-
Witaj Mirelko jestem tu chyba pierwszy raz i od razu dziekuje za ta góe smalcu u mnie - świetna wizualizacja 5 tygodniowego wysiłku Przyznam że nia miałem czasu przeczytać całego twojego wątku, narazie udało mi sie znalesc czas na kika stron - ale wiem ze będe musiał doczytać bo juz po tych kilku wyłania się obraz nieprzeciętnej dzielnej kobiety wiec wcale się nie dziwie że wiele dziewczyn wpatrzonych jest w Ciebie jak w obrazek
Pozdrawiam serdecznie i życze jak najlepszego ułożenia spraw rodzinnych (może syn nie jest potworem, tylko światło było nie tego, albo kat patrzenia ? )
-
Precious to córcia Kochane stworzenie, ale czasem ustawowo na nią narzekam.
Cartoon Network? Ależ zerkam i ja od czasu do czasu, choć przyznam, że te współczesne kreskówki mnie lekko drażnią. Pies? Jaki pies .. Chojraka nie znam, zatrzymałam się na psie Pluto, którego UWIELBIAM Ale ze względu na tę Muriel muszę namierzyć .. Zobaczymy ..
Wczoraj w ramach odpoczynku pojechałam na działkę koleżanki. Trochę się przyrumieniłam z jednej strony przy obcinaniu "wąsów" winogronom Ale najważniejsze - trochę inne powietrze, trochę inne widoki, jęzor spuszczony ze smyczy Wrócił lepszy humor, wieczorem machnęłam kolejne słoiki z sałatką ogórkową. Tym razem NIE rozgotowałam No i popołudniowa sesja fotograficzna udana - w tym czasie bowiem (kiedy ja się smażyłam na słoneczku) Precious wypucowała balkon. Stronka uzupełniona.
Dziś rano miał być szykowany ogródek, ale deszcz pokrzyżował mi szyki.
Teraz zaś odstresowuję się. Nisia - czyli starszy z futrzaków - nie cierpi szorowania zębów, więc dziś wypadło usuwanie kamienia. Fabrycznie. Tzn u weta. Jako grzecznej i świadomej bywalczyni przychodni oraz namiętnej ogladaczce Animal Planet pozwolono mi być przy całym zabiegu Na narkozę Nika też nie miała ochoty i za nic nie chciała zasnąć. Wenflonu też nie chciała - obie łapy były nieżle pokłute zanim się udało - wciągnęła wszystkie żyłki i schowała gdzieś pod pachami. Kolejne dawki usypiacza pomagały na 3 minuty i znów kłapała paszczęką. A teraz śpi na okrągło i siusia we śnie .. eh .. Chwilami się budzi, dopada chrupka i .. zasypia gdzie stoi Psiątko kochane Zaraz ją zaniosę na spacerek.
-
Wszystko mnie boli. Każda kostka, każdy mięsień. Ja nawet nie podejrzewałam, że MAM jakiekolwiek mięśnie! Zwłaszcza nie TU
Wczoraj nie padało więc udałyśmy się z Precious do ogródka. Zaopatrzone w zestaw rękawic, grabie, grabki i grabeczki, łopatę, ogromny sekator i wielgachny plastikowy pojemnik. Oczyściłam moje jukki ogrodowe usuwając przy okazji stare egzemplarze. To niestety spowodowało wyłom w rabacie, z czego zadowolona była Toto, gdyż miała świetną otwartą drogę do wyczyniania radosnych psich kółek w ramach szalonej galopady A dodatkowo odsłonięta ziemia dawała się tak cudownie rozkopywać! Tylko ogon jej było widać Precious popatrzyła na to zamyślona "Hmmm .. jak ją namówić do skopania całego ogródka?" To był pierwszy pełen pojemnik.
Potem wzięłam się za przerośnięty żywopłot. Zanim doszłam do końca pływałam w sosie własnym. Hybris - to lepsze niż balsamowanie I po zgrabieniu to były następne 3 pojemniki. Potem było cięcie winorośli, wyrywanie innych trawnikowych agresorów - czyli następne 2 pojemniki. Na zakończenie usunęłyśmy macki sumaka z ogródka sąsiadki wynosząc tym samym do śmietnika górę pędów, pni i korzeni czyli mały lasek
Ogródek przejaśniał. Na weekend zostało pielenie i restauracja trawnika a raczej jego smętnych resztek - po suszy. Nawet nie ma co kosić.
Mój Dąbek z WOŚP rośnie pięknie Ma już pół metra
Dietetycznie. Fasolka szparagowa i patison z wody z resztkami sosu patisonowego to średnio kaloryczne potrawy Ale upiekłam własny chlebek z mieszanki "Chleb żytni" zakupionej w Tesco chyba. Trochę gliniasty wyszedł, ale nie pilnowałam piecyka zostawiając to zadanie na głowie Precious (miała kłopot z ustawieniem temperatury w moim dzikim piecyku). ALE .. gdybym JA pilnowała prawdopodobnie miałabym fajne sucharki teraz Albo pół kilo węgla i przez najbliższe 22 lata niegroźna by mi była żadna biegunka Bo z pewnością bym zapomniała, że coś piekę
No więc tego chlebka - smacznego, bo kminkowego - było trochę więcej niż ustawowa kromka na śniadanie. I bałwan się cieszy - NIC nie schudł. Ale czekaj ty spaślaku - do niedzieli i ważenia jeszcze mam czas ..
A teraz biegnę na całodzienny dyżur przy Tacie
-
Cześć,
Pocieszam Ciebie, że tzw. zakwasy to takie cuś, że jak zaczynasz wysiłek fizyczny, walniesz sobie sporą dawkę (taką, hm, na maxa), masz potem zakwasy, które rzecz jasna mijają, to kolejny taki sam wysiłek NIE SPOWODUJE już takich zakwasów (przynajmniej duuuużo mniejsze).
Tak więc pogadaj z sąsiadami koleżanki mającymi żywopłoty: niezły ubaw, już bez skutków ubocznych, ksiądz z ambony powie, żeś prawie święta a ile kilokalorii!!!
narazicho
Maksicho
-
Maksiu słodki - ta zasada jest aktualna dla osób z minimalną ilością mięśni Ja ich nie mam Dla mnie każdy wysiłek to ćwiczenie na maxa, więc stąd łatwo o zakwasy Do tego dołóżmy jeszcze wrogą postawę mojego kręgosłupa, który ustawicznym dźganiem przypomina mi co chwilę kto tu rządzi. Sąsiedzkie żywopłoty zatem są bezpieczne - mam jeszcze w planach porządkowanie piwnicy, więc zakwaszę sobie inne partie swego opornego na ćwiczenia, czcigotnego ciałka A potem uspokoję plecki kilkoma blistrami leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych oraz zaleganiem na kanapie z okładem z dwóch ciepłych futrzaków. Normalka
-
Oj nie mów, że to takie nic. Robota w ogródku, zwłaszcza w takiej ilości to wbrew pozorom niezłe ćwiczenie fizyczne, i to długotrwałe. A więc jak widzisz MIĘŚNIE MASZ. Bo jak byś ich nie miała, to by nie bolały :P
A jak psisko namówić do skopania ogródka? Smakołyki mu pozakopywać to tu to tam Może będzie mu się chciało ich szukać :P
A tak w ogóle- co to za sesja fotograficzna? Bo jak ciekawa to ja się domagam opublikowania efektów
Życze miłej niedzieli i wypocznij sobie, boś się napracowała
Buziaki!
-
Sesja była balkonowo-ogródkowa. Do mojej strony mieszkaniowej, wciąż niedokończonej.
Dziś naciągałam inne grupy mięśni. Piwniczne Daje się już wejść do środka i nawet już wiem, co w którym pudle się znajduje. Na śmietniku wylądowało wiele rupieci i rzeczy przydatnych_inaczej Na dole w klatce schodowej stoi rządkiem kilkanaście siatek i kartonów pełnych szkła (słoiki i butelki, w tym zabytkowe po Bobo-Frutach), plastików (doniczki, rury instalacji wodno-kanalizacyjnych i różne inne badziewiaste niewiadomoco) i metalu (rurki, nakrętki, pokrywki, 5 kg zardzewiałego łańcucha, lampa naftowa kolejowa, butla gazowa). Huśtawkę i drewnianą podstawkę pod kwiatka zabrała sąsiadka. Na śmietnik wyniosłyśmy dwa pełne baniaki. Jutro przegląd ciuchów, zabawek plażowych oraz technicznych różnych blokujących przedpokój.
Znalazłam: moje stare buty - kozaki z cieniutkiej skóry, czarne, obcisłe, na super wysokim wąskim obcasie, rozmiar 36. Aż dziw, że ja kiedyś je nosiłam Tzn buty są wiekowe, ale zupełnie nie zniszczone - tyle, że przeleżały kilkanaście lat w pudle Ciekawe, czy jeszcze bym się w nie wbiła .. Pamiętam, jak kiedyś z koleżanką (równie wysoką i chudą jak ja wtedy) pojechałyśmy na ślub koleżanki ze studiów - obie na wysokich obcasach patrzyłyśmy na wszystkich mocno z góry. Życzenia złożyłyśmy na końcu, przepuszczając wszystkich w kolejce i tłumacząc, że "my według wzrostu.."
Oprócz butów znalazłam opiekacz, pudło zapasowych części do robota kuchennego, nową (tzn nie używaną) patelnię teflonową (zabytek!), pudło wosków i smarów narciarskich o różnych smakach, dwie pary nart biegówek nietkniętych, wrotki rozmiar maleńki, narty zjazdowe z wiązaniami, kijki, dwie pary butów narciarskich, w tym jedne różnych rozmiarów (wiwat giełda ), małą zieloną taczkę oraz kosiarkę do trawy do wiertarki (chyba do Celmy albo B-D). No i oczywiście stary materac dmuchany (-> śmietnik), mały namiot 2-osobowy i coś, co wygląda na duży namiot, ale że toto zwinięte więc to tylko podejrzenie - mógłby to być kajak, ale wielkość bardziej namiotowa. Nie ma tylko worka z "patykami" do tego. Z tego co pamiętam to ma być 3-4 osobowa Warta czy coś innego na W. Ktoś pożąda może?
Tak więc zmęczona jestem. Dołóżcie do tego przerób działkowych buraczków i koci dyżur a będziecie wiedzieć, jaką miałam niedzielę
-
U mnie pół roku trwało porządkowanie przed przeprowadzką tym bardziej,że przeprowadzałam się z 200 metrów na 50 i wyobraź sobie,że w czasie ostatnich porządków znowu wyniosłam parę worów rózności to chyba jest nieuleczalne
Gimnastyki ogródkowo-piwniczne odbiły sie bałwankowi rykoszetem???? w wolnej chwili napisz jak robisz sałatkę ogórkową please...
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Sałatka ogórkowa- 4 kg ogórków (ja ważę przed obraniem)
- 8 dag soli (wg mnie za dużo o 1/3)
- 3-4 marchwie
- 1-2 ząbki czosnku
- 1 cebula
- natka pietruszki (pęczek co najmniej, choć ja wolę koperek)
Ogórki obrać, pociachać na plasterki, marchew zetrzeć na grubej jarzynówce, cebulę w cieniutkie piórka, czosnek zmiażdżyć. Wymieszać to z solą w DUŻYM garnku i poczekać - puści sporo soku.
- szklanka oleju
- 1/2 szklanki cukru (ja daję ciutko mniej)
- 1/2 szklanki octu 10%
- 10 ziaren ziela angielskiego
Płyny zagotować mieszając aż cukier się rozpuści. Lekko przestudzić i wlać do ogórków. Wymieszać dokładnie. Masę nakładać do czystych wyparzonych słoików - mnie z tej ilości wyszło 9 półlitrowych. Dopełnić sokiem . Pokrywki też wygotowane. Pasteryzować od zagotowania max 10 minut. Przy mniejszych słoikach krócej.
A potem otwierasz słoik i POEZJA na talerzu Porcja teoretycznie na dwie osoby, ale nie przy moim apetycie na ogórki Najpierw wypijam, potem pożeram ..
-
4 kg...? na 2 osoby...?
i szkoda, że nie mam ogródka (tak tak, wiem, tylko ktoś, kto nie ma może tak mówić w temacie porżadków ). musze kiedyś odwiedzić wasz, a póki co może... posprzątam? własnie wóciłam z 2tygodniowego niccnierobienia nad morzem i mam nieco zbędnej energii do wykorzystania)
ssssssssssssmok! a bałwanek - sio! )
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki