Ale dziś paskudnie było. Użyłam, jak pies w studni - front, wichura, chmury, lodzenie, brrr. Al e jak wróciłam, dzielnie pogoniłam do lasu się przekopytować. Wczoraj też biegałam, choć szło jak pod górę. I pierwszy raz w życiu mam śliwę z tyłu nogi. Jakoś tak nastąpiłam na jakiś konar, że mnie huknął w 'stojącą' nogę tak, że słońce zobaczyłam.
Anise - nie ma siły, bierzemy się mocno w karby, bo przez tą cholerną zimnicę i słotę, to ja bym najchętniej całe wieczory spędzała żuchwę ćwicząc. A i do biegania trudniej mi się zmobilizować. A do Świąt jeszcze miesiąc. i miło by mi było 62 zobaczyć do tego czasu.
Kasiu - Tobie również. Oby szybko zleciał, a kciuki trzymam.
Meeeg - ta śpiączka to koszmar. Dni mi się zlewają i nie wiem, kiedy tydzień mija.
Bike - mnie białe w domu ominęło, zażyłam wyżej
Aga - dzięki i wzajemnie, oby szybko do ocieplenia
Alek - pobiegałam , ale potem jak wpadłam w papiery i nauki, to utonęłam
Ziutka - ja też sobie wmawiam, że jest fajnie i pohasać na dworze to sama przyjemność w takie dni. Już muszę sama ze sobą negocjować, żeby się w tę pogodę z domu wyekspediować do lasu.
Zakładki