-
Mirielko
i jak uroki mieszkania samej ja uwielbiam jak nie ma moich chłopaków, szkoda tylko,ze ostatnio to ja im zostawiam pustą chatę będę znowu w Warszawie, blisko Kaszani, moze coś się uda pokombinować i zobaczyć się choc na chwilkę
Pozdrawiam
***
Grazyna
-
Grażynko - masz mój telefon i z przyjemnością się wyrwę na krótko
Najwyżej podjadę na spacer z moimi futerkami
Uroki?
Pierwszy tydzień upłynął mi na .. praniu Ja nie wiem SKĄD, ale uzbierało się aż SIEDEM pralek W tym większość to pościel. No w końcu miałam gości, fakt.
No i spacerki z futerkami dłuższe. No bo one biedniutkie są - całe dni tylko spanko. Czasem da się na sąsiada poszczekać. Bawić się ze sobą nie chcą. A tak idę na pole, włażę w dzikie chaszcze, a tam tyle zapachów, tyle zaskakujących szmerów, czasem nawet psiak do zabawy dla Toto się trafi Wracamy z jęzorami do ziemi - ja też Ostatnio zastanawiałam się dlaczego Toto przestała aportować piłkę .. A jej po prostu pod koniec spaceru jęzor i piłka jednocześnie się w pysku nie mieszczą ..
W piątek ściągnięto mnie do pracki - pilne dokumenty.
W sobotę dyżur - dość wyczerpujący psychicznie, ale spoko.
A dziś duże plany zrealizowane tylko marginalnie, bo:
1. złotka grały .. niestety przegrały ..
2. nagły atak paniki u taty - wezwał wszystkie "elementy" (czyli członków rodziny jak zrozumiałam) w sprawie swojego odejścia do aniołków i "zorganizowania wszystkiego, żeby było porządnie".
Pojechałam. Porozmawiałam. Rozśmieszyłam. Zostawiłam rozbawionego i na odchodnym usłyszałam "szkoda, że mieszkasz tak daleko. bo byłoby weselej" Przy czym absolutnie nie wiedział, kto ja jestem .. Ot - element
A mnie to wisi, jak mnie nazywa. Ja się z nim nie kłócę, potakuję, pomagam, chwalę za drobiazgi typu "ach jak ładnie zjadłeś kolację" Jestem pan, element, ten, ona, ktoś .. Co za różnica. Że 17 raz w ciągu 10 minut mówi to samo? No to mogę się spokojnie uśmiechać a myśleć o czymś innym, bo to bez znaczenia. A mamę wszystko wkurza, a już najbardziej to, że ona to nie PAN, nie WŁADZA DOMOWA a żona. Nie daje sobie wytłumaczyć, że to choroba, że tam nie ma już procesów myślowych. Że słowa nie mają dla niego znaczenia i nie ma sensu go czegokolwiek uczyć, tłumaczyć aż zrozumie. Nie zrozumie. Że im będzie śmieszniej tym więcej spokoju by miała i mniejszy stres. Bo sytuacja w domu rodziców zależy tylko i wyłącznie od niej. ROZUMIEM, że nie ma już cierpliwości. Ale powinna coś zmienić, bo .. nic się nie zmieni, czyli nadal będzie źle. Gdzieś kiedyś skopali swoje małżeństwo, przestali ze sobą rozmawiać, ot tkwiąc w miejscu tolerując się nawzajem latami. Razem a osobno. Tata zawsze był sobkiem - niedoceniana mama teraz jest w gruncie rzeczy wściekła, że jeszcze musi się nim teraz zajmować. ROZUMIEM jej frustrację. Ale wyjścia nie ma - a może być jej lżej jeśli oleje wiele wkurzających ją spraw. Że robi sobie 6 herbat na raz i po godzinie wszystkie wylewa do zlewu. To jego kasa. Za przetkanie rur też zapłaci jak przyjdzie co do czego. Niech sobie robi. To UMIE Że ciągle je herbatniki. Niech je. Jeszcze się w spodnie mieści. Gdyby wytrzymała ze trzy dni bez swojego "hurgotania" na niego, bez udowadniania mu, że głupoty mówi czy robi. Rozśmieszanie działa. Potakiwanie działa. Mogłaby spróbować. A teksty "ja sobie nie pozwolę, żeby mnie PAN nazywać" wywalić do sedesu.
Sorki - gdzieś to musiałam wywalić z siebie. Psy już wysłuchały teraz kolej na was to mi całkiem ulży
Dietetycznie - ważę 96kg. Powoli wykańczam domowe zapasiki mniamaśności wszelakich. Chlebka nie ma i nie kupię. ALE zrobiłam sobie muesli - orzechy włoskie, płatki owsiane, soja w płatkach, płatki kukurydziane, trochę migdałów i rodzynek z dodatkiem łychy miodu i oliwy. Uprażone w piecyku (bez kukurydzianych i rodzynek) z mlekiem zsiadłym na dobry początek dnia Dalej zielsko, rybki, zupki. Dziś wzbogaciłam sobie tradycyjną kalafiorową drobno posiekanym kalafiorem na surowo - fajnie chrupało
Doszłam do wniosku, że w moim życiu nie ma iskry. Nie ma tego czegoś, co ciągnie, niesie na skrzydłach. Zagubiłam się gdzieś między obowiązkami. Nie mam celu. Było nim mieszkanie - ale od roku wiszę z ofertą na rynku i .. zwiedzających jest trochę. Jedna pani jest zainteresowana, ale chce urwać mi 30.000 zł. Jestem coraz bliższa wycofania się z pomysłu. Machnąć ręką na swoje plany i skoro mam jedną lokatorkę (Precious) to poszukać jeszcze drugiej. Niższy czynsz będzie. Tylko dlaczego zawsze ja mam rezygnować ze swoich planów ..
-
No to jesteśmy umówione ni emożesz narzekać na pracę, do której możesz zabrac futrzaki albo się mylę
***
-
Zwariowany dzień.
Futrzaków nie zabrałam. I całe szczęście. Decyzją nowego Jaśnie Panującego mamy opróżnić z 40-letnich klamotów jeden z naszych pokoi. Pełne różności trzy szafy, dwa biurka oraz zabudowa na ścianie pełna złomu, staroci, podzespołów "może_kiedyś_komuś_się_przyda", mierników oraz (bo pewnie nie wspomniałam) złomu. Gdzie mam to pomieścić? O zgrozo na to pytanie nikt mi odpowiedzi nie udzielił. Kto ma to nosić? Przysłano mi pana z transportu - chudzinę w wieku przedemerytalnym. Wysiadł po pierwszym transporcie sprzętów do zdjęcia ze stanu, dwóch workach śmieci i wagonu złomu. Nie opróżniliśmy wtedy nawet części regału. Trzeba było ruszyć inżynierskim móżdżkiem - wezwałam Krzysia Cel? No niech sobie powybiera co mu sie przyda Po godzinie - w trakcie której ja rozkoszowałam się smakiem kawki - okazało się, że połowa regału znikła Nie ma to jak słuszna decyzja ALE w związku z zamęczeniem pana noszącego nie było sensu wystawiania rzeczy na korytarz, a zresztą moje plecki już zawyły z bólu, więc ogłosiłam strajk i przegoniłam pomagierów - do poniedziałku, kiedy to siła "nośna" będzie zasilona muskułami zaproszonych do płatnej współpracy studentów Szef uznał zasadność mego zmęczenia więc zwiałam wcześniej do domku.
Tu akcja błyskawiczna - pieski na siusiu, parówka i pieczarki na patelnię, ostatni ogórek kiszony, łyk wody mineralnej i wypadłam do samochodu. Tuż po wyjeździe z Ursynowa wpadłam w pierwszy korek. Spoko. Przewidziałam go, więc turlam się powoli. Mam czas - prawie godzinę do umówionego z Gaygą spotkania w Wesołej. Rozluźniło się tuż przed mostem Świętokrzyskim, gdzie na luzie poprułam przepisową 80-tką .. no z niedużym plusem .. Po drugiej stronie trafiłam na drugi korek. Tu już nie było spokojnie, bo TĘDY jeszcze nigdy nie jechałam, oznakowań brak, mapy też, że o pilocie nie wspomnę. Na czuja i nosa trzymałam się swojego pasa - GDZIEŚ mnie w końcu wywiózł, dodałam gazu i .. skończyło mi się miasto Spokojnie - w końcu Wesoła to POD Warszawą, jakiś odstęp być musi. No proszę - jest już znak terenu zabudowanego .. tylko nie wiadomo jakiego .. Jadę .. mijam przecznice, hamuję, wypatruję nazwy .. NIC mi nie mówią. Za skrzyżowaniem z nieznaną przecznicą widzę stację benzynową - dobra nasza! Albo zapytam albo .. mapę kupię .. Wysiadam. Tuż koło mnie z wnętrza samochodu wystaje tyłek w dżinsach - pan pracowicie odkurza siedzenia. Przeprosiłam "Ja wiem, że nie jestem blondynka, ale gdzie ja jestem? Miałam dojechać do Wesołej .. " Pan wyprostował się, machnął rurą odkurzacza do tyłu - mam się cofnąć do tego nieoznakowanego skrzyżowania i w prawo dojadę do Wesołej Od razu weselej Zawróciłam, skręciłam i .. wjechałam w las. Już myślałam, że pomyliłam lewo i prawo gdy ukazał się budyneczek - znów można zapytać. Jakaś Villa Coś .. Czyżby .. ? :O Dzwonię do Gaygi - i po chwili ściskałyśmy się na niedźwiedzia Trafiłam
Półtorej godziny nad kawą minęły jak jedna chwilka Przesympatyczne stworzenie Po 10 minutach miałam wrażenie, że znamy się kopę lat Nadajemy na podobnych falach i nasza rozmowa wyglądała jak fala - raz jedna nadawała raz druga - tyle, że ja częściej gubiłam wątek Byłam zmęczona: dźwiganie kartonów, pośpiech, nerwówka czy trafię - wszystko gdzieś odpłynęło Czułam się tak, jakby ktoś przekręcił przełącznik - w drodze powrotnej gęba mi się śmiała cały czas. I nadal się śmieje Bo Gayga jest bardzo ciepła i ma w sobie COŚ, co ładuje takie wygasłe akumulatorki jak ja Nagle mam siłę, mimo tylu przeciwności mam chęci się ruszyć.
Droga powrotna to był lot a nie jazda Wpadłam do domku, wygarnęłam futrzaki i do weterynarza. Nika: jak zwykle tyłek, szczepienie wirusów, kontrola oczu, bo chyba psina mi ślepnie. Toto zdrowa, ale zapytałam o to sypanie sierści - dostałam pigułki i zobaczymy. Okazało się też, że moja ulubiona przychodnia prowadzi akcję darmowego chipowania psów - więc obie mają stosowne certyfikaty
Wróciłyśmy do domku, potwierdziłam jutrzejszy dyżur przy tacie, zjadłam kolację, pobawiłam się z futrzakami i .. nareszcie mam chwilę czasu dla siebie I wciąż mam uśmiech na twarzy ..
Dzięki, Grażynko CMOK
-
Skrót:- Miałam małe załamanie nerwowe - moja odporność na stres sięgnęła wartości ujemnych. Skończyło się histerią w pracy, zwolnieniem tygodniowym i .. wstyd powiedzieć .. pigułkami na uspokojenie. Ale wzięłam tylko RAZ. Przespałam dzień, w chwilach trzeźwości poryczałam zdrowo. Przeszło.
- Ojciec jest już w domu opieki. Do tej pory był dość spokojny, ale w tym tygodniu już paniom pokazał rogi. Szczerze mówiąc bałam się, że każą nam go zabrać z powrotem. Ale zarówno personel, jak i kierownictwo oraz lekarz stwierdzili, że nie jest źle, że mają gorszych pacjentów. "To taki etap rozwoju choroby - agresja. Potem przyjdzie etap apatii. Mój ojciec miał alzheimera". Czyli facet wie, co robi. Na szczęście.
- Mama odżywa powoli.
- Precious wpadła (.. na turniej PORS*** w Warszawie) i wypadła (do Frankfurtu). Zdążyła tylko zaliczyć alergologa - okazało się, że jest uczulona na prawie wszystkie owoce i warzywa w postaci surowej, nie przetworzonej termicznie. Czyli warcząc "jedz surówkę, zjadaj te owocki" działałam na jej szkodę. Załamać się można .. Wredna matka ..
- Mam klienta na mieszkanie - jutro podpisuję umowę wstępną. Zatem pakuję, grzebię w ofertach, dzwonię, zwiedzam, wpadam w panikę, drę i mnę gazety, szukam pudeł, segreguję, wywalam .. i znowu od początku.
- Tyję. Wrzuciłam na kark połowę tego, co udało mi się zrzucić. 97kg na wadze.
Niestety.
.. I to by było na tyle .. w skrócie ..
-
Miriel
obiecany przepis na owsiankę straszna jestem wiem, prawie miesiąc poslizgu
Przepis na owsiankę wg 5 przemian:
Ogień-zagotować wodę
Ziemia-wsypać trochę płatków migdałowych ( uwaga: minimalny ogień bo lubi kipieć ),
Ziemia- dodać szczyptę cynamonu (mielonego)
Ziemia -można dodać orzechy włoskie
Ziemia -posłodzić cukrem trzcinowym ( najlepiej brązowym nie krystalizowanym- kupisz w każdym supermarkecie)
Metal-wsypać płatki owsiane i jak masz- szczyptę mielonego kardamonu,
Woda- dodać parę kropli wody zimnej albo jeśli wolisz owsiankę na słono nie dodawaj cukru ale dodaj teraz soli,
Drewno-dodaj kawałek (wg smaku) pokrojonego jabłka, najlepiej kwaskowego.
trzymam kciuki za finalizację planów
postaram sie zapukać na GG
***
Grazyna
-
Chyba będzie mniamaśne Dzięki Grażynko Wypróbuję ale już na nowych śmieciach.
Bo .. Kupiłam mieszkanie
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Tzn wstępne umowy na sprzedaż i kupno odfajkowane - teraz czekamy tylko na banki.
Zatem nie mam czasu - pakuję. Sprzątam. Wywalam. Czyli to wszystko, o czym już pisałam. Stres powoli odchodzi, bo i lęki odchodzą. Przynajmniej w tej dziedzinie, bo .. eh .. ziaby mnie nie opuszczają ..
-
Mirielko, całkiem ładne to mieszkanko
oby fajnie Ci się tam mieszkało
a parapetówę zrobisz
pozdrawiam ciepło
-
Witaj Mirielko!
Cieszę się że sprawy zaczynają się prostować - mieszkanko super, tylko ceny zwalają z nóg, ale co na to poradzić. Na pewno będzie Ci się dobrze mieszkać
Pozdrawiam
-
Mirielko, pięknie mieszkanie - takie przytulne i ciepłe.
Podoba mi się zwłasza kuchnia i okna.
Mam nadzieję e szybko się przeniesiesz i będziesz sie nim cieszyć nad Grażynkową owsianką.
ziaby przeganiam...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki