Wątek: ZACZYNAM dalszą walkę o piękne ciałko ;)

Mycha musiałabyś spróbować mojego Naprawdę świetne mi wyszło. Też robiłam z prawdziwym amaretto, kawą parzoną a tym urządzeniu nie pamiętam jak to się nazywa. Kiedyś jadłam u koleżanki ale niezbyt estetycznie to wyglądało bo pływało. Moje było dobrze zastygnięte i wychodziły ładne kawałki. I lubie jak jest gorszkie kakao a nie to rozpuszczalne. Oj uwielbiam takie desery. Aż mi się go zachciało

Ja też lubię z gorzkim kakao. Mojej mamie też się nie rozpływa. Koleżanka, która dała mi ten przepis powiedziała, że się właśnie rozpływa i jest bardzo rzadkie, więc może to zależy od serków jakie się do kremu dodaje. Moja mama nawet znajomym na różne imprezy robi ten deser, bo tak wszystki smakuje Oczywiście nie twierdzę, że Twoje nie jest równie smakowite :P Też sobie ochoty narobiłam przez to nasze gadanie o tiramisu

tiramisu... no takiego ręcznie robionego to przyznam szczerze nie jadłam. jadłam z kolei tiramisu z Zotta i było naprawdę pyszne ale jakos ochota na slodycze czy desery taka odległa mi się wydaje.

Mi na szczęście też już ochota na słodkości wydaje się odległa Przez trzy dni słodycze za mną chodziły, ale się nie skusiłam Swoją drogą widzę jak zmieniłam swoje podejście do jedzenia i jestem zadowolona, że już coraz częściej to ja panuję nad jedzeniam a nie ono nade mną Na początku diety pewnie rzuciłabym się na jakieś lody czy ciastka a teraz wytrzymałam. Szkoda, że już tak szybko nie chudnę. Teraz kiedy wpadki w zasadzie mi się nie przytrafiają byłoby fajnie chydnąć tak szybciutko jak na początku

MychaNaDiecie: mówisz, że na początku szybciutko... ale za to jak czas wolno płynie! mógłby przyspieszyć...
ja dzisiaj przeżyłam wizytę u babci, chociaz sidziałam z talerzem pełnym ciasta dosłownie pod nosem, ale nie tknęłam ani kawałka w zamian za to pozwoliłam sobie na banana. to się wydaje takie nierealne w porównaniu do tego, co bylo kiedys...

cordelia...gratuluje silnej woli!
na prawde
brawo!
oby tak dalej

Ależ ta dieta nas zmienia w silne kobiety Cordelia gratuluję. Ja też coraz częściej mogę sobie czegoś odmówić i coraz mniej wysiłku mnie to kosztuje. Oby ten stan utrzymał się jeszcze po diecie, żeby nie przytyć.

Mycha im wolniej tym lepiej. Choć mnie też denerwuje, że waga mi stoi. Ale cierpliwości. Kiedyś ruszy i nigdy nie powróci

Teraz to już może sobie spadać waga powoli W końcu już grubaskiem nie jestem takim jak na początku, więc na końcowy efekt mogę poczekać. Tak jak napisałam nad tricker'kiem chcę do wakacji schudnąć do 52kg - więc same widzicie, że mi się nie śpieszy W ostatnie wakacje obiecałam sobie, że w te będę ważyć 55kg - czuję, że dopnę swego Szkoda tylko, że nigdzie nie wyjadę... No, ale w mieście też można swoją figurkę ładnie zaprezentować

do wakacji jeszcze jest czas, wiec chocby waga spadala baaardzo powoli to i tak dopniesz swiego najwazniejsze, ze juz się lepiej czujesz w swoim ciele, dlatego wytrzymasz i zaprezentujesz piękną figurke

Ostatnio czuję coś w rodzaju komfortu psychicznego, że nie muszę już chudnąć Odchudzam się dalej bo chcę a nie dlatego, że wyglądam jak pasztet i wstydzę się po ulicy chodzić. Jak sobie przypomnę siebie w wakacje porażka... Nigdy już tak nie będę wyglądać.

Cieszę się dodatkowo z tego, że dieta nie jest już żadnym problemem. Wiadomo - czasem jest jakaś zachcianka, ale na codzień nie myślę, że się ograniczam, czy czegoś wyrzekam.

Zdaję sobię sprawę, że nie wyglądam jak modelka ale nigdy nie miałam aż takich aspiracji. Chciałam wyglądać tak żeby być zadowolona - no i jestem już prawie całkowicie Jeśli uda mi się zrzucić jeszcze te 4,5kg to już będę chyba w siódmym niebie Mam nadzieję, że zgubię jeszcze kilka centymetrów w bioderkach.

Dzisiaj dalej idzie mi świetnie. Zjadłam obiadek i na liczniku troszkę ponad 500 kalorii. Chyba zjem sobie coś smacznego na kolację, może omlet? Dietetyczny oczywiście.

Pozdrawiam i życzę wszystkim tak samo dobrego humorku jaki ja mam dzisiaj