Kurde no pierdzieli mi sie wszystko, wczoraj też dupa. W sobote pod wieczór też zawaliłam noo. A tu już za tydzień wracam na uczelnie i trzeba jakoś wyglądać. Jeszcze szczególnie ze wczoraj moja mama stwierdziła że się podpasłam! :O Ale jej to nie wiara bo raz mi mowi ze schudłam aby potem powiedzieć ze sie upasłam. Chociaz nie ma co sie oszukiwac. 66kg to nie 62! I to pewnie tłuszczu mi narosło bo przeciez wtedy tyle cwiczyłam.
Od dziś (dziś brzmi już obiecująco ) zaczynam od nowa i zapominam o tym wszystkim co było.
Likwiduje suwak wagowy :/ dziala on na mnie frustrująco. Wróci kiedy zauważę że naprawdę dzieje się coś czym warto się pochwalić. Na razie nie walcze o kilogramy tylko o to żęby jakoś nauczyć się być na diecie.
Bo jakby nie było licząc od początku sierpnia do polowy wrzesnia te miesiące były dla mnie dobre. Chociaż nie schudłam ale dobrze się czułam. Nie mialam wywalonego brzucha, nie cierpiałam z powodu przejedzenia, nie miałam złego humoru z powodu zawalania diety.
Będę sie starała być na diecie 1000 - 1200kcal. I wrzucam inny suwak ... suwak ćwiczeniowy. Muszę wyćwiczyć w tym tygodniu 240 minut w dni w ktore nie mam treningu. Czyli średnio godzinka dziennie. Jakiekolwiek ćwiczenia, czy nawet sie skusze na bieganie, czy zapuszcze jakis filmik z youtube. Z kg nigdy nic nie wiadomo ale dupsko ruszyć i poćwiczyc to moge i suwaczek się przesunie ^^
No ... to bedzie gites
Któregoś dnia muszę siąść i zastanowić się jak,kiedy i co jeść gdy najprawdopodobniej moj dzien będzie juz dość mocno zdominowany przez uczelnię. Przedstawię mniej wiecej swój plan no i bede prosic o opinię.
No to od dziś startujemy.
(obym tych startów miała jak najmniej i chociaż jeden fisnisz )
Zakładki