Korni, ja już kiedyś pisałam o sobie, o psychoterapii, jaką przechodziłam, więc nie będę się powtarzać.
Moja psychoterapeutka uświadomiła mi podobne stwierdzenia, jakie Ty wymieniasz.
Jeśli mnie ktoś, nie lubi, to jest JEGO problem, nie mój!
Liczę się JA, MOJE potrzeby są tak samo ważne, jak potrzeby rodziny.
Nauczyłam się być asertywna, potrafię powiedzieć NIE!
Nie można być całe życie "małą, grzeczną dziewczynką" - jesteśmy dorosłymi kobietami.
Nie można żyć tylko i wyłącznie życiem innych, życiem męża, dziecka, MAMY PRAWO do własnych marzeń i ich realizacji.
Korni, ja też pochodzę z normalnej, kochającej się rodziny, ale mama zawsze była bardzo uległa wobec taty, a tata ma charakter dyktatora. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele nasza podświadomość zapamiętuje z lat dziecięcych i jak duży to ma wpływ na nasze dorosłe życie.
Zgadzam się z Psotulką, że leki nikogo jeszcze nie uszczęśliwiły, potrafią jednak wspomóc naszą psychoterapię. Wymyślono je po to, żeby służył ludziom i ich leczyły.
Ktoś kto nie miał np. depresji, nie zrozumie. Leki w depresji leczą, przywracają chorych do świata żywych, mądrze stosowane, pod stałą kontrolą lekarską, potrafią zdziałać cuda!
Niestety w naszym społeczeństwie pokutuje przeświadczenie, że jak ktoś zażywa takie leki, na pewno idzie na łatwiznę, przecież można obejść się bez nich!
Otóż czasami nie można i żaden to wstyd!!!!!!!!!!!!!!
Korni, zrobisz, co uznasz za stosowne, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć :P
Zakładki