, brzuszki, ramiona, stretch. I po schodach na szóste piętro tradycyjnie. W domu cztery herbaty i śniadanie - sałatka i trzy Wasy z sezamem - łącznie 200kcal. I właściwie od tego czasu siedzę przy forum, zapomniałam o jedzeniu i czytam, czytam, czytam.. Poodwiedzałam Was i wpadam do siebie, żeby się wypisać.
Na obiad planuję kurczaka, kalafior i może nawet dorzucę jakiegoś małego ziemniaczka? Byłby to pierwszy od dawna taki "typowy" obiad..
Udało mi się również dzisiaj wygrać walkę o ważenie - nie stanęłam na wadze. Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać i dam się zaskoczyć poniedziałkowym ważeniem - marzy mi się, żeby było coś poniżej 73kg..
Do zjedzenia dzisiaj, poza planowanym obiadem, będzie jeszcze zapewne galaretka z owocami, serek wiejski po siłce (idę jeszcze drugi raz dzisiaj, umówiłam się z Magdą na 17.30) i sama nie wiem co tam jeszcze się wymyśli.. może jogurt z otrębami, dawno tego nie jadłam.
I zastanawiam się, czy przy tej ilości ćwiczeń i po takim czasie bycia na 1000-1100 nie zwiększyć sobie tego limitu jeszcze do 1200kcal. Chyba tak zrobię, w każdym razie od dziś staram się jeść między 1100 a 1200, zobaczymy jak mi pójdzie. Mam nadzieję, że to podziała i kopnie mój metabolizm do solidnej pracy, żebym chudła, chudła, chuudła.
Dziękuję Wam dziewczyny za propozycje przykazaniowe
Mag, to co napisałaś, to sparafrazowany, ulubiony tekst mojej babci a propos jedzenia - pięć minut na podniebieniu, pięć lat w biodrach. Taaak, coś w tym jest. I przypomniał mi się też dzisiaj cytat z naszego forum, niestety nigdy nie pamiętam która z dziewczyn miała go w podpisie (mam nadzieję, że owa mi to wybaczy), zresztą i tak dokładnie go nie powtórzę, ale sama mam go zawsze w myślach - nie narzekaj, że dieta trwa - czas i tak minie.
Nad resztą Waszych propozycji jeszcze podumam i coś sklecę
Eh eh, jeden problem się pojawił głuptas jestem straszny i jak można sobie zrobić krzywdę w jakimś miejscu, które z pozoru wydaje się całkowicie bezpieczne, to ja sobie tę krzywdę zrobię na pewno. Wczoraj.. ściągając ręcznik ze sznurków na balkonie (!).. uderzyłam się łokciem w drzwi balkonowe (!).. zabolało, czemu dałam zresztą wyraz wyrazem niecenzuralnym , no i tak boli do teraz.. nie bardzo mogę się tą ręką mocniej opierać, przy zginaniu w pewnych pozycjach boli, eh. Chętnie bym się przeszła dzisiaj na rower, tak jak wczoraj, ale przy tej bolącej łapie wolę nie ryzykować.. Mam tylko nadzieję, że za parę dni minie na szczęście nie przeszkadza mi to w ćwiczeniach na siłce, tyle dobrego..
A z rzeczy pozytywnych doszłam do wniosku, że lubię swoją pupę co prawda jest wielka, ale w odpowiednich spodniach wygląda całkiem nieźle, heheh gorzej było, jak zaczęłam się zastanawiać co jeszcze w sobie lubię... wyszło na to, że uszy są niczego sobie no i usta mogą być, i dłonie.. i tyle reszta kiepska, ale co tam - pracuję nad tym i prędzej czy później dopracuję!
Mam dziś dużo energii i ochoty na czerpanie z życia.. od czasu do czasu zdarzają się takie dni i muszę się nimi cieszyć póki są
Wiecie, uwielbiam snuć plany co będę robić, jak już schudnę tak do końca (znaczy, do wyznaczonego celu, nie do zniknięcia ). Że kupię sobie takie i takie ciuchy, że to i to zrobię (marzy mi się podjęcie jakiegoś ciekawego sportu, nigdy bym siebie nie podjerzewała o takie myśli ), że dam sobie jakiś wyjątkowy prezent z tej okazji (oj, chodzi mi po głowie kolczyk w pępku i.. tatuaż - matka by mnie chyba zabiła, ale co tam), że poznam wreszcie Kogoś, takiego wspaniałego i jedynego - eh, żeby chociaż jedna z tych rzeczy mi się po odchudzeniu spełniła, to będę bardzo szczęśliwa
I podoba mi się to, że nabieram coraz więcej pewności w kwestii mojej diety - pewności, że mi się uda i dotrę do celu. Muszę
Chciałam jeszcze pisać o dziesiątkach innych spraw, ale oczywiście wszystko powypadało mi z głowy i na tym zakończę na tę chwilę. Ale na pewno jeszcze wpadnę na forum i powylewam wszystkie treści bulgoczące dzisiaj w moim łebku
Buziaki i życzę Wszystkim równie dietowego humoru dzisiaj jak mój
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Oj jak super, masz ode mnie serdeczne uściski. Tak mnie ta Twoja wiadomość ucieszyła!
Pewnie, zwiększaj ilość kalorii, bo zaćwiczysz się naprawdę aż do zniknięcia. Mi zwiększenie kalorii o 100 wydaje się wielkim obżarstwem, a przecież przed dietą spokojnie jadłam jakieś 3000-4000 kcal dziennie. Aż mnie mdli, jak pomyślę.
Wielkie gratulacje, że przetrwałaś wieczornego głoda. No i że pokonałaś wołania wagi. Ja dziś uległam :/ Popracuję nad tym, bo jak wazyłam się co tydzień, było tak... uroczyście.
Ręka powinna minąć, bo wygląda to na zwykłe stłuczenie. Ja nie wiem, jak to robię, ale też zawsze w coś walnę. Najgorzej zahaczyć palcami u stopy o jakiś kant. Moja ulubiona rozrywka ostatnio Grunt, że możesz ćwiczyć. Los wie, czego oszczędzać
No i świetnie, że myślisz o sobie pozytywnie. Pochwalam Ja też myślę sobie, że wreszcie pójdę do sklepu i kupię jeansy, takie prawdziwe, a nie z kolekcji męskiej albo bawełniane niby-niby. A do tego jeszcze to i jeszcze to i szorty i miniówę i ach, uwielbiam te moje marzenia.
I mam nadzieję, że na polu facetowym też się coś wreszcie zacznie dziać.
Jeśli chodzi o Ciebie, to na pewno znajdziesz tego Kogoś, teraz czy później, ale chudsza na pewno będziesz pewniejsza siebie, to ponoć pomaga
Alem się rozpisała. Jak ciotka gawędziara.
Pozdrowienia
-
Łokieć nieśmiało, powolutku postanawia boleć troszkę mniej, więc wygląda na to, że to rzeczywiście tylko stłuczenie. Ja się właśnie ostatnio specjalizuje w uderzaniu się łokciami o wszystko - a wiecie jak to jest, w tym miejscu akurat biegnie bardzo czuły nerw i za każdym razem boli potwornie.. no i fakt, zahaczanie palcami u stóp o.. nogi krzeseł - to też moja specjalność. Ale od niedawna nauczyłam się wreszcie chodzić po domu w kapciach (tę rolę pełnią w tym momencie japonki) i ilość takich wypadków się na szczęście zmniejszyła.
Wróciłam niedawno z siłki (80 minut), zjadłam "kolację", wykąpałam się i siedzę przy laptopie w ręczniku pasowałoby się jeszcze nabalsamować - dzisiaj AA z masłem orzechowym, mniam.
Chcę sobie teraz przygotować plan na jutrzejszy dzień - łącznie z godzinami posiłków i ćwiczeń i oczywiście rozpisanymi posiłkami. Może coś rozsądnego mi z tego wyjdzie
Po podliczeniu dzisiejszych dokonań: zjadłam 1140 kalorii, spaliłam.. 1260 i czuję się bosko po tych wszystkich ćwiczeniach i poceniu się, oj tak
Bakalie wołają do mnie z kuchni, ale nie dam im się - co to to nie. Umyłam już celowo ząbki, zaraz posmaruję mordkę cappucinowym błyszczykiem i zapuszczę sobie Star Treka. Koniec ćwiczeń i jedzonko było tuż po 19tej, czyli po 22ej mogę zasnąć. To ze trzy odcinki oglądnę
Żeby mi tych sił starczyło na jak najdłużej.. a jeśli łokieć przestanie dawać w kość, to jutro jeszcze przejażdżka rowerowa, bo takie 40minut pocenia się na świeżym powietrzu jest znacznie przyjemniejsze niż na siłowni, no i dobrze działa na moją cerę.
Bianco, sposób na wagę jest prosty.. Rano, tuż po wizycie w łazience, wypij szklankę albo i więcej wody. Ja po wypiciu np moich zwyczajowych czterech herbat stwierdzam, że teraz to już się ważyć nie będę, bo przecież na pewno jestem cięższa po tym całym piciu i co się będę zamartwiać, że tak dużo ważę, skoro ważę mniej?
Oj, a ja już myślę o tym poniedziałkowym ważeniu i co mi ono przyniesie.. a to jeszcze tyle czasu
No, idę się balsamować i w ogóle zmykam z netu.
Miłego wieczorka dla Wszystkich i trzymajcie za mnie kciuki, żebym i dzisiaj nie uległa namowom tego żarłoka, który siedzi w mojej głowie - już tylko tam może się gnieździć, bo z żołądka go dawno temu wykurzyłam!
Buziaki
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Oj takie oszukaństwa z wodą na mnie nie działają. Wchodzę na wagę, a jak wynik mnie nie satysfakcjonuję, to myślę, "no tak, przecież wypiłam herbatę". Oczywiście nie oszukuję się przy ważeniu oficjalnym. Wtedy jestem uczciewa.
A wiesz co? Dzisiaj kupiłam sobie ten balsam z masłem malinowym. O raaany ale cudny! Dobrze, że go wychwalałaś. Tanie to jak barszcz. Przynajmniej w porównaniu z innymi. A mam tych balsamów.. aż policzę... pięć! To już choroba. Miałam też ten zielony AA, ale szybko się skończył, bo pachnie niesamowicie
I jak tam żarłok? Pokonany oczywiście?
-
Brawo, brawo za ćwiczenia i dietkę
super idzie ci, oby tak dalej
A tego żarłoka co czasem sie pojawia przeganiaj na 3 wiatry
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki