No ja też, chcąc nie chcąc (i poniekąd po ojcu rodzonym to mając) jestem purystką językową straszną. I równie strasznym redaktorem bym była, gdybym była. Ale co do zapętlonej (acz poprawnej, bo nie wpływającej ujemnie na sens) składni i różnistych neologizmów, to jestem bardzo ZA. Język jest ekonomiczny, jeżeli czegoś nie potrzebuje, to to wyrzuca, jeżeli czegoś łaknie, to sobie to stworzy. Ileż słów czyni uboższymi myśli nieuczesane, do wyrażenia których potrzebne są słowa nowe, fantastyczne, leśmianowskie...
Zakładki