-
Dzisiejszy dzień wyglądał dobrze, menu było ubogie, to nawet lepiej bo nie czuje głodu. Troche się ponudziłem, kupiłem w Katowicach buty do gry w siatkówkę, już nie mogę doczekać się regularnej gry po 2 miesiącach przerwy.
Z licznika wyszło, że zjadłem dzisiaj nieco ponad 500 kcal. Wieczorem pojeździłem na stacjonarnym rowerze, przejechałem 13 km i straciłem 300 kcal, czuję się dobrze, nie jestem zmęczony. Jutro kolejny dzień diety kopenhaskiej, to już ostatnia prosta.
-
Jutro 10 dzien, nie Michal? przypomina mi sie z kopenhaskiej, ze strasznie monotonna dla mnie byla
a wlasciwie jak to sie stalo, ze jestes zmuszony sie odchudzac? pizza i piwo, czy inne powody?
-
Tak, jutro 10 dzień. Masz racje, zaczynam odczuwać monotoność posiłków, ale to już niedługo.
Hmmm moją startową wagę spowodowało pare czynników. Osobiście fast foody jadam rzadko, raz na 2 miesiace, w Mc Donaldzie nie bylem chyba z pół roku, więc to raczej nie tego typu rzeczy są przyczyną mojej otyłości. Ruchu też nigdy mi nie brakowało. Chodzi bardziej o kulture jedzenia, do godzin popołudniowych jadałem zazwyczaj 2 kromki i wyruszałem się kształcić, tragedia rozpoczynała się jak wracałem do domu, od 2 lat mam problem z jedzeniem w nocy, potrafie zjeść bardzo dużo nawet po 1:00 w nocy. Do tego nie potrafiłem czekać z jednego posiłku do drugiego, zawsze coś musiałem zjeść, tyle, że nie były to żadne słodycze bo ich również nie lubie. Jestem też miłośnikiem żółtego sera, a on jest zabójczy, troche mi go teraz brakuje ale mus to mus. No i ostatnia sprawa to alkohol, przyznaję się bez bicia, lubię go, najbardziej piwa, raz nawet zdarzyło się, że w 5 dni wypiłem 26 piw, co jest samobojstwem wręcz, ale od razu uprzedzam, nie jestem żadnym alkoholikiem .W zasadzie pseudoprób odchudzenia było miliony, ale nigdy nie podchodziłem do tego poważnie, zawsze brakowało motywacji. Teraz jest inaczej. Wiem, że żyje niezdrowo i staram się to zmienić, tymbardziej, ze jakiś rok temu wykryto nieprawidłowości w rytmie pracy serca, nie jest to poważne, ale lepiej stracić niepotrzebne kilogramy i być zdrowszym.
-
no Michal - niestety wiem doskonale co masz na mysli U mnie w czasach studenckich bylo identyko. Rano spalo sie do ostatniej sekundy, wiec nie bylo czasu na sniadanie, potem zajecia, wiec tymbardziej nie (jakis Snickers w locie), a jak po zajeciach wracalo sie do domu, to glod byl taki, ze mozna bylo zjesc wszystko co stalo na drodze Najszybciej i najprosciej - garnek spaghetti z sosem z torebki ...naturalnie z zoltym serem (tez moja slabosc - ser i pieczywo )
dobrze, ze w miare szybko "zabrales sie za siebie", bo z sercem to rzeczywiscie nie ma zartow!
no to jeszcze tylko 3 dni i bedziesz mogl zaczac jesc ciekawsze rzeczy niz tylko szpinak
-
Zaczął się dzień 10 diety, mój bilans po 9 dniach:
waga początkowa: 121.7 kg
waga obecna: 115.7 kg
wzrost/spadek wagi: - 6 kg
Wczorajszy dzień dał efekt, mało jedzenia, troszkę ruchu i 0.5 kg mniej. Dzisiaj będzie o wiele ciężej, musze poważnie zastanowić się nad jakimś dłuższym spacerem, bo zjem dosyć sporo. Moje menu na dzisiaj:
śniadanie: kawa zasypywana + kostka cukru, grzanka
obiad: befsztyk, sałata z olejem i octem, duży owoc
kolacja: plaster szynki, 2 jogurty naturalne.
-
Kolejny spokojny dzień mija. Nie potrafiłem zjeść wszystkiego co miałem w planach, chodzi o kolacje, zjadłem z niej 2 jogurty naturalne, porzuciłem plastry szynki, po prostu nie chciało mi się jeść, co jest dobrym znakiem na kolejną część odchudzania.
Na rowerze stacjonarnym zrobiłem ok. 17 km, spaliłem 450 kalorii, w sumie mogłem więcej ale taka jazda szybko się nudzi. Jutro pewnie będzie podobnie, bo pogoda na zewnątrz fatalna i o spacerach nie ma mowy.
Tak sobie mysle, ile mógłbym stracić do 1 października. Marzy mi się wtedy waga 105 kg, czyli zakładając, że za 3 dni po kopenhaskiej będę ważyć 114 kg, to będę miał prawie półtorej miesiąca na zrzucenie 9 kg, zadanie bardzo trudne ale myśle wykonalne, przy diecie 1500 kcal i bardzo dużym ruchu może się uda.
-
Dzień 11 diety kopenhaskiej, niestety spadek wagi jest znikomy więc trzeba się dzisiaj więcej poruszać. Bilans po 10 dniach:
waga początkowa: 121.7 kg
waga obecna: 115.4 kg
wzrost/spadek wagi: - 6.3 kg
Słabiutko, trzeba się poprawić. Moje menu na dzisiaj:
śniadanie: kawa zasypywana + kostka cukru
obiad: tarta marchew, plaster szynki, kostka twarogu
kolacja: owoce w puszcze, 2 jogurty naturalne
Na dzisiaj przewidziałem 15 km pieszo wzdłuż lasu i wieczorem rower stacjonarny.
-
Cześć, mam pytanie czy to prawda, ze na rowerze stacjonarnym szybciej się pala niż na nnormalnym? Ja za bardzo różnicy nie widze oprócz tego, ze na rowerze stacjonarnym bardziej czuję, że ćwiczę i widzę, na wyświetlaczu, że spalam kalorię. No i stacjonarny jest pod tym względem dobry, że można oglądać tv i jechać
-
Ciężko powiedzieć bo nie jestem specjalistą w tych sprawach. Różnica jest pewnie w tym, ze na stacjonarnym jedziesz jednym tempem, a na normalnym raz pod górke, raz z górki, więc może się wydawać, że rzeczywiście na stacjonarnym więcej się spala ale to wszystko gdzieś wychodzi na jedno, przewagą roweru normalnego jest to, że pracują nie tylko nogi. Kwestia gustu, ja nie lubie jeździć na normalnym więc korzystam ze stacjonarnego.
-
Jestem właśnie po spacerze. Przebyłem 14 km w 2 godz. co daje tempo 7 km/h, było ciepło, ale wolałem ubrać bluzę, na to plecak i dzięki temu trochę więcej się spociłem, czekają mnie jeszcze wirtualne kilometry na rowerze stacjonarnym, co uczynię do godziny do 20:00 bo jak każdy facet wie, o tej porze jest dosyć istotny mecz ( mimo, że towarzyski ), dlatego drogie panie, jak partner zażąda telewizora o tej godzine, pozostaje się tylko zgodzić, bo dziś dowiemy się po części dokąd zmierza polski reprezentacyjny futbol .
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki