Rybko, ja mam podobna taktyke i tok myslenia. W koncu jedzonko to tylko chwila przyjemnosci...Wkladamy cos do pyszczka,jest mniamusne,ale szybko sie konczy i nie zostaje nic...poza kaloriami i w nastepstwie zbednymi kilosami.... a jak odpuscimy sobie ta krotkotrwala przyjemnosc to doczekamy sie o wiele lepszej i dlugotrwalej(oby )- czyli nas w lepszym,piekniejszym opakowaniu
waszko,a mnie nie ciagnie ani do slodyczy ani do alkoholu Ja to jestem szczesciara No chociaz na piwko czasem sie skusze,ale raczej rzadko. Za to jestem nabialozerca nie umiem zyc bez kefirow,serow bialych,twarozkow,malanek,jogurtow,serkow wiejskich...To juz uzaleznienie to samo mam z marchewkami :P
LaGrubciu,masz bardzo ambitny plan No po prosu musi on zakonczyc sie sukcesem Ale kurcze,twoja dietka wydaje mi sie taka surowa...Ja bym chyba tak nie wytrzymala. Tymbardziej naleza Ci sie uklony