Czesc dziewczyny...
Dzis zaczety dzionek bardzo dobrze...oby tak do wieczora..
Z ranka pojezdzilam sobie pol godziny na orbitreku, a potem prysznic...
Dzis mial byc dzien "wodny". Wypilam juz do tej pory 2 litry wody mineralnej i mialam w planie tylko byc na wodzie przez caly dzien, ale nie daje rady. Strasznie mi zimno i glowa mnie boli.. Zjadlam wiec sobie przed chwila posilek skladajacy sie z bulki, 2 plasterkow sopockiej i jablka. Razem 318 kalorii..A co pozniej zobaczymy.. Planow obiadowych nie mam narazie, ale musze cos wymyslic, bo wczoraj nie gotowalam...
Pogoda do niczego - spacery wiec odpadaja dzisiaj...Wyglada na to, ze bede dzis w domu siedziec...
Zosiu, ja nie mam pojecia ile wczoraj zjadlam, ale dzis juz bede pilnowac limitu. Tez mi sie wydaje, ze 1200 to dobrze, ale i tak ciagle sie to wydaje za duzo...
Armidko, ja tez niestety ostatnio czulam sie jak sumo.. Ale musze sie wzisc w troki i do dziela... Dzis jak do tej pory jest ok.. I utrzymam tak dalej..Musze
Kasiu, ja mam identycznie.. Cale zycie pewnie bede juz na diecie.. I tez pewnie strasznie dlugo mi zajmie zanim zobacze 55, jesli w ogole je ujrze A z tymi osobami, ktore "moga jesc wszystko" to tez chyba tak dokladnie nie jest.. Mnie sie wydaje, ze predzej czy pozniej i je dopadna kilogramy.. To tylko kwestia czasu.. Gdy czlowiek jest mlody ma lepsza przemiane materii i szybciej spala. Dopiero z wiekiem sie wszystko spowalnia i wtedy zaczyna sie odkladac tu i owdzie.. Mam nawet taka kolezanke.. Zawsze twierdzila, ze moze wszystko jesc i nie tyje, ale przyszedl okres, ze jej sie to wszystko i tak zaczelo odkladac no i teraz nosi oponki na brzuchu...A ciezko sie jej odzwyczaic od tego "wszystko jedzenia"...
Zycze wam kobitki milego dnia..
Zakładki