Dziękuję .....
Pozdrawiam
***
Grażyna
Dziękuję .....
Pozdrawiam
***
Grażyna
Link do starego forum: http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=56238&highlight=
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Trochę się będę rumienić, ale miło mi dziewczynki Komplementy przyjmuję z wdziękiem W końcu to jeden z punktów mojego programu, więc ja również się do niego zastosuję
Jeżeli odchudzanie to remont (w sumie BARDZO trafne ), to czym jest jo-jo? Zapuszczeniem? Jak nie myjesz kafelków, nie odkurzasz, nie sprzątasz - czyli nie dbasz (w domyśle o siebie) to znów masz syf czyli remoncik następny jest potrzebny .. czyli jo-jo BAAARDZO trafne
Jeśli dajesz coś z siebie - a wszystkie więcej tu wnosicie niż ja sama - to o żadnym pasożytowaniu nie ma mowy. Po to łazimy po wątkach by wiedzieć więcej. Ja wątki i wizyty na nich traktuję raczej (skoro już stosujemy analogie i inne wizualizacje) jak wizytę w sklepie i wybieranie ciuchów. To mój rozmiar, to nie.. to mój kolor czy fason, tamto mogę przymierzyć i albo wstrząsnąć się z obrzydzeniem lub zakochać się i kupić. To niemodne, tamto zbyt odważne. A tu cena za wysoka, nie na moją kieszeń. Niejedno połączenie ciuchów zaprezentowane w sklepie mnie zaskoczy i zachęci do zmiany stylu - jeśli się z tym dobrze czuję i wyglądam lepiej, to czemu nie A czasem pooglądam, pooglądam i wpada mi do głowy pomysł własny, więc taką kombinację wstawiam do swojego sklepiku. Mam swoją klientelę, obroty w uśmiechach płacone, mam ulubione sklepy, których właścicieli chwalę albo wytykam im błędy. Ze wzajemnością. Nie trzeba być w każdym sklepie. Nie w każdym musisz coś kupić. Nie codziennie. Niekoniecznie musisz się przyjaźnić ze sprzedającym. Możesz ściągać I najważniejsze jest to, że nie liczy się dobro innych, tylko twoje własne. W sklepie nikt cię nie zmusi do kupienia czegoś, czego nie chcesz. Ale jeśli wciąż nie chcesz - pozostaniesz goła lub niezmieniona, nieatrakcyjna, w starym znoszonym ciuchu.
Jak wymyślę coś jeszcze to dopiszę. Różnica jest tylko jedna - nie ma konkurencji, walki o klienta itp. Hmmm .. czy na pewno nie ma ..
Bardzo trafne z tym jojo...w sumie tak jak z kafelkami, nic nie robimy, nie sprzątamy, nagle budzimy się i stwierdzamy że są takie nieestetycznie i zaczynamy marudzić, że nie ma kasy, czasu, ochoty... a wystarczyło raz w tygodniu je przetrzeć
Dagmara
zupełnie niepotrzebnie skasowałas, bo zdążyłam poczytać
Polecam lekturę:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę
***
Grażyna
Link do starego forum: http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=56238&highlight=
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
oj, ja zdążyłam przeczytać, ale co z tego jak planowałam się ustosunkować do myśli dagmary teraz...kurcze, wcale nie były nieistotne!
Laska, wklejaj to z powrotem ale już
dobra, trochę mądrzenia...
wczoraj siedziałam nad psychologią konsumenta (mój konik - jestem marketingowcem z zamiłowania) i wygrzebałam dwie ciekawe rzeczy.
nie będę tu wklejać tego tekstu, ale to co z niego jest najistotniejsze z punktu widzenia gubienia kg
To że mężczyźni i kobiety się różnią wiemy. To że kobieta się odchudza, a chłop chudnie, też wiemy. Ale czy wiemy czemu tak jest? Otóż kobieta ma silniej powiązane dwie półkule mózgowe niż chłop. I w sytuacji gdy powstaje jakiś problem np nadwaga, chłop zaprzęga swoją lewą stronę (analityczną), dzięki czemu problem pozbawiony jest jakichkolwiek kontekstów i zaczyna szukać rozwiązania. A to jest proste, bo wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać... a kobieta szuka rozwiązania globalnie, w prawej i lewej półkuli. Ja się śmieję, że ta lewa mówi jak chłop, a prawa rzuca kłody pod nogi i zadaje 100 pytań na minutę, a co będzie jeśli nie schudnę, a co powiedzą inni, itd... i zaczynamy sobie układać różne scenariusze...ale nic na to nie poradzimy, takie już jesteśmy...
pomóc może druga rzecz jaką znalazłam, czyli szkoła motywacji.
Chodzi o to, że musimy mieć CEL, ważne aby ten cel był REALNY, musimy znaleźć SPOSÓB aby ten cel osiągnąć, i wszystko to musi być ZGODNE z naszymi przekonaniami, bez tego ani rusz...
czyli
1. aby schudnąć, musimy powiedzieć sobie ile chcemy ważyć (ja - 65kg)
2. musi ten cel być realny...więc może nie 65 ale 70 jest realne (już mi się lepiej robi o dziwo, to 65 to jakieś takie małoprawdopodobne, przecież nie będę ważyć tyle ile w I kl. LO. - głośno myślę ),
3. muszę znaleźć sposób - umiarkowana dieta, najlepiej do 1500kcal, i w sumie bez redukcji węgli, jeśli nie dam rady, bo jestem węgloholikiem.
4. I czwarta rzecz wszsytko powyższe musi być zgodne z moimi przekonaniami, tzn muszę wierzyć że nie zrobię kryzwdy sobie i innym, że to jest dla mnie najbardziej optymalne i możliwe...i w sumie jest...hm...
do trzech razy sztuka...jeszcze ktoś sobie pomyśli że zawłaszczam sobie twój watek MIRIELKO, hehehe, może ja tylko oddaję dług wdzięczności
napisz co u ciebie
Zakładki