Ja również mam swoją historię związaną z bieganiem które zawsze było związane z odchudzaniem. Biegałem i na bieżni na siłowni i tak jak teraz pod chmurką. Osobiście wolę na świeżym powietrzu. Przy obecnej diecie i aktywności po ok miesiącu kręgosłup się odezwał ale o tym już pisałem wcześniej. Z aktywności fizycznej trzeba podejść z głową żeby sobie nie zaszkodzić zresztą tak samo jak do diety. Bieganie czy ćwiczenie z językiem do podłogi nie ma sensu bo to ma być przyjemność (no chyba że ktoś lubi ), głodzenie bo zjadło się pół tabliczki czekolady również jest błędem. Jeżeli przychodzi chwila słabości to trudno trzeba po niej wrócić do swojego przyjętego planu. Głodzenie wywołuje stres a stres potęguje głód - i koło się zamyka. Lepiej zjeść 2 garści bakalii czy wypić wodę z miodem niż męczyć się i liczyć w głowie nadprogramowe kalorie.
Ja również miewam chwile słabości jak każdy. Tak naprawdę przy trzymaniu diety od jednego "bogatego" weekendu co jakiś czas nie tyje się nie wiadomo ile bo to krąży po organizmie. Po kilku dniach przy powrocie do diety i aktywności waga wraca. Podczas dwóch okresów odchudzania ważyłem się 2x dziennie rano na czczo i wieczorem przed spaniem. Zapisywałem wagę i obserwowałem jak się zmienia w zależności od tego co, ile i kiedy jadłem. Różnica pomiędzy wieczorem a rankiem następnego dnia wynosiła nawet 1,2kg przy popołudniowym bieganiu, więc nie można wagi ciała stawiać jako wyznacznik. Przede wszystkim zdrowie, samopoczucie, sylwetka.
Póki co nic mądrego bądź głupiego nie przychodzi mi do głowy
Takie tam moje wieczorne przemyślenia. Może ktoś na tym skorzysta. A Jeśli się z czymś nie zgadzacie to walcie śmiało. Kreatywna dyskusja zawsze prowadzi do konstruktywnych wniosków.
Pozdrawiam i spokojnej nocy
Zakładki