No więc moja silna wola nie miała co wytrzymywać, bo na "imprezie" były tylko pzluszki i ciasto- przydziałowuy kawałek zjadł mężuś, bo ja nie przepadam za słodyczami, a tylko paluchów trochę wciełam...
Tak więc bilans kaloryczny na wczoraj jest mniejszy niż normalnie- jakieś 700 kalorii...
Pewnie dzisiaj nadrobię bo idziemy znowu do znajomych powitać na świecie małą dzidzie...
Zaczęłam dzień nietypowo, bo od aerobiku- kupiłam sobie na kasetce ( a rano zawsze ćwiczę callanetics) i muszę wam powiedzieć, że cierpię- wydawało mi się że już kondycji nabrałam bo trochę ćwiczę a tu nic, no ale w końcu callanetics to takie stateczne ćwiczenia i powtórek mnóstwo a tu - ciągły ruch- no i doszłam do wniosku, że mięśniaczki to sobie owszem- wyrabiam, ale kondycji to ja nie mam!!
No i postanowiłam coś z tym zrobić- tylko nie wiem co, bo te jedne ćwiczenia to mi się szybko znudzą, a na popołudniowy aerobik w klubie sobie ni pozwolę bo z Renusią chcę trochę czasu spędzać... Co robić...co robić...?
Nie poddamy się, najwyżej zanudzę się jednymi ćwiczeniami...
Miłego dnia, bez grzeszków dietetycznych...
Pa