Dzisiejszy dzien zaczelam od ponad godzinej gimnastyki. Poza zestawem cwiczen nazwijmy to podstawowych, polozylam szczegolny nacisk na cwiczenia rozciagajace, bowiem przymierzam sie do szpagatu. Jeszcze troszeczke mi brakuje, ale jesli bede cwiczyc reguralnie, to do tygodnia czasu, mam nadzieje, ze zrobie. Poza tym, przelamalam swoj strach i trenowalam dzis stanie na rekach. Po kilku nieudanych probach, wkurzylam sie i w duchu nazdalam sobie; pomyslalam „morda nie szklanka“ – najwyzej sie poobijam. I z taka oto determinacja – udalo sie. Postanowilam, ze nad szpagatem i nad staniem na rekach bede pracowac codziennie. A jak wreszcie opanuje te umiejetnosci do perfekcji, to bede je podtrzymywac. Z biegiem czasu dolacze tez inne akrobatyczne cwiczonka. Czy ktos sie moze orientuje, jak sie robi „gwiazde“?
Tyle o moich dzisiejszych zmaganiach cwiczeniowych; przejdzmy do jadlospisu.
Do godziny 15:00 zjadlam: Jogurt(100kcal), serek homogenizowany(100kcal), 2 czekoladki z bombonierki(90kcal), 3 kosti czekolady(66kcal), pol banana(60kcal), 4 kromki pieczywa Wasa(100kcal)=516kcal.
Po 15:00: Cous-cous, krakersy= 330kcal
Calosc: 846kcal
Zakładki