ufff... Nareszcie.
Przede wszystkim dziękuję wszystkim za piękne życzenia - te świąteczne i noworoczne. I bardzo mi głupio, że nie odpowiedziałam tym samym we właściwym czasie. Ale w duchu wszystkim dobrym duszom stąd życzę jak najlepiej cały czas, nie tylko w Święta.
Zlośliwość rzeczy martwych dała mi popalić - w czwartek przed Świętami zasilacz - jak sie potem okazało - w moim komputerze zakończył swój żywot i tyle było z komputerowania.
W piątek podwiozłam go do serwisu, ale oczywiście zrobiony miał być dopiero na po Świętach. Ja w drugi dzień Świąt niespodziewanie wyprułam na narty, wracając zahaczyłam o Bieszczady, gdzie bawiłam do dziś. Miało być do wczoraj, ale nie za bardzo dało się jeździć - nawet łańcuchy nie pomagały i poćwiczyłam tylko jazdę figurową na lodzie.
Święta miałam z niespodzianką - tzn. nieznanym 'wędrowcem' - bardzo fajnym jak się okazało , wyjazd na narty też super - poszalałam na stokach i w barach, a już pobyt w chacie między Bieszczadami a niebem dopełnił szczęścia. Cudowni ludzie, góry, pogaduchy, pyszne żarcie, brak radia, telewizji, komputerów, zasięgu w komórce, wędrówki, hektolitry alkoholu ... Taaak, będzie co zrzucać w Nowym Roku.
Na razie wagę omijam szerokim łukiem. Postanowień noworocznych nie zdążyłam jeszcze podjąć, postaram się to uczynić w najbliższym czasie.
Szerzej popiszę, co się działo, jak tylko znajdę trochę wolnego czasu i się wyśpię. Dziś dopiero co zjechałam do domu z naprawionym komputerem, kotami i resztą bambetli.
A póki co wszystkich Noworocznie ściskam i całuję.
Zakładki