-
hehe no tak wspólny los zbliża Ale chodzi o to ze czasami się dobiorą np takie 3 laski, co wszystkim chcą uprzykrzyć życie :P I nie chcialabym na takie trafić :P
I błagam Cię, nie pisz mi że u Ciebie to choroba.
Bo u dzielasz cennych rad, dobrych, "bezpiecznych"...
Znasz się na tym po prostu.
Wiec dlaczego nie zdołałaś uchronić sama siebie?
To nie moze być choroba. Masz po prostu załamanie lekkie, depresję(o tak, jeżeli chodzi o taką chorobą to możliwe ze ją masz, bo trafia w kogo tylko chce).
Ale na pewno będzie dobrze :*
I wszystko się ułoży :*
-
W depresję wątpię - oznaczało by to nie wychodzić dniami, tygodniami z domu, zero dobrego humoru, nic by nie cieszyło, nic by nie sprawiało poprawy humoru, apatia...to nie mój wypadek - nie stanowi mi problemu pośmiać się, pożartować, wybyć gdzie ze znajomymi, cały dzień ganiać za spawunkami, piec, uprawiać sport, grać gry pi-necie z kolegami .
To nie momentalna załamka, bo jeśli chodzi o samopoczucie to czuję się wspaniale, tylko czasami jak by mi mózg wysiadł i pochłaniam kuchnię . To nie problem kilku dni, ale lat...niestety, ale też wiem, że wystarczy wyjechać na obóz, na akademik i umiem wytrzymać z jedzeniem.
Czyli jednak szansa jest i teraz tylko zależy, czy uda mi się przełamać złą passę drugiego dnia .
Btw. - u nas zawsze można podać na kogoś skargę, że nie można z nim wytrzymać, idzie porozmawiać z tym drugim na temat wspólnego mieszkania...z koleżanką już 3razy za te dwa lata zmieniałyśmy współspaczkę
-
Grzibciu
wiesz, ze mną to jest tak, że miejsce w którym przedawkuje jedzenie to jest zawsze dom. Poprostu zawsze. Na ulicy nie bo inni patrzą, u znajomych też nie- no bo jak, w restauracji/ barze/ czy gdziekolwiek indziej- nigdy. A w domu puszczają mi hamulce. Zwłaszcza jak zostaję sama. Bo jak jeszcze rodzice siedzą to jakoś mnie nie ciągnie, ale jak wychodzą to jakby się zapalało zielone światło i jem, i jem , i jem- i nie wiem czemu, i nie wiem po co.Nie myślę.
Jeżeli w tym samym czasie znalazłabym się w innym miejscu, to już najadłabym się jedna kanapką, nie wiem- nawet batonikiem czy zapiekanką. A w domu nigdy- jakbym nie miała dna bo nawet nie czuję że coś w siebie wepchałam. Wiem że to paradoks.
Wczoraj i przedwczoraj było qwłasnie tak: schemat bez dna. Byłam sama w domu oczywiscie, a o słodkościach nie mogłam przestać myśleć.
Paranoja.
Czy dziś ten sdzczęsliwy dzień w którym udało Ci się trzymać w pionie ? (mi w miarę)
-
Grzibciu, czy Ty studiujesz cos zwiazanego z medycyna, dietetyka ?? Bo Twoje rady sa takie fachowe, a nie doczytalam tego nigdzie
-
Jak na dziś chyba tak - choć popołudniu pochłonęłam potem jeszcze 100g ptasiego mleczka, ale samo, bez słonego, bez kanapek, jogurtów i innego, dopiero teraz miałam megakanapkę z razowca z serkiem topionym i Actimel truskawkowy, jeszcze kawka z mlekiem i vot vsio. Mam nadzieję .
U mnie jest dokładnie tak samo - nigdy nie objem się na imprezie, u znajomych, babci, akademiku, u R. ... a w domu to piekło - jestem zdolna jeść sam majonez, albo cukier w kostkach, nawet cukier cynamonowy do pieczenia, albo waniliowy, miód...jestem w desperacji zdolna nawet z kuchni jedzenie w spodniach od dresu wynosić żeby mum nie widziała, że jem czekoladę za czekoladą . Jak zwierzę. Najgorsze ale to kombinowanie - słodycze, kanapki, rybki w majonezie, chupsy, słodycze... .
Mam nadzieję, że dziś będzie znowu ten pierwszy w miarę udany dzień...
-
Grzibciu, pamiętaj, zawsze jest dobry czas aby z tym skonczyć, a każdy nie zjedzony przysmak jest sukcesem!
Jeżeli uda Ci się wytrzymać juz dziś bez niespodzianek, będe z Ciebie bardzo bardzo dumna!
Oj...ja też wynosiłam wszystko ukradkiem, jak rodzice byli w drugim pokoju, albo w toaleciw i zapasy robiłam w swoim pokoju
-
Nikson - na medycynie .
Kath - ja nawet opakowania po słodyczach potajemnie wynosiłam, żeby się mama nie skapowała ile tego obaliłam ja . Albo jak wyrzucałam do kosza na śmieci to chowałam pod inne śmieci, żeby na pierwszy rzut nie było widać aż trzech opakowań po lodach Magnum i tym podobne . Wstyd...ale taka prawda... .
P.S.- mam nadzieję, że dotrzymasz mi z silną wolą dziś towarzystwa
-
ja treż tak mam
jem praktycznie tylko w samotności, nawet obiadów nie jem w rodzinnym gronie... zawwsze sie wymigam, a potem podjadam z garków
masakra
ale czasy najgorszych kompulsów u mnie minęly
przynajmniej jak w siebie wpycham to jedzenie...
pamietam jak kiedys przy napadzie zjadłam surowe jajka wymieszane z mąką i cukrem i zagryzałam to jakimś mięsem... fujj... albo wyciągnęłam z lodówki kluski śląski z sosem. i ten sos był zamarzniety i koszmarnie tłusty ale mnie to nie przeszkadzało żeby wyżreć te kluski...
Nika
to naprawde jest choroba...
no bo tko normalny tak robi
już sobie z tym troche poradziłam.
sama.
bo komu się miałam przyznac, że tak robiłam?
po prostu naszło mnie obrzydzenie do samej siebie...
nikomu się nie przyznałam (poza forum) to okropny wstyd dla mnie
tu mnie rozumiecie, same przez to niektóre przechodzicie
musimy być silne
______________
Mogę, bo chcę... a jak chcę to potrafię!!!
wiek: 18 lat
wzrost: 175cm
Tu jestem
Wielki powrót bucika marnotrawnego...
MOTYWACJA tak będę wyglądać :P
-
U mnie wie to tylko kilka znajomych, osób naprawdę zaufanych oraz R.. Nie wiem, czasami miałam wyrzuty do samej siebie, że mu o tym powiedziałam, że to już nie mój tylko nasz problem, ale z drugiej strony on przynajmniej wie, dlaczego czasami te humory, sam próbuje czasami pomóc.
Z tym jajkiem, mąką i cukrem to miałam podobnie tylko że zeżarłam cukier z masłem i jajkiem, ale chyba jeszcze nie tak źle ze mną, bo od tego jaja mnie odrzuciło. Ale masło utarte z cukrem to mogłam jeść nałogowo zamiast słodyczy . Fakt, że kompulsy uległy przemianie i to chyba na lepsze, bo częściej są to kompulsy owsiankowo-kanapkowe, jem może słodycze, ale już nie ma właśnie tych cukrów z masłem, czasami przynajmniej udaje mi się w ramach kompulsu przynajmniej zjeść coć z czego jest pożytek .
A jak na dziś myślę, że mogę ogłosć pierwszy udany dzień. Kalorycznie wyszło coś około 2100kcal, trochu więcej niż teraz porzebuję jako unieruchomiona kontuzją, ale sukces . Szkoda tego ptasiego mleczka, ale mam nadzieję, że to się jeszcze wyklaruje co i jak.
So continue...
-
Doskonale to rozumiem. Ja też chowałam śmieci, wynosiłam potajemnie, nop chowałam do plecaka i pozbywałam się pudelek i siatek w szkole jak nikt nie patrzył czy na ulicy. U mnie nikt nie wie. Tylko Wy.
Eh, tak jakoś lepiej wiedzieć że nie jest się samej.
Grzybsiku !!! JOCH SUPER! taaaaaaaaaaaak się ciesze za ten dzień !! nalezą Ci siębrava !!! a ptasiego mleczka właśnie nie szkoda! a psikus! w sumie sieciesze że go zjadłas i ze nie spowodował lawiny !
hih, tak jak mój dzisiejszy makowiecc
prv doszedł, sie może kiedyś dobiję to YOu
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki