Korni weź się w garść i tyle...mocne postanowienie i naprawdę dobre chęci a będzie dobrze.
Wczorajsze jedzenie beznadziejne
Korni weź się w garść i tyle...mocne postanowienie i naprawdę dobre chęci a będzie dobrze.
Wczorajsze jedzenie beznadziejne
WITAM SERDECZNIE.
POZDRAWIAM SERDECZNIE.ŻYCZĘ DUŻO RADOŚCI I UŚMIECHU NA TWARZY.NIE UMIEM NAPISAĆ KIEDY SIĘ POJAWIĘ . WYJEŻDŻAM JUTRO RANO.
MYŚLĘ O DIETKOWICZKACH CAŁY CZAS.
DIETKUJCIE W MIARĘ DIETETYCZNIE,A KILOSKI SAME SPADNĄ.
ŚLĘ BUZIACZKI
hiii: mam nadzieję że wrócisz szybciutko
najmaluszku to nie jest tak prosto, teraz to widzę, ja po prostu nie potrafię oddzielić jedzenia od stresów życia codziennego, nie potrafię i tyle, najgorsze że nie potrafię rozładować się w inny sposób, nie działa na mnie sprzątanie, ćwiczenia, medytacje czy inne takie próbowałam wszystkiego... Jak jestem bardzo zdenerwowana to po prostu jem, wyłącza mi się świadomość i jem jak pijak do lustra, jem co popadnie, byle dużo i byle szybko...straszne...
i żadne mocne postanowienie tego nie zmieni, niestety...muszę znaleźć sposób na stres a wtedy waga poleci w dół...
to chyba wiąże się z tym, że do tej pory (z jakieś parę lat wstecz) wszystko jakoś układało się po mojej myśli, a nawet jak coś się nieudawało to było to jakoś bezbolesne, teraz natomiast mam nadzieję jakby ktoś z góry rzucał mi kłody pod nogi, jakby się cieszył z tego że raz nie mam nic, a potem miotam się jak koń któremu w żłoby dano, przy czym ani jedno ani drugie rozwiązanie nie jest do końca dobre... a miało być tak prosto... najgorsze że mało z tych rzeczy zależy ode mnie, część może i zależy ale nie do końca, bo wymagałoby ode mnie poświęceń na które mnie nie stać...albo które wydaja mi się niewspółmierne z efektem...no cóż...
...dużo mi daje takie filozofowanie, może uda mi się siebie zrozumieć...
Korni, ja Ciebie rozumiem (po raz który już ja to mówię? ).
To nie jest takie proste: to tak jakby mówić do alkoholika (Korni, przepraszam, ja Ciebie nie porównuję do alkoholika, ale chodzi mi o podkreślenie, że coś jest poza Twoją kontrolą) : "no co Ty?! weź się w garść, nie pij" albo do człowieka pogrążonego w depresji: "przestań się nad sobą użalać, wstawaj, biegaj, ciesz się życiem"....
A ci ludzie sami z siebie nie mogą, nie dają rady, ani alkoholik sam sobie nie poradzi ani człowiek w depresji (wiem, bo 2 lata się z niej leczyłam farmakologicznie i u psychoterapeuty).
Jakaś część ich "jestestwa" jest poza ich kontrolą, nie mają nad nią władzy i zwykłe, rzucone oczywiście w dobrej wierze "weź się w garść!" nie wystarczy!!!
Korni, ja to tak widzę właśnie u Ciebie: chęć zażerania (znowu sorki za to określenie) stresów dnia codziennego jest u Ciebie tak silna, że tracisz nad nią zwykłą ludzką kontrolę, prawda?
Wydaje mi się, ża ta rozmowa z kuzynem mogłaby sporo wnieść do Twojej psychiki
Pozdrowionka i dziekuje za odwiedzinki!!!!!!!!!!
Danik: a ja właśnie byłam u ciebie
kasiu: ja ci jutro wyślę dłuuugaśnego priva, dziś już mnie oczy bolą od kompa
Korni, czekam i pozdrawiam gorąco
NIE WIEM CZY SIE U MNIE DOCZYTALAS SPOTYKAMY SIE U MNIE 2 WRZESNIA MIEDZY 10 - 11 . MAM NADZIEJE ,ZE WPADNIESZ Z DZIEWCZYNAMI
MNIE PRZYBYLO ZNOWU 2 KG
KOLOROWYCH SNOW
najpierw odpowiedzi, bo potem może być przydługawo
psotka: dzięki za zaproszenie, ale 1go września mój chłop idzie na wycięcie migdałków, tzn musi zrobić wszystkie badania, bo egzekucja zacznie się 4go rano...więc będzie nerwowo, ktoś go musi trzymać za rękę
kasiu: wyprodukuję go na pewno
więc, dietkowo no comments, było normalnie, codziennie, jakby niedietkowo, ale też bez zbędnych wyskoków.
BYŁAM U KUZYNA...
...i mam kilka wniosków z przeprowadzonej z nim rozmowy, napiszę je w pewnym uporządkwaniu. Część z nich to rady, które mi dał, a część wynika pośrednio z rozmowy z nim i są konsekwencją siedzenia pół godziny w wannie
1. NIKT NIE MUSI MNIE LUBIĆ
Prawda jest taka, że za wszelką cenę stara(łam) się zyskać akceptację innych, najpierw rodziców, potem kolegów w szkole itd, nawet nieznajomy na ulicy MUSIAŁ uznać mnie za miłą i sympatyczną osobę, a nie broń boże fuknąć na mnie bez powodu. I w momencie kiedy okazywało się, że ktoś mnie nie lubi na tyle ile ja bym sobie tego życzyła była klapa, rozpacz i zdziwienie: dlaczego? co ja mu takiego zrobiłam? Jest to konsekwencją też tej mojej nieszczęsnej "drabinki", dzięki której na dzień dobry jesteś u góry, a potem jeśli mi podpadniesz spadasz w dół, nigdy odwrotnie...
...a powinno być inaczej, NIKT MNIE NIE MUSI LUBIEĆ, co więcej, JA TEŻ NIE MUSZĘ LUBIEĆ WSZYSTKICH, i jeszcze więcej, TO INNI MUSZĄ ZASŁUŻYĆ NA TO ŻEBYM ICH LUBIŁA, i to oni powinni się starać, bo przecież jestem tego warta, jak już ktoś zdobędzie moje zaufanie to potrafię być wierna jak psina, przyjść na każde żądanie. Więc dlaczego mam to rozdawać na prawo i lewo ot tak, dla zasady.
Konsekwencją tego podejścia jest rada nr 2.
2. BĄDŹ EGOISTKĄ
Jestem stworzona po to aby to mi było dobrze, jak mi będzie dobrze, to może ciut tego dobrobytu spadnie na innych. NIE MUSZĘ być na zawołanie każdego, NIE MUSZĘ być dyspozycyjna, NIE MUSZĘ robić niczego dla innych. Jeśli zrobię coś dla innych, będzie to wynikać z mojej dobrej woli i stanie się tak dlatego, że JA tak CHCĘ, a nie dlatego że ktoś mnie o to prosi, czy każe. Można zawsze znaleźć w swoim otoczeniu osobę, która nie ma z tym problemu i po prostu zacząć ją naśladować.
3. ŚWIAT JEST Z NATURY ZŁY
Druga konsekwencja rady nr 1. Przyrównam to do szklanki do pół pełnej/próżnej. Zawsze byłam idealistką, niepoprawnie optymistyczną i teraz ponoszę tego konsekwencje. A rozwiązanie jest tak proste. Po prostu jeśli z góry założymy że coś jest dobre, to każda anomalia nas dołuje, bo jest zła. A wystarczy uznać, że świat jest zły - to każda rzecz dobra będzie nas cieszyć. Konsekwencje dla naszej psychiki są olbrzymie. Niby proste to porównanie ze szklanką, do tej pory jakby ktoś dał mi wypełnioną do połowy szklankę wody to powiedziałabym ze jest w połowie pełna...tylko dlaczego nie potrafiłam tego uogólnić?
4. JEŚLI SIĘ DZIEJE ŹLE - WYRZUĆ TO Z SIEBIE
Tłumię w sobie wszystko. Czasem jak mi się nazbiera za dużo to wyrzucam w krzyku, złości, kopnę w drzwi, trzasnę nimi itd. Ale dzieje się to rzadko, a dlatego że nie jestem ASERTYWNA, mam wrażenie że nie panuję nad sobą, bo inni mnie kontrolują i wymuszają na mnie różne działania. Tu mam duże pole do popisu, do pracy. I jeszcze ważna rzecz:
Pamiętam jak dziś. Kuzyn właśnie studiował medycynę, ja byłam w LO. Ból brzucha. Nie wiem co mi jest, mama wysyła mnie do niego, a ten że mam wyrostek i w try miga mam się znaleźć na pogotowiu. Wracam do domu i w ryk. Tata wywalił mnie do swojego pokoju, żebym się uspokoiła. Uspokoiłam... wracam, otwieram usta... i w ryk... i znów do pokoju. Trwało to z 40 minut zanim wydusiłam co mi jest. Nie wolno mi było płakać. Skrajne emocje zabronione. Ostatnio zrobiłam podobnie z magdą. Hukła się w stół, i w ryk, a ja jeszcze z ryjem na małą gdzie ma oczy...straszne...jestem jak kserokopiarka...
5. LECZ PRZYCZYNY, NIE OBJAWY.
Spytałam się go o jeszcze jedną rzecz. Skoro emocje zagryzam, czy nie ma prostego rozwiązania aby wyładować się inaczej, np ćwiczenia, sprzątanie. Trzeba leczyć przyczyny, czyli wyeliminować lub po prostu nauczyć się radzić z sytuacjami stresogennymi, właśnie przez ASERTYWNOŚĆ, czy EGOIZM. Dla mnie oba te wyrazy mają na razie pejoratywne znaczenie, ale popracuję nad tym, bo to dobre postawy.
6. PRIORYTETY.
Czasem czuję się jak koń któremu w żłoby dano...miotam się nie wiem czego chcę, a dokładniej chcę wszystkiego i zaczynam gonić te sroki i łapać je za ogon, a jedna za drugą mi gdzieś umyka... Muszę znaleźć priorytet i ten cel realizować, z pełną konsekwencją, zaangażowaniem i skutkami ubocznymi. A nie rozmieniać się na drobne. I tak zrobię!
i teraz moje przemyślenia...
...najgorsze z tego wszystkiego jest to, że po raz kolejny mój kuzyn uświadomił mi że to co się dzieje w mojej głowie to tylko i wyłącznie zasługa moich rodziców. Najgorsze jest to że pochodzę z normalnej, kochającej się rodziny, ani nadopiekuńczej...takiej przeciętnej, normalnej pod każdym względem...tylko... okazuje się że jednak spaczonej psychicznie. Moj brat to samotnik, miłośnik komputerów, prawie 40letni kawaler, bez ambicji w moim tego słowa znaczeniu, swego rodzaju dziwak, dużo by pisać. Ja sami widzicie, 10 lat młodsza a też stuknięta... Więc mimo całej miłości i opieki, rodzice w pewnym sensie nas skrzywdzili, nieświadomie, ale jednak, dlatego chcę zadać mojemu kuzynowi jeszcze jedno pytanie: co zrobić żeby tak nie sfatygować madzi, żeby za lat dwadzieścia nie miała do mnie pretensji.
i jeszcze jedno...zaproponował mi sanatorium lub wizytę na dziennym odziale dla bulimiczek i anorektyczek, żebym sobie potrenowała...ale chyba z tego nici, bo trwało by to miesiąc co najmniej...ALE... poszukam normalnego psychologa, a na teraz dostanę proszki podnoszące poziom serotoniny, żebym się tak nie dołowała... kuzyn dobierze mi jakieś odpowiednie, i będę szczęśliwa
WITAJ
CO JA TU CZYTAM
Prawda jest taka, że za wszelką cenę stara(łam) się zyskać akceptację innych.
PO CO NAJPIERW MUSISZ SIEBIE ZAAKCEPTOWAC JESTES WSPANIALA,LADNA I ZGRABNA DZIEWCZYNA PAMIETAJ O TYM
I TAK TRZYMAJ NIC NA SILENIE MUSZĘ być na zawołanie każdego, NIE MUSZĘ być dyspozycyjna, NIE MUSZĘ robić niczego dla innych. Jeśli zrobię coś dla innych, będzie to wynikać z mojej dobrej woli.
NIE WIEM JAK TY ALE JA BYLAM I BEDE A JAK COS NIE WYCHODZI TO JESZCZE NIE TRAGEDIA.ZAWSZE JEST JAKIES WYJSCIEZawsze byłam idealistką, niepoprawnie optymistyczną i teraz ponoszę tego konsekwencje.
BARDZO ZLE EMOCJE TRZEBA ROZLADOWAC POMYSL JAK WYKRZYCZ SIE ,POPLACZ, WYGADAJ SIE - ALE TAK BY BLISCY NIE CIERPIELI.JA PISZE PAMIETNIK.PRZELEWAM SWOJE PROBLEMY NA PAPIER I JUZ PO CHWILI JEST MI LEPIEJ.Tłumię w sobie wszystko.
TAK TO BARDZO WAZNE W MYSL ZASADY-NIGDY NIE WCHODZI SIE DO TEJ SAMEJ WODYLECZ PRZYCZYNY
TO OSTATECZNOSC SAMA MUSISZ SOBIE Z TYM PORADZIC DROGA DO SZCZESCIA NIE PROWADZI PRZEZ LEKIdostanę proszki... żebym się tak nie dołowała... i będę szczęśliwa
ZYCZE UDANEGO DNIA-BUZIAKI
Zakładki