-
W czwartek 4 maja dwie minuty i trzy sekundy po godzinie 1-szej w nocy
tak zapiszemy godzine i date:
01:02:03 04-05-06
1, 2, 3, 4, 5, 6
TO SIE JUZ NIGDY NIE POWTÓRZY !!!
Pozdrawiam
***
Grażyna
p.s. mam nadzieję,że plany się jednak skrystalizują
-
Grażynko, rzeczywiście moment będzie niesamowity. Byleby go nie przegapić! 
Najmaluszku, plany się sypią o tyle, że nie jedziemy tam gdzie mieliśmy. Znaczy skończymy napewno w Żywcu, na komunii ale poza tym kompletnie nie wiemy gdzie będziemy. I chyba na wariata, po drodze będziemy decydować i czegoś szukać. Mam tylko nadzieję, że mi urlopu nie odwołają bo jeszcze by tego brakowało!
Zrzymam się sama ze sobą, staram się przemyśleć swoje zachowania bo już nawet własny mąż ze mną nie wytrzymuje. Przemyślałam temat mojej diety i chyba muszę się za nią poważnie wziąć. Słodycze z domu wywalone, zostały jedynie jedne ciastka zbożowe, które biorę ze sobą za zwyczaj w trasę. Postaram się ładnie trzymać dietę, znów pilnować jedzenia, żeby nie robić tego późno, kompletnie wykluczyć słodycze. No i muszę znaleźć sposób na siebie by zacząć ćwiczyć. Ale to pewnie po powrocie dopiero.
Póki co uciekam, zrobię angielski na popołudnie.
-
Zosiu,
strasznie mi przykro. I jakbym jakoś mogła Ci pomóc to mów śmiało.
Ja też jestem uzalezniona od słodyczy niestety i to prawdziwe uzależnienie
Ale o tym szerzej wieczorem.
Na koniec chciałam się spytać o te cheeriosy. Pisałaś kiedyś, że jakoś są oznaczone specjalnie te które ty masz (wielozbożowe czy pełnoziarniste?). Jakich mam szukać?
Zosiu kochana trzymaj sie.
-
Emilko, pomóc chyba nie pomożesz, musimy jakoś z mężem dojść do ładu. Mam nadzieję, że coś z tego urlopu jednak będzie, że oboje odpoczniemy, pobędziemy ze sobą i poprawimy tę niezdrową sytuację.
Cheeriosy są wielozbożowe o takie:
Kosztują tyle samo co zwykłe tylko są właśnie wielozbożowe i bez miodu. Zdrowe, smaczne i porcja która mi wystarcza na śniadanie wraz z łyżką otrębów i chudym mlekiem ma jakieś 150-170 kcal w zależności od tego jak się sypnie 
Wypiłam kolejną herbatę, na zmianę zieloną i czerwoną. Troche wody (wczoraj mało piłam), na drugie śniadanie zjadłam śliwkę i jogobellę light. Czyli dzień zaczęłam bardzo dobrze, na koncie mam 272 kcal, a ze sobą na podwieczorek fantazję z wiśnią (brat mi zjadł wczoraj danio kokosowe ostatnie z lodówki!
).
-
Mam nadzieję, że plany na urlop lada chwila się wyklarują i spędzicie tydzień fantastycznie.................Co do słodyczomani.................Ja raczej nie muszę pisać , że kocham słodycze, bo każdy kto trochę mnie zna , doskonale to wie. I od zawsze było tak , że mogłam nie jeść obiadu i żadnych ciepłych posiłków, ale coś słodkiego zawsze..........Wczoraj też cały dzień mnie nosiło..............Szukałam po wszystkich szafkach ,ale nie było nic dobrego - słodkiego.................Już późnym wieczorem chciałam wysłać K. do sklepu po loda śmietankowego, ale było mi szkoda zmarnować 40 minut ćwiczeń, które chwilę wcześniej skończyłam............
Wczoraj skończyło się zwycięstwem 1 : 0 dla mnie , ale bywały dni , że z miłości do słodyczy , potrafiłam się ubrać i przed 22.00 ( wtedy zamykają sklep koło mnie ) leciałam po coś słodkiego.................
Zosieńko życzę poprawy i nastroju i mniej kłótni z mężem........
Buziaczki
-
Coś muszę zmienić w tej głupiej diecie by przynosiła rezultaty. Nie ważenie się codziennie z pewnością było dobrym krokiem. Jedzenie pestek i orzechód też bo przynosi cenne składniki. Zastanawiam się jednak czy słusznie nie wliczas soków. Wypijam ich dziennie bardzo mało ale jednak, tez 30 czy 50 kcal w ciągu dnia dochodzi za zwyczaj, czasami więcej.
Dziś w kiosku do gazety dostałam gratisa w d\formie herbatki nestea - 29kcal/100ml. Bardzo niewiele. Więc leje jęj odrobinę na dno szklanki, dolewam wody i mam nadzieję, że to 250ml wystarczy mi na litr wody. Smakuje świetnie, a w sumie będzie miało dodatkowe 72 kcal za całą butelkę. Doliczam więc do dziennego limitu, na obiad pójdę mając 344 kcal i nie zjem napewno nic smażonego. Na kolację mąż ma zrobić coś lekkiego, jakąś sałatkę czy coś. A w międzyczasie angielski, praca domowa już odrobiona.
Będę pracować nad uzależnieniem od słodyczy. Będę w stosunku do siebie bardziej restrykcyjna i pokonam swój organizm, dieta w końcu zacznie przynosić rezultaty. W trakcie urlopu postaram się jak najwięcej chodzić, a po powrocie zacznę ćwiczyć.
Bo inaczej ta męczarnia nie ma sensu.
Luz sobie dam napewno w Żywcu. Znaczy na śniadanie płatki, nadal żadnego pieczywa, postaram się ugotować choć jeden obiad by był niskokaloryczny, a resztę po prostu bardzo ograniczę. I będę robić co się da by zjeść jak najmniej ciast.
Asiu, ja niestety też odkąd pamiętam siebie w towarzystwie słodyczy. Niestety, są one moją zgubą. Ale trzeba w końcu z tym zacząć walczyć. Wczoraj i dziś z dwoma różnymi osobami rozmawiałam o uzależnieniu od alkoholu, predyspozycjach, sposobach walki i trudnościach. A przecież sama jestem uzależniona, od słodyczy właśnie. Najlepiej byłoby powiedzieć sobie nie i do końca życia nie jeść ich wcale, tak jak alkoholik nie powinien już nigdy wziąć do ust alkoholu pod żadną postacią. Ale na to raczej się nie zdobędę. Postaram się jednak zrobić tak by słodycze pojawiały się w moich dłoniach jedynie w naprawdę wyjątkowych sytuacjach, małych ilościach i najlepiej by były zdrowe.
Gratuluję wczorajszej wygranej batalii. Ja poległam.
-
Ja wprawdzie uzależniona od słodyczy nie jestem i mogę bez nich żyć, ale czasami lubię skubnąć coś słodkiego, np. ciasteczko HIT - ostatnio zjadłam dwa, ale załamałam się po ich zjedzeniu, bo okazało się, że jedno ma aż 50 kcal
Dwa takie ciasteczka do równoważnik ok. 300-400 g warzyw
Czasami zjem łyżeczkę Nutelli mojego syna albo kawalątek czekolady.
Natomiast KOCHAM LODY!!!!
Mogłabym je jeść przez cały rok codziennie, ale z wiadomych względów tego nie robię.
Lato jednak za pasem i wtedy naprawdę rozpocznie się we mnie walka, bo będzie mi bardzo trudno powstrzymać się od zjedzenia loda.
Wiem, wiem, powinnam wybierać sorbety, ale mnie kręcą właśnie prawdziwe lody, na śmietanie,te kaloryczne itd.
Na pewno nie zrezygnuję z nich całkowicie: czasami pozwolę sobie na BIG MILKA - ma niewiele kalorii, zafunduję go sobie czasami zamiast jogurtu
-
Kasiu, z lodami mam tak samo. Mogę przez cały rok, a latem pięć razy dziennie. W zeszłym roku jakoś sobie radziłam i właśnie big milka czy big fruita zamias drugiego śniadania czasami pochłaniałam. Lody jednak jakoś za zwyczaj umiem kontrolować. Czasami jednak mam napady i MUSZĘ coś zjeść, wtedy jeśli tylko coś mi w łapy wpadnie. Wydawało mi się, że to też już opanowałam ale wczoraj okazało się, że nie do końca. Co prawda nie było tego dużo ale jednak 200 kcal prawie wtrąbiłam w słodyczach i to wieczorem.
Ale wszystko teraz jest nie ważne bo mój brat zdał!! Jupi!
-
Na temat słodyczy chyba nie powinnam się wypowiadać bo jestem od nich uzależniona ...a lody no cóż już kiedyś pisała o tym, że je uwielbiam...gdy zoabczyłam 55 miałam przecież pójść na jedne lody do Grycana a skończyło się na tym, że mam 3 kilo w plecy 
Zosiu a wyjeżdżacie sami czy ze znajomymi?
Buźka.
-
Najmaluszku, sami. Mam nadzieję, że dziś wieczorem uda nam się usiąść i wymyślić jakiś dobry plan działania bo ja tak kompletnie w ciemno to nie lubię. Chcę wiedzieć cokolwiek.
Lunch zjedzony dziś w częściach i na szybko. Musiałam wpaść do brata, tak zjadłam 4 roladki z papryki pieczonej z białym serem w środku, a w pracy jeszcze fasolkę gotowaną bez niczego i trochę surówki z kapusty pekińskiej. W sumie 560 kcal (jak dopiję nestea bo jeszcze pół zostało) więc jest całkiem nieźle.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki